piątek, 25 lipca 2014

30. Randka+Nienawiść


Blondynka przewróciła oczami i odwróciła się od Matta chcąc uciec. Jednak brunet chwycił ją za ramie i przyciągną do siebie.
- Musisz mi pomóc!- powiedział.
- Ooooooo nie! Ja nic nie muszę!- prawie krzyczała. Rydel należała do tych osób, które nienawidzą jak ktoś im rozkazuje.- Posłuchaj mnie cwaniaczku...- zaczęła machając mu palcem przed twarzą. - Nie będziesz mi rozkazywał! Ja jestem cierpliwa, ale nie możesz traktować ludzi jak swoich podwładnych. Tak traktowałeś Laure i tak samo traktujesz mnie! Nie pozwalaj sobie!- skończyła i wzięła głęboki oddech na uspokojenie. Spojrzała w oczy bruneta. Były inne niż kiedyś. Gdy go pierwszy raz spotkała można było w nich zobaczyć cwaniactwo, brawurę, pewność siebie. Gdy przyszedł do szpitala Rydel widziała w nich troskę. Wtedy długo zastanawiała się czy Matt naprawde kocha Laure. Dziś zauważyła, że do troski dołączyło przerażenie. Wtedy odezwała się dobra natura blondynki. Skrzyżowała ręce na piersiach i wypuściła głośno powietrze z ust. - Co chcesz wiedzieć?- zapytała. Oczy bruneta zaszkliły się.- ale nie myśl, że zawsze będę ci pomagać!- Matt uśmiechną się od ucha do ucha i wskazał ławkę. Usiedli na niej i zaczęli rozmawiać. Brunet zadawał coraz to więcej pytań, a Rydel w czaśnie odpowiadania bacznie przyglądała się chłopakowi.
Teraz rozumiem co Laura w nim widziała. Wcześniej patrzyłam na niego jak na jakiegoś egoistycznego dupka, który cały czas pomiatał moją najlepszą przyjaciółką. On jest inny. Teraz to widzę. Naprawdęmu na niej zależy. Jest troskliwy, słodki, uroczy, ale...Jest za późno. Laura mu nigdy nie wybaczy zdrady.- pomyślała. Matt wygodnie rozłożył się na ławce i przejechał dłonią po swoich włosach.
- Ostatnie pytanie.- powiedział wpatrując się w niebo. Rydel spojrzała na niego z zaciekawieniem. - Myślisz, że ona mi jeszcze wybaczy?- wymamrotał.
- Szczerze?- zapytała, a brunet pokiwał żywo głową. - Chyba nie masz szans iiii ja cię proszę żebyś zostawił ją w spokoju. Przeżywa teraz trudny okres i potrzebuje czasu, aż rany się zagoją, ale po niektórych ranach nadal zostają blizny.- powiedziała i spojrzała na wejście do parku. Zauważyła tam znajomą jej postać i nerwowo spojrzała na zegarek. - O cholera!- krzyknęła i zerwała się z ławki. - Musze iść!- rzuciła i zniknęła biegnąc w stronę Davida.


Po kinie Rydel i David poszli na krótki spacer. Blondyn opowiadał różne zabawne i ciekawe historie. Jednak blondynka nie słuchał go. Myślała o wszystkim co dzieje sie teraz w jej życiu. Zawsze starała się pomuc braciom, ale w tej sprawie z Laurą jest bez silna i to doprowadza ją do szału.
- Jestem aż tak nudny?- zapytał David uśmiechając się do Rydel.
- Nie, nie po prostu mam małe problemy rodzinne iiii nie wiem co z tym zrobić?-
- Mogę jakoś ci pomóc?- zapytał jak przystało na dobrze wychowanego.
- Nie, umówiłam się z tobą by zapomnieć o tym i spędzić wieczór w dobrym towarzystwie A teraz idziemy do klubu, wole bawić się z alkoholem we krwi!- powiedziała i pokazał swoje białe ząbki. Ruszyli więc do klubu. Usiedli przy barze i zaczęli pić. Po pierwszym kieliszku blondyn powiedział, że zaraz wróci i ruszył w stronę toalety. Blondynka zamówiła kolejne dwa kieliszki wódki.
- Rydel?- ktoś siedzący obok zapytał. Delly spojrzała w jego stronę
- Ughhh znowu ty?- powieziała widząc siedzącego dwa krzesła dalej Matta. Jednak tym razem nie przeszkadzało jej jego towarzystwo. W końcu każdy nadaje się do picia. Po drugim, trzecim i czwartym kieliszku wrócił do nich David i pili we trójkę.

