niedziela, 4 października 2015

9. "Jak człowiek ociera się o śmierć to zaczyna analizować całe swoje życie..."

Laura wybiegła za Rydel i próbowała znaleźć ją wśród ludzi. Zauważyła ze blondynka wychodzi ze szpitala i usiadła na ławce przed budynkiem. Brunetka szybko ruszyła w tamtą stronę. Rydel usiadła i przyciągnęła kolana bod brodę. Laura wolno podeszła do przyjaciółki i bez słowa usiadła obok.
- Jak się czujesz?- zapytała cicho.
- Trochę mnie poniosło...- odpowiedziała.
- Należało mu się. Zachował się strasznie w stosunku do was.- Laura odgarneła swoje włosy na plecy i zaczęła pocierać ramiona dłońmi. Drugi dzień wakacji, a zimny jak cholera.
- My to nic.- powiedziała Rydel, spuściła nogi na ziemię, usiadła Tak by dobrze widzieć brunetke i złapała ją za rękę.
- Ja jestem jego siostrą. Wybacze mu bo tak mi mówi serce, bo na tym polega bycie rodzeństwem. Nie potrafię być na niego zła. Chłopaki tak samo, Ale... Nie wyobrażam sobie co ty musisz czuć...-
- Przestań. Ja tu jestem najmniej poszkodowana...- zaprzeczala.
- Zranił Cię. Cholernie Cię zranił. A ty i tak udajesz silną. Chciałaś mu wybaczyć, pomimo tego, że  stracił twoje zaufanie. Pomimo tego że już tak naprawdę nie jesteście przyjaciółmi. Dlaczego?- zapytała Rydel. Laura mimowolnie zaczęła szlochac.
- Nie wiem! Nie wiem. Kiedyś...kiedyś bym go znienawidzila, Ale nie potrafię.-
- Dużo przeszlas. Dużo stracilas. Nie dziwię się że nie chcesz stracić też jego.- Blondynka westchnęła głośno. - Ja na twoim miejscu chyba bym nie wytrzymała. Wyjechałabym gdzieś, aby tylko stracić kontakt z rzeczywistością.- Oparła głowę o ławkę. Laura dziwnie się spieła po tym zdaniu. Bała się i nie była pewna. Poprawiła się na ławce i spojrzała w oczy Rydel.
- Muszę Ci coś powiedzieć. Może to nie jest najlepszy czas Ale chce żebyś wiedziała.- zrobiła pauze. Rydel popatrzyła na nią z zaciekawieniem.
- Jesteś dla mnie jak siostra a ja muszę się kogoś poradzić. Niestety Van W takiej sytuacji odpada.- dodała wyraźnie smutna. Delly zaczęła się martwić?
- O czym ty mówisz? W jakiej sytuacji?-
- Vanessa wygrała casting do serialu. Spełniła marzenie. Zostanie aktorką.-
- Nie wyglądasz na przeszczęśliwą.- zauważyła blondynka.
- Przeprowadza się do Los Angeles. A ja z nią.- Laura popatrzyła na przyjaciółkę z nadzieją w oczach. Rydel zaskoczyło to. Na początku była smutna, zła, zdziwiona, ale w końcu te wszystkie uczucia zastapilo zrozumienie. Laura dostała szansę żeby oderwać się od nieprzyjemnej przeszłości. Ale czy chce też odciąć się od Lynch'ów.
- Na początku chciałam zostać. W końcu mam tu was i jeszcze ten wypadek, ale zrozum. W tej sytuacji Ness to moją jedyna, najbliższa rodzina. Chcę z nią tam jechać. Chcę być tam z nią. I do tego dochodzi jeszcze...-
- Ross.- dokonczyla za nią Delly. - Rozumiem cie, ale obiecaj mi że to co zrobił ci Ross nie zmieni naszych relacji.-
- Nigdy.- Dziewczyny przytulily się. Gdy "odklejiły" się od siebie Rydel otarla pojedyncze łzy i zasmiala się. Popatrzyly się na siebie i usmiechnely się smutno. W tej sytuacji nie było ich stać na inny uśmiech.
- Zrobisz coś dla mnie?- przerwała cieszę Rydel. - Może za dużo wymagam, ale obiecaj mi że może za rok, dwa, nie ważne kiedy, Ale kiedyś spróbuj wybaczyć Ross'owi. On jest młody. Głupi. Zrobił coś głupiego, Ale mu naprawdę bardzo na tobie zależy.- Laura nic nie odpowiedziała na te słowa. Tylko uśmiechnęła się lekko...