~następny dzień- rano~

Ubrania były porozrzucane po całym hotelowym pokoju. Zielona sukienka leżała na komodzie, a czarne szpile na kosmetyczce. Rydel zbudziła się, ale nie otwierała oczu. Na jej twarzy pojawił się grymas. Bolała ją głowa i to strasznie. Wyciągnęła rękę szukając budzika, ale go nie znalazł. Gorzej, nie znalazła półki! Wtedy otworzyła oczy i spojrzała na pokój w którym się znajdowała. Jej przerażenie wzrosło gdy zauważyła, że jest całkowicie naga. Westchnęła głośno i oparła głowę o ściane.
- Powtórka z atrakcji, co?- powiedziała sama do siebie i lekko się zaśmiała. Lecz szybko zaprzestała tą czynność i złapała się za obolałą głowe. Niepewnie wstała okryta kołdrą. Pozbierała swoje rzeczy i ruszyła w stronę łazienki. Po relaksującej kąpieli ubrała się, zamknęła pokój i zeszła do recepcji.
- Ile mam płacić?- zapytała recepcjonistkę.
- Pokój został już opłacony.- odpowiedziała miło.
- A można wiedzieć przez kogo?- zapytała zaciekawiona.
- Niestety pan nie przedstawił się.-
- Aha dziękuję ślicznie, do zobaczenia.- pożegnała się i zniknęła z pola widzenia pracownicy hotelu. Ruszyła w stronę domu, do którego czekało ją 20 minut marszu. Z bolącą głową nie było to takie proste.
Ale w końcu dotarła. Westchnęła i pociągnęła klamkę. Ściągnęła buty i ochłodziła obolałe stopy o zimną podłogę. Weszła do kuchni i usłyszał trzy pary zbiegających nóg.
- Rydel Mary Lynch! Co ty sobie wyobrażasz!?- krzyczał Riker.
- Znowu wróciłaś nad ranem?! Gdzie byłaś!- zapytał Ross.
- Czekaliśmy na ciebie do drugiej w nocy!- powiedział z wyrzutem w głosie Rocky. Rydel przewróciła oczami i wyciągnęła z lodówki butelkę wody.
- Możecie ciszej!?- zapytał upijając łyk bezbarwnej cieczy.
- I JESZCZE NA KACU!!- Krzyknęła cała trójka. Rydel jak zwykle rozśmieszył ten widok, ale szybko przestała się śmiać z powodu bólu głowy.
- I znowu dajecie mi kazanie we czwórkę?- zapytała, ale zatrzymała się patrząc na braci. - sorry w trójke!- poprawiła się. Nad głowami chłopców zaświeciły się żarówki.
- No właśnie.- krzykną Ross i wyciągną z kieszeni spodni telefon. Jeździł po ekranie palcem i przyłożył go do ucha. - Ryland!? Rydel znów wróciła do domu nad ranem!-
- Co znowu!? Daj mnie na głośnik!- Ross wykonał polecenie brata i po chwili wszyscy usłyszeli głos wydobywający się ze słuchawki.
- Rydel Mary Lynch jak mogłaś!?- zapytał oburzonym głosem RyRy.
- I znowu kazanie!?- zapytała już znudzona dziewczyna.
- Ty nam je zawsze dajesz!- stwierdził Rocky i w tym momencie usłyszeli, że ktoś schodzi po schodach Rydel usiadła na krześle przy blacie w kuchni.
- Ooooo schodzi mama. Zaraz dostaniesz opiepsz!- krzykną szeptem Riker, tak żeby Stormie nie słyszała, że przeklina. Na schodach ukazała się postać wcześniej wymienionej kobiety. Pani Lynch jeszcze zaspana zawiązywał swój szlafrok. Zeszła na dół i przywitała dzieci krótkim "Dzień dobry". Wtedy podeszła do Rydel.
- Oooo kochanie już wróciłaś? I jak dobrze się bawiłaś.- zapytała jak zawsze miłym głosem, całując córkę w czoło i zakładając jej włosy za ucho.
- Tak w sumie to nie pamiętam.- powiedział smutna.
- Uuuuu niech zgadnę kac?- zapytała córki, a ta kiwnęł twierdząco głową.- Zaraz dam ci aspirynę.- powiedział i ruszyła w stronę półki z lekarstwami. Chłopcom szczęki opadły aż na podłogę.
- Iiii tyle? Żadnego ochrzanu? Nic?- zapytał Ryland.
- Oooooo synku nie zauważyłam cię! Za za co miałby być ochrzan?- zapytał jakby nigdy nic.
- Rydel wróciła do domu nad ranem! Jak my coś takiego zrobimy to obie się na nas drzecie!- obudził się Riker.
- Oj chłopcy jeszcze nie zauważyliście zasad w naszym domu. Rydel to córeczka tatusia i to od niego dostanie ochrzan, a wy to synkowie mamusi czyli mnie. Martwicie się o siebie nawzajem i dlatego tak się dziwnie podzieliliśmy w tych sprawach. A teraz koniec tematu i siadajcie do śniadania. A ty RyRy też sobie coś przygotuj!- rozkazała. Ryland pożegnał się ze wszystkimi i rozłączył się. Wszyscy usiedli przy stole i zaczęli jeść najważniejszy posiłek dnia, czyli śniadanie.

~kilka godzin póżniej~

Rydel zasnęła w salonie, a chłopcy oglądają telewizje. Rocky oczywiście bawi się telefonem. W końcu podniósł z nad niego wzrok i popatrzył na śpiącą siostrę.
- Ooooo jest taka słodka jak śpi- powiedział patrząc na nią czule.- Dorysujmy jej wąsy!- zaproponował i wstał z fotela po długopis. Jednak wyprzedził go odgłos otwierających się drzwi. Wszyscy spojrzeli w ich stronę. Po paru sekundach do salonu weszła rozpromieniona Vanessa.
- Kto jest genialny?- zapytała rozkładając ręce.
- Yyyy zgaduje, że ty, ale dlaczego.- zapytał Riker.
- Udało mi się namówić Laure żeby poszła  do psychologa.- powiedziała zaczynając taniec radości.
- I myślisz, że to pomoże?- zapytał Rocky z przerażoną miną, zpowodowaną tańcem Ness. Czarnowłosa spoważniała i usiadła w fotelu. Wypuściła głośno powietrze z ust.
- Nie wiem. Mam nadzieje. Siedzi u niej już godzine. Właśnie po nią jadę ale pomyślałm, że wstąpie i zobacze co u was.- uśmiechnęła się ciepło.
- U nas? Po staremu. Przez mały wybryczek Rydel- tu wskazał na śpiącą siostrę- poczuliśmy się jakbyśmy dalej mieszkali w Kaliforni.-
- Niech zgadnę.- popatrzyła na Rydel.- Ma wory pod oczami czyli pewnie wrócił nad ranem z randki, a na stole leży aspiryna czyli ma kaca.- chłopcy patrzyli na nią z otwartymi ustami.
- Dobra jesteś!- powiedział Rocky. Ness zaśmiała się i kontem oka spojrzała na zegarek.
- O cholercia, spóźnię się!- krzyknęła i wybiegła bez pożegnania z domu przyjaciół.

Siostry weszły do domu. Przez całą drogę nie odzywały się do siebie. Ness otworzyła drzwi i wpuściła Laure do środka. Powiesiła skórzaną kurtkę i weszła do salonu. Laura usiadła na kanapie, zdjęła buty rzucając nimi w dwie inne strony i zaczęła masować obolałe stopy. W głowie przeklinała sama na siebie, że kupiła tak nie wygodne buty. Ness wyciągnęła komórkę i zaczeła pisać sms-y, co jakiś czas spoglądając na siostrę Po intensywnym masażu swoich dolnych kończyn Laura wstała i skierowała się w stronę schodów.
- Może powiedziałabyś coś? Cokolwiek! O czym rozmawiałaś z panią psycholog?- zapytała wstając z fotela i podchodząc do siostry kilka kroków. Laura chamsko się uśmiechnęła i podeszła do siostry.
- Naprawdę chcesz wiedzieć?- zapytała, ale nie zaczekała na odpowiedzi -Rozmawiałyśmy o tobie, a dokładniej o tym jak bardzo cię nienawidzę! Jesteś dla mnie nikim! Nic nieznaczącym śmieciem, którego można łatwo usunąć. Osobą, która jest dla mnie największym wrogiem, a nie siostrą na której moge polegać. Nienawidze cię rozumiesz, nienawidzę!- powiedziała i jakby nigdy nic weszła po schodach na górę. Ness zaczeła ciężko oddychać. Serce zaczeło ją boleć i nie mogła ustać na nogach. Zakryła sobie twarz i zaczęła  płakać. Nie wiedziała co z sobą zrobić. Wybiegła z domu. Biegła, choć nie wiedziała gdzie. Coraz więcej łez napływało jej do oczu. Oparła się o ławkę. Nagle zauważyła znajomy dom. Dom przyjaciół. Podeszła i zapukała w drzwi. Otworzył Ross. Był zszokowany wyglądem Ness. Podkrążone oczy, rozmazany makijaż i zaczerwieniona skóra.
- Co się stało?- zapytał, lecz w odpowiedzi Ness rzuciła się na niego. Ross zaprowadził ją do salonu i zaparzył herbatę słuchając wraz z rodzeństwem co powiedziała Laura. Podał jej gorący kubek. Ness miała kolana podciągnięte pod brode, a rękawy zaciągnięte aż do połowy palców. Cała drżała.
- Żebyście widzieli jej oczy. Były zapełnione nienawiścią, ale dlaczego do mnie? Co ja jej takiego zrobiłam?- pytała przyjaciół, lecz oni nie znali odpowiedzi. Po godzinie pocieszania Riker postanowił odprowadzić Ness do domu. Ubrał kurtkę i wyszli. Blondyn próbował poprawić nastrój przyjaciółce, ale jego starania nie pomogły. Czarnowłosa ciągle była przygnębiona. Przed domem Marano przytulił ją i pożegnał się. Vanessa zmęczona dniem postanowiła wziąć kąpiel. Przechodząc obok pokoju siostry zastała zgaszone światło. Spała, nic dziwnego, było już grubo po jedenastej. Przeszła do łazienki, rozebrała się i zanurzyła w gorącej wodzie szepsząc "Tego było mi trzrba". Po kąpieli ubrała się w piżame i nie czując chęci snu poszła oglądać telewizję. W pewnym momencie dostała sms-a od Rikera.
- Dasz sobie rade?-
- A jak myślisz- odpisała.
- Zaraz będę...- jak napisał tak zrobił. Po dziesięciu minutach był w domu Marano. Ness wyciągnęła wino, usiedli w salonie i przegadali całą noc...
*****************************************************************
Wróciłam! Przepraszam, że kazałam wam tyle czekać, ale już jestem! Jak tam wrażenia jeśli chodzi o nową Ep  Heart made up on you? Ja się zakochałam *.* Po prostu genialna! Jeśli chodzi o rozdział to trochę nudny, ale zależało mi na tym wątku z Rydel i jej nocowaniem w hotelu! Później dowiecie się czemu. A teraz życzę miłego wekendu i do przeczytania!







Następny rozdział: piątek.

sobota, 19 lipca 2014

WAKACYJNIEEEE!!!

Przepraszam, że wczoraj nie dodałam rozdziału, ale jestem u kuzynki i nie miałam czasu, by pisać. Następny rozdział dodam w piątek. Jeszcze raz pozdrawiam i życze miłego czekania na nową EP-ke R5.