Rocky siedział w swojej sali szpitalnej cały zdenerwowany. W głowie mu szumialo, a gdy tylko zamykał oczy widział światła auta, które w nich uderzyło. I jeszcze Ell. Nikt mu nie powiedział co z nim. Wie co z Rydel i dzieckiem ale na pytania o przyjaciela nikt mu nie odpowiada. Bał się najgorszego...
- Hej.- podniósł głowę i zobaczy Ross'a. Blondyn wszedł głębiej do sali i usiadł przy łóżku.
- Dzięki Bogu! Może chociaż ty powiesz mi co z Ell'em! Ja tu zaraz zwariuje!- Ross przeczesal włosy ręką.
- Jest w śpiączce. Stan bardzo poważny. Nikogo do niego nie wpuszczają. Oberwał najmocniej.- Rocky klnął na siebie w myślach. Mógł skręcić kierownicą w drugą stronę! Wtedy to on by mocniej dostał! Ale wtedy miał w głowie tylko Rydel i dziecko. Ich też nie zdołał uratować.
- Cholera!- wykrzyczal, bijąc rękami w łóżko. Zapadła cisza. Oboje myśleli o przyjacielu. Co byłoby gdyby teraz nagłe zniknął? - Co ty znowu nawywijałeś? Ness mi opowiadała, po Tym jak już wyplakala wszystkie łzy szczęścia z powodu mojego wybudzenia.- Rocky spojrzał na blondyna, Ale Ross nie widział w jego oczach złości.
- Jesteś na mnie zły?-
- A żałujesz?- Ross nic nie odpowiedział. - Nie jestem. Oboje dobrze wiemy że popelniales gorsze błędy. Ale ja to ja. Gadales z Rydel?-
- Rozmową bym tego nie nazwał.-
- Rozumiem. Daj jej trochę czasu ona też zrozumie.- poklepal brata po ramieniu. - I co? Czyli Maia to ta jedyna?- dodał. Ross pokrecil przeczaco głową.
- Wręcz przeciwnie. Muszę zakończyć ten związek jak najszybciej.- powiedział.
- Ehhhh życie jest cholernie trudne co?- Oboje zamyslili się na chwilę. W tym momencie do sali wpadła Olivia. Zatrzymała się i gdy tylko Rocky ja zauważył zakryla sobie usta dłonią jakby nie mogła uwierzyć że go widzi. Ross widząc jak para wpatruje się w siebie, po cichu opuścił sale.
- Bałam się ze Cię już nie zobaczę.- wyszeptala dziewczyna.
- Usiądz proszę.- Rocky wskazał na krzesło na którym przed chwilą siedział Ross.
- Marwilam się o Ciebie.-
- Wiem i dziękuję. Olivia musimy porozmawiać. To wszystko stało się tak nagle. Cały ten wypadek cala tragedia. Dziecko Rydel i Ell... Długo myślałem. Wiesz jak to jest. Jak człowiek ociera się o śmierć to zaczyna analizować całe swoje życie. Widzi wszystkie popełnione błędy. Patrzy na to co osiągną w życiu, a co stracił. Strasznie długo nad Tym myślałem. Olivia, między nami już nie będzie niczego więcej, a ja potrzebuje dużo, dużo więcej. Nie chce robić ci nadziei. Jesteś...-
- Nie kończ. Jesteś taki jak wszyscy. Najpier rozkochasz w sobie, a później porzucasz. Jesteś zwykłą świnią!- zaczęła szlochac i wyszła z sali. Brunet pomyślał żeby za nią wyjść, Ale po co? Nie chciał jej robić kolejnych nadziei. To wszytko było błędem...