piątek, 11 lipca 2014

29.Koza+Randka


    Narrator
Kolejne dni wyglądały tak samo. Przyjaciele "czuwali" przy Lau, ale ona tylko doprowadzała ich do szału. Kończyło się to tak, że Ross wyciągał ją z domu, albo szkoły, clubu, reustauracji, sklepu, a nawet publicznej toalety. Wszyscy mieli już jej naprwade dosyć. Przyjaciele użerali się z nią w dzień, a Ness w dzień i noc. W nocy, Laura by wkurzyć siostre słucha głośno muzyki, albo poprostu hałasuje. Wykańcza ją. Dziś jest poniedziałek, a poniedziałek = szoła. W szkole Laury pilnował Ross. Jednak dziś było wyjątkowo spokojnie. Brunetka oczywiście spóźniła się na lekcje, kłuciła się z nauczycielką, a na koniec dostała kare. Ross był zmuszony zostać z nią po lekcjach, żeby znów nie przyniosła alkocholu do "kozy". Nie mylił się, Laura rozprowadzała piwo po współwięźniach. Sama nie piła, nie chciała. Przez całą godzine nie odezwała się do Rossa. Dopiero pod koniec podeszła do niego, chwyciła krzesło, odwróciła grzbietem do niego i usiadła okrakiem. Blądyn podnisł wzrok z nad komórki.
- Może się napijesz?- podsuneła mu ciemno zieloną butelke pod nos. Ross nie odpowiadał tylko wpatrywał się w Laure. Ta westchneła i pokiwała butelką. - Nie to nie. Twoja strata, ale weź coś powiedz,a nie siedzisz taki naburmuszony.- powiedziała i napuściła powietrza w policzki, po czym zaśmiała się wypuszczajac je. Ross poczuł, że na trzeźwo tego nie wytrzyma więc jednak pokusił się na piwo. Laura widząc to chamsko się uśmiechneła. Tak właśnie "chamski uśmieszek" to jedyny od kilu dni uśmiech brunetki. Lynch szybko pozbył się kapsla (miał w tym wprawe xd ~aut.) i wzią potężny łyk żółtej cieczy.
- Toooooo jaki masz dla mnie  plan dnia na dziś. Czy może znów będziecie sie mną wymieniać.-
- Po szkole idziemy do mnie odrabiać lekcje.- powiedział wycierając górną warge z piany.
- Na serio?! Chcesz odrabiać lekcje!?- Lau zaczeła się bulwersować. Ross przemilczał tą uwage.
- Zbliża się koniec roku, więc trzeba się wziąć za oceny.- zaczą wykład, ale spojrzał na Laure i jej znudzoną mine.- Wiesz, ostatnio miałaś nie za dobre relacje z nauczycielami. Teraz każdy z chęcią by cię oblał. Wyobrarzasz sobie  ich miny, gdy będą musieli wręczyć ci świadectwo za doskonałe oceny.- na koniec wypowiedzi pacną jej nos polcem wskazującym. Brunetka odsuneła jego ręke z przed twarzy.
- Hymm bierzesz mnie sposobem, bardzo sprytnie, baaaardzo.-  powiedziała jak do dziecka i tym razem ona go pacneła palcem w nosek. Ross uśmiechną się, Laura nie pokazała jakiegokolwiek uczucia, ale blądyn widział, że jej oczy się uśmiechały.
- Możecie wychodzić, do widzenia.- odezwała się jak do tąd milcząca pani Bleiguken ( niemka~ aut.). Kobieta spokojna, nie wadząca nikomu, a zawsze ją dają do kozy. Przykre.  Przyjaciele wyszli z sali kierując się w strone domu Lynchów.

W tym samym czasie Riker, Rocky i Ell siedzieli i grali w karty w salonie, a Rydel i Raini siedziały w pokoju blądynki.
- Może ta?- zapytała czarnowłosa podnosząc wieszak z granatową sukienką - iiiiiii te buty.- Rydel podparła brode ręką i patrzyła na kiecke z zamyślaoną miną.
- No nie wiem..... Mi się podoba ta beżowa.....ii pasują do niej te brązowe szpilki.- Padła na lóżko z zrezygnowaniem.- Dlaczego Ness akurat dziś musiała gdzieś jechać.- krzykneła.
- Gdzie ona tak właściwie pojechała?- zapytała Raini.
- Nie wiem, nie chciała powiedzieć.- Rydel wstała, poprawiła włosy i podeszła do szafy. - Dobra zacznijmy od początku...- I zaczeły. Blądynka pokazywała wszystkie sukienki po koleji, a do każdej inna para butów. Namawiały się po czym odrzucały niektóre z nich. Ryd co drugą przymierzała. Oczywiście w każdej wyglądała przeuroczo. Mijały minuty, a sukienek wciąż przybywało. Raini myślała, że garderoba blądyny nie ma końca, a przecież są jeszcze inne części ubrania, a nie tylko sukienki. Obie postanowiły zrobić sobie przerwe. Poszły do łazienki i czarnowłosa zajeła się makijażem Delly. Tu poszło szybciej, poza momentem, w którym Rydel łaskotało to jak Raini muskała jej skóre pędzelkiem rozprowadzając puder. Blądyneczka nie mogła przestać się śmiać. Po trzydziestu minutach i dwóch cherbatach makijaż był gotowy. A więc pozostaje sprawa z sukienką, ale najpierw włosy. Tu również nieobyło się bez napoju, lecz tym razem był to sok.
- Dobra, możeeee niech ktoś zdecyduje za nas. ROCKY!!!- zawołała Rydel. Poczekały troche i usłyszały kroki kierujące się w ich strone. Brunet już za drzwiami krzyczał.
- Co tam siostrzyczko?- wszedł do pokoju i na początku przestraszył się porozrzucanych wszędzie ubrań, ale po chwili zobaczył Delly. - Oooooo siostra, jakaś ty śliczna!- powiedział. Rydel zatrzepotała rzęsami i zarzuciła włosy do tyłu. Podeszła do niego i pocałowała w policzek.
- Okej dosyć tych słodyczy!- krzykneła Raini. Rodzeństwo przewruciło oczami.
- Rocky, ta- pokazał granawtową sukienke- czy ta?- wskazała następną.
- Zdecydowanie beżowa. Wiesz że do twarzy ci w niej.- powiedział i puścił oczko siostrze. - A gdzie ty się wybierasz?- zapytał z podejżliwym spojrzeniem.
- Nie twoja sprawa.- spławiła go, ale Raini krzykneła "na randke!", przez co blądynka zmroziła ją spojrzeniem. Rocky zaczą wypytywać...