Ross, Riker, Vanessa, Laura i Kelly siedzieli pod salą Ell'a. Każdy siedział i rozmyślał. Kelly nie płakała. Była dobrej myśli. Kochała go i jej serce przepelniała nadzieja. Ness i Lau patrzyły na siebie wymownie, pokiwaly do siebie głowami i wstaly. Reszta popatrzyła na nie.
- Musimy wam coś powiedzieć.- zaczęła starsza Marano Ale szybko spojrzała na siostrę wzrokiem blagajacym o pomoc.
- Vanessa wygrała casting do "Switched at birth".- dokonczyla za nią Laura.
- To wspaniała wiadomość!- powiedział Riker i przytulić czarnowłosą. Ta nie pewnie odwzajemnila uścisk, patrząc przy tym wymownie na Laure. Gdy para odkleiła się od siebie Ness westchnela.
- Serial jest nagrywany w Los Angeles.- powiedziała krótko. Riker I Ross szerzej otworzyli oczy.
- Wyjezdzacie?- zapytał młodszy. Laura zignorowała to.
- Tak. W końcu dostałam wymarzoną pracę. Iiii z Tym miejscem łączy się wiele nieprzyjemnych wspomnień. No bo spójrzcie! Który to już raz lądujemy w Tym szpitalu i płaczemy bo ktoremus z nas coś się stało? - mówiła Ness. Riker spuscil głowę. Van podeszła do niego i ukucneła przed nim. Objęła jego policzek i lekko podniosła jego głowę tak by patrzył jej w oczy.
- Będziemy często przyjeżdżać. W końcu mamy tu Was i rodziców.- powiedziała. Blondyn nadal się w nią wpatrywał. Po chwili dotknął jej ręki na swoim policzku.
- Rozumiem.- wyszeptał. Ness uśmiechnęła się na te słowa.
- To Ja pójdę do Rocky'iego.- powiedziała Laura, odwróciła się na pięcie i denerwując się rozmową z brunetem ruszyła przed siebie. Długo jednak nie szła sama.
- Laura zaczekaj!- usłyszała za sobą Ross'a. - Powiedz że to nie przez mnie wyjeżdżasz!- Popatrzył na nią takim blagalnym wzrokiem że Laura nie mogla wytrzymać jego spojrzenia. Wiedziała że żałuje ale nie Wielka jej część po prostu nie pozwalała jej mu wybaczyć. - To przeze mnie prawda?- zapytał ponownie chłopak.
- Cały świat nie kręci się wokół Ciebie. Zrozum to wreszcie.- powiedziała najchlodniej jak tylko potrafiła i po prostu odeszła. Zostawiając blondyna pogrążonego w rozpaczy...