W tej samej chwili Riker i Ratliff nadal grali w karty. Gdy rozgrywali czwartą talie bez Rockiego blądyn nagle rzucił karty na stół. Ell spojrzał na niego jak na idiote, co się żadko zdarza, bo zazwyczaj wszyscy patrzą tak na niego.
- Co ty robisz?- zapytał.
- Nie zgrywaj niewiniątka!- powiedział głośniej, ale nie krzyczał. Bał się, że ci na górze ich usłyszą.
- O co ci chodzi stary?- Ell poczuł zakłopotanie.
- Pocałowałeś moją siostre! Wtedy! W szpitalu!-
- Aaa o to ci chodzi. Spokojnie, wszystko już sobie wytłum...- zaczą, ale Riker nie chciał go słuchać i mu przerwał.
- Jeśli ją skrzywdzisz to pożałujesz! Rozumiemy się!?- zapytał robiąc groźną mine.
- Riker wyluzuj...-
- Rozumiemy się!?- nadal krzyczał.
- Takkkk!- tym razem podniusł głos przestraszony już Ratliff.
- Ufff to dobrze, bo nie lubie na ciebie krzyczeć...- padł na kanape wycierając czoło. Obaj wybuchli śmiechem.
- Riekr posłuchaj. To prawda pocałowałem Rydel, ale wyjaśniliśmy to sobie i jest.... dobrze.- powiedział bez przekonania.
- Wiesz tak naprawde to nie mam nic przeciwko "Wam"....- Ell przewrucił oczami i zerwał się szybko z fotela łapiąc się za głowe.
- Nie ma żadnych "Nas". Ludzie zrozumcie w końcu. Rocky też powiedział, że nam kibicuje. To śmieszne! Jesteśmy przyjaciółmi!- Rzucał się po pokoju. Riker szepną sobie "Szkoda, że ona tak nie uważa" i westchną. Wtedy oboje popatrzyli się w strone schodów. Zobaczyli Rockiego i Raini, ale to nie oni przykuli ich wzroki. Patrzyli się na prześliczną Rydel. Wyglądała idealnie w każdym calu. Riker i Rocky śmiali się z Ell'a, który już od minuty nieruchomo wpatrywał się w blądynke. Obudził go dopiero trzask drzwi i głośne "JESTEŚMY" wykrzyczane przez Rossa. Weszli do salonu, a blądyn ruszył do kuchni.
- Laura czego się napijesz?- zapytał. Brunetka kontem oka zachaczyła o rozpromienioną Rydel.
- A masz sok pomidorowy?- zapytała. Blądyn zdziwił się troche jej zachcianką, ale grzecznie poszukał w lodówce wcześniej wymienionego napoju. Nalał czerwonego soku do szklanki i chwytając swoją podał go Laurze. Ta podeszła do Rydel.
- Naprawde ślicznie wyglądasz!- powiedziała i uśmiechneła się. Wzieła łyka i ruszyła w strone schodów. Uszła krok i obok blądynki uporozowała podknięcie, wylewając cały sok na przestraszoną Rydel.
- Ohh przepraszam- powiedziała Laura i teatralnym ruchem dotkneła usta. Po czym zaczeła się śmiać.  Delly wstała poprawiła sukienke, popatrzyła na brunetke ze łzami w oczach i pobiegła po schodach do swojego pokoju. Za nią ruszył Riker. Wkurzony Ross zaprowadził roześmianą Laure do salonu i posadził ją w fotelu zaczynając "kazanie".

Rydel zaczeła płakać w ramionach starszego brata.
- Ciiii, nie płacz już. Nic się nie stało. To tylko sukienka.- pocieszał ją przygładzając jej włosy. Delly odsuneła się od niego i wytarła oczy.
- Tu nie chodzi o sukienke. Ja, nie moge uwierzyć w to, że Laura stała się taka!- zaczeła. - Boje się tylko, że..., że ona tak naprawde uwarza. W sensie, że ona zawsze uważała nas za takich, jak nas nazywa, tylko dopiero teraz ma odwage nam to wyznać.- powiedziała i spowrotem wtuliła się w Rikera.
- Przestań tak mówić! Jesteśmy przyjaciółmi to się liczy! Kochamy Laure i jestem pewien, że ona też nas kocha. Przeszła przez wiele, a my musimy ją wspierać. Musimy to wytrzymać.-
- Nie wiem jak długo jeszcze dam rade.- powiedziała zrezygnowana.
- Poczekaj tu chwile.- rzucił i wybiegł z pokoju. Rydel zaczeła oglądać swoją już całkowicie zniszczoną sukienke. Pięć minut później Riker  wrócił z dużym pudłem. Rydel przybrała zaciekawioną mine.
- Prosze. Razem z chłopakami znaleźliśmy ją miesiąc temu i choć do twoich urodzin jeszcze dużo czasu, kupiliśmy ją.- wręczył siostrze pudło. Blądynka patrzyła na nie niepewnie. - Rocky i Ell wybierali kolor.- powiedział z uśmiechem. W końcu Rydel otworzyła pudełko i zobaczyła śliczną sukienke. Zieloną, oczywiście. Odrazu uśmiechneła się i przytuliła brata.
- Ale.... kupicie mi drugi prezent, prawda?- wybuchneli śmiechem. Jeszcze chwile pogoadali, a Rydel poprawił się chumor. Gdy Riker wyszedł z pokoju, Delly przebrała się i dobrała kilka dodatków.
(zdjęcie pod spodem)