Rydel błąkała się po korytarzach szpitala. Lekarz kazał jej odpoczywać, Ale gdy leżała bezczynnie w łóżku nie mogla wytrzymać swojej bezradności. Była cholernie przybita. W głowie miała tylko Ell'a i swoje dziecko. Nie była nawet u Rocky'iego. Wiedziała że z nim wszystko dobrze, Ale nie chciała żeby to ona musiała powiadomić go o stanie Ell'a. Wychodziła z założenia ze osoba która przekazuje takie wieści musi być oparciem dla tej która je usłyszy. Jednak wiedziała ze w tym przypadku sama by się załamała. Nagle usłyszała jak ktoś ją woła. Za ściany białego korytarza wyłoniła się postać Stormie. Blondynka szybko ruszyła w stronę mamy.
- Mamo!- krzyknęła i rzuciła się kobiecie w ramiona. Obie zaczęły płakać. Pani Lynch odsunęła córkę lekko od siebie i objęła jej policzki rękami.
- Jak się czujesz? Jak to się stało? Co z Rocky'im? Ell'em? Riker'em? Ross'em? Co z dziewczynami?- kobieta zadawala miliony pytań.
- W samochodzie byłam tylko ja Rocky i Ell. To byly sekundy mamo. Odrocilam się do tyłu bo Ell coś do mnie mówił i gdy znowu spojrzałam do przodu zobaczyłam oslepiajace światło. Rocky spojrzał na mnie z przerażeniem. Próbował skręcać, hamować, zrobić cokolwiek. Było za późno  mamo.- kolejne łzy poplynely po bladym policzku Rydel. Mama ponownie Ją przytuliła, jednak szybko się oderwała od córki.
- Co z dzieckiem?-zapytała. Rydel nie wiedziała co ma odpowiedzieć.
- Starcilam je mamo.- odpowiedziała i zaczęła ponownie szlochac. Stormie po policzku poplynely kolejne łzy i po raz trzci przytuliła córkę. Najmocniej jak potrafiła.
- Tata przyleci razem z rodzicami Ell'a jutrzejszym samolotem. Nam ledwo udało się namówić starsze małżeństwo o odsprzedanie nam swoich biletów.- mówiła córce do ucha.
- Wam?- Rydel zapytała zdziwiona i lekko odchylila się od rodzicielki.
- Niespodzianka.- usłyszała męski głos za sobą. Znajomy głos. Gwałtownie się odwróciła i zobaczyła go. Urósł jakieś 4cm odkąd go ostatnio widziała. Wymężniał. Wyprzystojniał. Wydoroślał. Zmienił się cały. Jedyne co zostało takie same to oczy. Dzisiaj zaplakane.
- Ryland.- wyszeptala i rzuciła się na brata. Stali chwilę ciesząc się swoją obecnoscia. - Boże! Kiedy ja Cię ostatnio widziałam!- mówiła przez łzy.
- Dwa lata temu siostrzyczko.- Ryland glaskal jej blond włosy. - Co z Ell'em?- zapytał.
- Bardzo źle. Stan krytyczny. Nikogo do niego nie wpuszczają.- Brunet odchylil się od Rydel i spojrzał jej w oczy.
- Tęskniłem.-
- Ja też.-

Szum. Chaos. Strach. Ból. Rozpacz. Nadzieja. Cierpienie. Smutek. Łzy.
- Co się stało?!-
- Ell'a zabrali na blok...-

******************

Jej! Skończyłam! Jak wam się podoba?
Mi Tak jakoś słabo :/
Kto był na koncercie? Było tak cholernie perfekcyjnie <3 <3 <3
Oni byli idealni i Ryland był idealny i My byliśmy idealni! Ja już chce kolejny!
Przepraszam że tak długo mnie tu nie było. To był chyba przed ostatni albo przed przed ostatni rozdział, a później.... No nie ważne!
Do miłego! :* :*


wtorek, 1 września 2015

8." (...) Ty uleczysz moje złamane serce"

Kolejne godziny w szpitalu mijały niemiłosiernie długo. Wszyscy byli pogrążeni w rozpaczy. Każdy zadawał sobie pytanie "Dlaczego to nam przytrafia się tyle złego?" Riker zaprowadził zapłakaną Rydel do jej szpitalnego łóżka. Próbował być silny, ale nie potrafił. Jego brat i przyjaciel ciągle byli operowani, a siostrzeniec nie żyje. Jedyne co powodowało w jego sercu chociaż małe poczucie ulgi to to, że Rydel była cała i zdrowa, tylko trochę poobijana. Fizycznie była zdrowa. Gorzej z psychiką. Nie można wyobrazić sobie większego bólu niż strata dziecka. Rydel próbowała wyprzeć to ze swojego mózgu. Na próżno. Skoro i Tak cierpiała, starała się skupić tylko na Rocky'm i Ell'u. Próbowała zapomnieć o śmierci swojego dziecka. Dostała środki uspokajające i zasnęła. Riker czuwał przy jej łóżku długo. Płakał. W takiej chwili płaczą nawet mężczyźni.

W szpitalnej recepcji siedziała niska blondynka. Na codzień śliczna, Ale dzisiaj czerwona i popuchnięta od płaczu. Chłopak, w którym się zakochała leżał właśnie na stole. Z rozmowy lekarzy wynikało, że jego stan jest poważny. Wszystko w rękach lekarzy. Po jej głowie chodziły największe obawy. Poprosiła koleżankę o zastępstwo i pobiegła do pokoju lekarskiego. Tam padla na kanapę i zaczęła płakać, szlochac. Czuła jak rozpada się na milion kawałeczków. Cały czas miała w głowie to co Rocky powiedział jej na ostatniej randce "Olivia, muszę Ci coś powiedzieć. Widzisz, jakiś czas temu miałem problemy. Problemy spowodowane własną głupota. Miałem kiedyś dziewczynę. Miała na imię Alexa. Była najpiękniejszą, najwspanialszą dziewczyną jaką kiedykolwiek znałem. Kochałem... Kocham. Kocham ją najbardziej na świecie. Ale rozstaliśmy się. Z mojej winy. Spiepszyłem wszystko. Gdy tu przyjechałem byłem pusty. Bez emocji, bez celu w życiu. Czułem, że życie już się dla mnie skończyło i wtedy...pojawiłaś się ty. Nowy promień nadzieji. Może to dziwnie zabrzmi na pierwszej randce, ale całe życie myślałem że już nie będę potrafił kogoś pokocha, ale gdy patrzę na Ciebie wiem...wiem, ze to jest możliwe. Że może nam się udać. Że to właśnie Ty uleczysz moje złamane serce...." 
- Przeżyj. Przeżyj to Rocky. Dla mnie.- wyszeptała zalewajac się lazami...


Vanessa siedziała na krześle, na szpitalnym korytarzu. Wpatrywala się w telefon. Powiedziała Riker'owi żeby zajął się siostrą, a ona zadzwoni do ich rodziców. Myślała ze to będzie łatwiejsze. Jednak myśl ze ma powiedzieć to na głos przerażała ją. Myslala...miała nadzieję, ze to nie prawda. Ze to głupi koszmar. Że zaraz się wzbudzi, pojedzie do Lynch'ów i rzuci się Rocky'iemu i Ell'owi na szyję! Że to wszystko nie dzieje się naprawdę. Ale wiedziała ze to jest rzeczywistość. I ze nie może nic zrobić. Nie panowała już nad łzami. Bala się że ich straci. Swoich przyjaciół. Wracała myślami do różnych wspomnień. Jak byli szczęśliwi. Jak to możliwe ze w jednej chwili zawalił im się cały świat. Myslala też o rodzicach. Nidgy nie chciała ponownie czuć tego bólu co po ich starcie. Dzisiaj wszystko do niej wróciło...
- Dzień dobry pani Lynch. Z tej strony Vanessa.-
- Ooo Ness! O co chodzi? Coś się stało? Masz głos jakbyś płakała.-
Vanessa poczuła kolejne łzy.
- Tak bardzo mi przykro proszę pani!- wybuchła.
- Vanessa! Mów co się stało!-
- Rocky, Ell i Rydel mieli wypadek samochodowy.-
- Co? o Mój Boże! Co z nimi? Powiedz że żyją!!!-
- Żyją. Ale chłopaki są w ciężkim stanie. Obaj są operowani-
- A Rydel? Co z nią i dzieckiem?!-
- Rydel jest tylko poobijana.-
- A dziecko!? -
- Nie żyje.- słyszała jak pani Lynch zaczyna szlochac. - Tak mi przykro. Niech Państwo jak najszybciej przyjadą. Oni was potrzebują...-