Końcowy widok był zniewalający. Dumna z siebie zeszła do salonu. Chłopcy mieli troche pretensji do Rikera, że dał Rydel przedwczesny prezent, ale przeszło im gdy zobaczyli śliczną Delly. Nawet Laura w myślach przyznała, że niestety wygląda dobrze. Zadowolona blądynka podziekowała przjaciołom i wyszła z domu. Dziesięć minut później była w parku. Czekała na chłopaka z którym była umówiona. Czekała, czekała, aż w końcu zobaczyła Matta...
*****************************************************************
Hejjj miśki!! Tyle przyjacielskiej miłości ze strony Rikera <3 <3 Słyszeliście, że Laura zagra w nowym filmie "Bad hair day"(chyba xd) Już nie moge się doczekać. Prosze o komentarze.
 Pamiętajcie: KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!






piątek, 4 lipca 2014

28.Nienawiść+Rozpacz

     Narrator
- Ale jak to nienawidzi? Przecież jesteśmy przyjaciółmi.- Rydel złapała się za głowe. Pani psyholog nakazała im usiąść, a sama staneła na przeciwko nich i zaczeła tłumaczyć gestykulując dłońmi.
- Laura, tak jak większość osób po podobnych przejściach, przelała swoje uczucia w strach. To spowodowało, że zamkneła się w sobie. Takie osoby próbują być silne zamieniając strach w nienawiść do innych i do siebie. Chcąc pokazać, że wszystko z nimi dobrze udają nieustraszonych, ale tak naprawde doprowadza to do załamania nerwowego, depresji.- Wszyscy zaniemówili. Jak osoba tak promienna na codzień jak Laura, mogłaby stać się kimś takim. Najlepsza wizytówka Lau to jej piękny uśmiech i radość z życia. Ness miała wrażenie, że ostatnio spotykają ją same złe rzeczy i jak tak dalej pójdzie to sama będzie miała depresje, ale teraz nie jast ważna ona. Najważniejsza jest jej młodsza siostrzyczka.
- Co mamy zrobić?- ktoś zapytał. Wszyscy odwrócili się w strone tego głosu. Stał tam oparty o ściane z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej Ross.
- Być przy niej. Ona będzie was odpychać, mając nadzieje, że ją zostawicie.- W głowach przyjaciół pojawiły się dwa zdania. "Zostawić Laure? Nigdy!"- Musicie ją wspierać, ale nie zmuszać jej do rzeczy na które nie ma ochoty. Ja wiem, że to trudne, ale musicie spróbować.-
- Trudne? To nasza przyjaciółka. Wszystko dla niej zrobimy. Kochamy ją!- powiedział Ross. Wszyscy uśmiechneli się i kiwali potwierdzajaco głową. Pani psyholog pożegnała się z przyjaciółmi i odeszła. Wszyscy siedzieli w milczeniu. Musieli przeanalizoać wszystkie zdobyte informacje. W końcu Rydel olśniła swoim ślicznym uśmiechem i  powiedziała:
- Damy rade. Przywrócimy starą Laure!-

  *3 dni później*
Dzień wyjścia Laury ze szpitala. Grupa przyjaciół codziennie odwiedzała Lau w szpitalu. Czy ich relacje się poprawiły? Można tak powiedzieć. Młodsza Marano zaczeła się do nich odzywać, ale nie tak jak oni by chcieli. Każde zdanie wypowiedziane z jej ust było naśąknięte nienawiścią. Były to chamskie wypowiedzi. Dziś Ness tak bardzo denerwowała się powrotem Lau do domu, że przyszła do Lynchów godzine przed umuwionym spotkaniem. Wszyscy usiedli w salonie i milczeli. Było słychać tylko tykanie zegara. Każdy był zdenerwowany. Każdy miał z Laurą jedyną i wyjątkową relacje. Riker traktował Lau jak siostre. Rydel w końcu ma prawdziwą przyjaciółke. Ell uwielbiał się z nią wygłupiać. Rocky zaufał jej i jej siostrze. Co się żadko zdarza, bo on ufa tylko rodzinie. Raini zawsze byla przyjaciółką młodszej Marano, od przedszkola. Ness i Lau są siostrami, są dla siebie wszystkim. A Ross i Laura to coś nie do opisania. Wszyscy znają się trzy miesiące i tak bardzo się zżyli. A teraz to wszystko się zmienia.
- Rozmawiałam wczoraj z rodzicami. W Londynie nadal wszystkie loty są odwołane. Nie wiedzą kiedy przyjadą.- rzuciła Ness, chcąc podtrzymać rozmowe. Jednak nie udało się, nadal milczeli co chwila patrząc na zegarki lub telefony. Siedzieli tak już godzine, a dla nich to cała wieczność. Postanowili, że do szpitala pojadą Ness, Raini i Rydel, żeby nie przestraszyć Laury. Jeszcze nigdy tak nie milczeli. Zawsze mieli tematy do rozmowy. W końcu są najlepszymi przyjaciółmi. Gdy mineły kolejne 20 minut trzy dziewczyny wstały bez słowa i wyszły z domu. Po chwili było słychać odjerzdżający samochud. Prowadziła Rydel swoim samochodem - Grubaskiem. Po dziesięciu minutach, trzech piosenkach w radiu i 9 zakrentach dojechały na miejsce.