Laura siedziała na korytarzu przed salą Rydel. Już nie płakała. Była w takim dole emocjonalnym ze nawet płakać nie potrafiła. Siedziała na podłodze. Łokcie opierała na kolanach, głowę miała pochylona w dół, a ręką podtrzymywala sobie włosy. Wpatrywala się w podłogę. Riker przed chwilą opuścił sale Rydel i poszedł do Ness. Została sama ze śpiąca Rydel. Próbowała jakoś ogarnąć bałagan w głowie. Najgorsza była bezradność. Nie mogła zrobić nic. A tak bardzo chciałaby im pomóc. Nienawidziła patrzeć na cierpienia innych. Nie mogła patrzeć jak najbliższe jej osoby cierpią. Nie potrafiła się pozbierać, a jednak postanowiła że tym razem to ona będzie tą silna. Że to ona będzie pocieszać innych, a nie tak jak zawsze oni ją. Że zakopie wojenny topór z Ross'em i będzie dla niego oparciem. Ale gdzie jest Ross...

Zdyszany blondyn opadł na łóżko obok Mai. Zachłannie złapał każdy oddech. Dziewczyna robiła to samo. Zaraz po "zabawach" w samochodzie przenieśli się do domu dziewczyny, gdzie kochali się godzinami. Brunetka spojrzała na Ross'a i uśmiechnęła się. Szybkim zwinnym ruchem usiadła na nim okrakiem i zaczęła całować jego klatkę piersiowa. Chciała więcej. Jeszcze więcej. Pocałunkami przechodziła coraz wyżej i wyżej aż dotarła do ust. Wpila się w nie z taka namietnoscią, jakiej Ross nie widział u jakiej kolwiek innej dziewczyny. W oczach blondyna Maia była ideałem. Seksowna, zmysłowa, uwodzicielska, namiętna. Jednak miała jedna wadę. On się z nią nie kochał. On się z nią piepszył, a zawsze chciał znaleźć sobie dziewczynę, której nie będzie chciał przelecieć, ale będzie chciał z nią uprawiać seks. Tej nocy zrozumiał  że nie kocha Mai. Calowali się dość długo,  Ross zdążył przewrócić dziewczynę na plecy, a sam dominować na górze. Brunetka odepchnela go lekko i gdy ten patrzył na nią powoli rozchyliła nogi. Ross nie czekając długo ponownie rzucił się na dziewczynę. Tym razem zamiast pocałunków, wypełniali pomieszczenie jękami. Po kilku błogich chwilach znów się od siebie oderwali, jednak tym razem Ross wstał i zaczą się ubierać.
- Kotek, już idziesz?- objęła go od tyłu i zaczęła całować po karku.
- Muszę lecieć do szpitala.- Maia przesiadła się na jego kolana. Chwycila jego dłoń i pokierowała ją na swoją piers I namiętnie go pocalowala.
- Muszę. Miałem tam być jakieś 4 godziny temu.- odsuną  się od dziewczyny.
- Za to spędziliśmy ten czas najlepiej jak się dało.- Wymruczała mu do ust. Ross zdjął ja ze swoich kolan i wstał ruszając w stronę wyjścia. - Przyjdziesz jutro?- zapytała zatrzymując go w drzwiach.
- Moi rodzice pojechali na weekend w góry. Mam wolną chatę aż do poniedziałku.-
- Muszę być w szpitalu. Pa.- wyleciał jak strzała z pokoju, a następnie domu dziewczyny. Wpadł do samochodu, Ale go nie zapalił. Położył ręce na kierownicy, a głowę opuścił w dół. Zaczął płakać. Wszystko go Już przerasta. Czuł  się jakby nie miał własnej woli, bo przecież chciał być w szpitalu. Z rodziną. Omamiła go. Złapała w swoje sidła. Nie pozostało mu nic, tylko jechać do szpitala. I modlić się o przebaczenie przyjaciół i rodziny. Zapalił auto i ruszył do szpitala...