W tym samym czasie chłopcy zamartwiali się w domu. Postanowili, że coś zjedzą, więc Riker zaczą robić kanapki, a Ross zimne napoje. Niestety Skończyło sie to krwawiącym palcem Rikera. Od razu wszyscy rzucili się na polmoc koledze. Ross polewał rane wodą. Ell pobiegł po apteczke, a Rocky stał obok brata i powtarzał "Tylko spokojnie, oddychaj".
- No co ty!?- odgryzł mu się Riker. Po pięciu minutach od powrotu Ella on sam był zaplątany w bandarz, Ross wyciągną drugi z apteczki by pomuc bratu. Rocky robił to co wcześniej, a nasz poszkodowany nadal odmrażał sobie palca pod zimną wodą. W końcu ich akcja zakończyła się powodzeniem. Zrezygnowali z bandarzu i wyciągneli plaster, taki z małpkami, bo uznali, że Riker to król małp. Ponownie usiedli w salonie popijając napoje. Z krwistych kanapek zrezygnowali. Ell z nerwów zaczą gryźć słomki, a Ross ciągle donosił mu nowe. Nagle  usłyszeli dzwonek do drzwi. Wszyscy spojrzeli w tą strone. Ross ruszył otworzyć. Nie wiedzieć czemu, po otworzeniu drzwi spojrzał w dół, nie patrząc na to kto przyszeł. Widział tylko czarne buty.

Dziewczyny przedarły się na drugie piętro. Pewnym krokiem ruszyły do sali Laury. To też się zdziwiły gdy zastały tam tylko zaścielone łóżko.
- Co jest!?- wrzasneła Ness, a Rainy i Rydel otworzyły szeroko usta i oczy. Szybko wybiegły na korytarz, kierując się w strone gabinetu lekarskiego. Jednak nie zdążyły otworzyć drzwi. Wyprzedził je pan doktor wychodzący wraz z policjantami.
- Panie doktorze, gdzie jest moja siostra!?- krzyczała Ness. Lekarz zaczą coś sprawdzać w papierach, które miał w ręku.
- Panna Marano miała wypis o 10.30, a jest 11.00.- odpowiedział lekarz.
- Ale jak, przecież....Laura! Zabije gówniare! Poćwiartuje i spale, a na koniec jej prochy wyrzuce do oceanu, żeby policja nie znalazła..- mówiąc ostatnie słowao zdała sobie sprawe ze swojej głupoty i z niewinnym wzrokiem spojrzała na gliniaży. Za to ci dwaj patrzyli na nią podejżliwie. -Żartuje, oczywiście! To my już będziemy iść. Do widzenia!- Powiedziała i wybiegła ze szpitala. Była tak zła, że Raini i Rydel nawet nic nie mówiły.

W tej chwili Ross witał gościa. "Witał" to złe słowo. Był w szoku gdy w drzwiach zobaczyły Laure. Nie był w stanie nic powiedzieć. Brunetka natomiast nie miała z tym problemu.
- Też miło cię widzieć.- prychneła gdy zobaczyła Rossa z otwartymi ustami. Szybkim i zwinnym ruchem nie dotykając go omineła blądyna i weszła do środka. Po paru sekundach chłopak obudził się i poszedł za Laurą. Brunetka nie patrząc na chłopców siedzących w salonie, którzy byli w takim samym szoku jak Ross podeszła do lodówki. Otworzyła ją i wzrokiem zaczeła ją przeszukiwać. Dobrze wiedziała czego szuka, a znając rodzeństwo Lynchów napewno to znajdzie. Mineło pół minuty gdy w końcu odnalazła pożądany przedmiot. Z zimnego pudełka, zwanego lodówką wyciągneła butelke z kolorowego szkła. Wzieła łyk piwa i ruszyła w strone salonu. Tam rozsiadła się wygodnie w fotelu naprzeciwko chłopaków. Ponownie przyłożyła butelke do ust pokrytych mocno czerwoną szminką. Pijąc jasno żółtą ciecz przymkneła oczy. Gdy je otworzyła zobaczyła trzy pary oczu wpatrujących się w nią. Westchneła.
- Na co się lampicie, jak wół na malowane wrota? Ducha zobaczyliście?- zapytała i teatralnym ruchem odwróciła się, by sprawdzić czy nikt za nią nie stoi. Jednak był tam tylko opierający się o ściane z skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej Ross, obserwujący całą sytuacje. Przewracając oczami ponownie rozsiadła się wygodnie w ciemno brązowym fotelu. Wyglądała inaczej, znacznie inaczej. Trampki lub wyższe buty zamieniła na czarne glany. Spódnice lub kolorowe spodnie, spodenki zamieniła na czarne długie spodnie, a kolorowe bluzki zamieniła na czarną bluze. Ogólnie zmieniła kolory. Chłopcy przeszywali Laure wzrokiem. Brunetka zauwarzyła, że uwarznie przyglądają się jej ubraniom. Wstała i zaczeła się wolno obracać.
- Podoba wam się?!- zapytała. Jednak oni nadal siedzieli z otwartymi ustami nic nie mówiąc. Ponownie westchneła i usiadła już troche poddenerwowana.- moglibyście się odezwać, a nie siedzieć i nic nie robić jak jakieś betony.- Pierwszy obudził się Riker, ale Ell i Rocky też zamkneli już usta.
- Dlaczego okłamałaś Ness?- zapytał. Laura zmarszczyła czoło.
- Moją siostrzyczke!? Bo mnie denerwuje. Żałuje tylko, że nie zobacze jej miny, gdy ogarnie, że nie ma mnie w szpitalu. Ona jest żałosna.- odpowiedziala naśmiewując się.
- Nie mów tak o niej!- podniósł głos Riker. Brunetka zaczeła się śmiać.
- Oj przestań! Bronisz jej tylko dlatego, że chcesz ją przelecieć! Rikuś ja nie jestem ślepa, mnie nie oszukasz! - palneła. Tym razem przesadziła, ale Riker był w taki szoku, że nie zdołał cokolwiek powiedzieć. Laura zaczeła prześwietlac wzrokiem cały salon, ale zatrzymała się na Ell'u, który czując jej spojrzenie na sobie zaczą się denerwować.
- Ellllll...- zaczeła - Co u Rydel?- zapytała.
- Pojechała po ciebie do szpitala, ale nie rozumiem dlaczego pytasz mnie?- popatrzył na nią podejżliwie.
- No bo przecież, ona się w tob...-
- LAURA WYSTARCZY!!- krzykną Ross. Laura uśmiechneła się chytrze. Czekała na to, aż w końcu wkurzy oaze spokoju-Rossa. - Zakładaj kurtke, wychodzimy!- zarządał. Brunetka przewróciła oczami i niechętnie wstała. Chwyciła kurtke i wydrzeźniając się do blądasa ruszyła w strone drzwi. Wyszli, a chłopcy dalej siedzieli nieruchomo.
- Co to było?- zapytał Rocky. Riker wstał.
- Co ona za głupoty piepszy!?- powiedział i uszedł kilka kroków. Pozostała dwójka spojrzał na niego wzrokiem "napewno?". Ten sie wkurzył. - Nie, nie chce przelecieć Vanessy!- krzykną i pobiegł na góre. Ell i Rocky spojrzeli na siebie.
- Taaaa, jasmneeee!- powiedzieli równocześnie i zaczeli się śmiać.

Szli milcząc. Oboje nie mieli nic do powiedzenia. Ross szedł wpatrzony gdzieś przed siebie, a Laura? Laura jak małe dzieco na spacerze z mamusią ogarniala znudzonym wzrokiem wszystko co się koło niej dzieje. W końcu nie wytrzymała tej ciszy. Staneła w miejscu. Ross uszedł jeszcze dwa kroki i również przystaną odwracając się do brunetki.
- Do kąd idziemy?- zapytała.
- Nie wiem, musiałem wyrwać cię z domu, bo jestem tam chyba jedyną osobą, której nie zalazłaś za skóre.- Słysząc to Laura chamsko się uśmiechneła.
- To prawda. Przyznam się bez bicia, że nie wiem jak cie wkurzyć. Jesteś dla mnie zagadką w tej sprawie. Wiem o tobie wszystko, a ty o mnie jeszcze więcej i to sprawia, że nie potrafie doprowadzić cię do szału.- powiedziala wpatrując się beszczelnie w czekaoladowe oczy blądyna. Jednak zdziwiła się gdy zobaczyła u niego lekki uśmiech.
- Właśnie to sprawia, że jesteś skazana na mnie.- Laura już miała się odgryść, ale przerwał jej znajomy głos...
- Laura!- powiedział ktoś zza jej pleców. Ross odruchowo zmarszczył czoło.
- Matt- wyszeptał sobie pod nosem. Brunetka nie odwróciła się. Gdy Matt zaczą przepraszać Ross pierwszy raz od kilu dni zobaczył w jej oczach jakieś uczucie - smutek. Przymkeła oczy i zaczeła głebiej oddychać, jakby zbierała na coś siłe. Zacisneła dłonie w pięść i otwierając oczy odwróciła się do swojego byłego chłopaka.
- Jak, fajnie było się mną zabawić!? Moimi uczuciami!? Moim sercem!? No jak, podobało się!? Miałeś chociaż troche  frajdy!?- z każdym słowem z jej oczu spływało coraz więcej łez -Przynajmniej jedna osoba się pobawiła, pośmiała i jest teraz szczęśliwa!- Rzucała się, a ludzie patrzyli na nich jak na idiotów. Ross nie wiedział co zrobić. Złapał ją za ramie. Brunetka szybko wyrwała się z dotyku blądyna. Spojrzała na niego ze strachem w oczach. Teraz dotarło do niego, że JĄ DOTKNĄ!!
- NIE DOTYKAJ MNIE!!- krzykneła i uciekła gdzieś płacząc.
- Laura!- krzykną za nią, a następnie spojrzał na Matta. -Cholera jasna, Matt!!- krzykną i pobiegł za przyjaciółką, a brunet nie rozumiejąc co się stało, stał wpatrzony w ziemie. Laura nie wiedziała, gdzie biegnie. Po jej policzkach płyneła rzeka łez. Wbiegła w jakąś uliczke obijając się o ściany. Oparła się o jedną z nich i zjechała po niej plecami. Kolana podsuneła pod brode i schowała twarz. Chwile po niej przybiegł zdyszany Ross. Powoli do niej podszedł i przykucną.
- Zostaw mnie! Chce być sama!- krzykneła niepodnosząc głowy. Blądyn wychylił do niej dłoń, żeby ją objąć, ale w ostatniej chwili zrozumiał, że to zły pomysł.
- Laura, ja wiem, że odpychasz od siebie ludzi, żeby mniej bolało gdy odejdą, ale my nie odejdziemy. Jesteśmy przyjaciółmi, zawsze nimi będziemy...- zaczą "przemowe".
- Przestań piepszyć!!!- krzykneła wstając z ziemi. - Daj mi spokuj!- powiedziała i zaczeła iść.
- Gdzie idziesz?- zapytał zrezygnowany już Ross. Laura odwróciła się i spjrzała zapłakanymi oczami na blądyna.
- Do domu.- rzuciła ze złością i odeszła. Oboje wrócili do swojich domów i zmęczeni dniem zasneli...
*****************************************************************
Yeah!! Na czas. Boże, ale męczący tydzień. Jakiś taki długi ten rozdział. Zdradze wam, że Laura jeszcze troche narozrabia. Chciałabym wam podziękować za ponad 2000 wyświetleń i kilka komentarzy. Jesteście najlepsi!!!
KOMENTUJESZ-MOTYWJESZ!!




wtorek, 1 lipca 2014

Happy Birthday Raini!!

Dziś swoje 21 urodziny obchodzi Raini! Jest mega pozytywną osobą i za to ją kochamy!! Wszystkiego Najlepszego!