Rydel lekko otworzyła oczy. Riker'a nie było już w sali.  Przypomniała sobie ze leży w szpitalu. Szybko zerwała się z łóżka i chciała biec zobaczyć czy operacja już się skończyła. Na korytarzu nie bylo już Laury. Na jej miejscu siedziała jakaś blondwlosa nastolatka. Ma oko miała 16/17 lat. Rydel z przekonaniem że jest odwiedzającym kokos innego na tym korytarzu ominęła ją i poszła w kierunku 2 piętra.
- Przepraszam.- usłyszała za sobą cichy głos. Odwróciła się i zobaczyła tą samą nastolatke. Była śliczną blondynka z niebieskimi oczami. Zapłakanymi oczami. - Jesteś Rydel, prawda?- zapytała prawie szeptem.
- Yyyy tak. Znamy się?- zapytała.
-Nie. Jestem znajomą Ell'a i Rock'iego.- Delly zaskoczyła ta informacja. Myślała że zna wszystkich znajomych swojego brata i przyjaciela. - Wiem, że Ci o mnie nie mówili, Ale gdy dowiedziałam się o wypadku musiałam przyjść.- Rydel nadal stała otempiała.
- Skąd Dowiedziałaś się o wypadku?- zapytała  pierwsze co jej ślina na język przyniosła.
- Wszędzie o tym trąbią. Internet aż huczy, A przed szpitalem stoją reporterzy. Fani oszaleli. Robią ogromne spotkania, by razem czuwać.- powiedziała. - Przyszłam tu bo nie mogłam bezczynnie siedzieć. Nie mogę zostac. Proszę Cię tylko o jedno...- zaczęła szukać czegoś w torebce. Wyciągnęła pastelowo różową kopertę. - Z Rocky'im już sie pozegnalam. Z Ell'em nie mogę. Jak...KIEDY. Kiedy się obudzi, proszę daj mu ten list.- Głowa Rydel prawie eksplodowala z nadmiaru informacji. Zastanawiała się dlaczego ta dziewczyna się z nimi żegna. Nie zgodzilaby sie dac Ell'owi listu, gdyby nie widziała jej oczu. Ona cierpiała tak samo jak ona. Wyciągnęła rękę po kopertę. Blondynka odwróciła się na pięcie i zaczęła iść w stronę windy.
Jednak zatrzymała się na chwile i spojrzała na Rydel.
- Powiedz mu....albo nie. Wszystko jest w lisicie. Bardzo Ci dziękuję.-
- Mogę chociaż wiedzieć jak masz na imię.-
- Spójrz na kopertę.- Rydel spojrzała na różowy papier. W prawym dolnym rogu było napisane "Rydel". Uśmiechnęła się lekko pod nosem, zostawiła list na półce obok swojego łóżka  I ruszyła w stronę sali Rocky'iego. Po drodze postanowiła zajrzeć do Ell'a. Cały czas rozmyslala O przed chwilą poznanej dziewczynie. Dlaczego nic O niej nie wiedziała? Dlaczego ją ukrywali. O czym jeszcze nie wie? Doszła do sali Ellingtona i patrzyła na niego przez szybę. Cały poturbowany. Łzy ponownie napłynęły  jej do oczu.
- Rydel?- usłyszała za sobĄ cichy głos. Znała go. Odwróciła się i zobaczyła ją. Kelly. Nie spodziewała się, że jeszcze kiedy kolwiek ją zobaczy.
- Kelly? Co ty tu robisz?- zapytała.
- To ty nic nie wiesz?- Rydel zaprzeczyla ruchem głowy. - Ja i Ell już od jakiegoś czasu znowu jesteśmy razem. Myślałam że Rocky Ci powiedział...-
- A on wiedział?- Sama nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Czego ona jeszcze nie wie.
- Rydel słuchaj... Jeśli to ze tu jestem Ci przeszkadza to...-
- Zwariowałaś? Nawet nie wiesz jak się cieszę że Cię widzę!- powiedziała i przytulila brunetke. - Po prostu o niczym nie wiedziałam.-
- Też się cieszę że Cię widzę...-


Laura siedziała przed salą Rock'iego z kawą w ręku. Była Padnięta. Miała już dosyć niewygodnej sukienki którą ubrala na randkę. Cały czas myślała o Ross'ie. Dlaczego go Tak długo nie ma? Minęło ponad 5 godzin. A jak coś się stało? (Tsssa jaaaaasne! ~Od aut.)
- Laura!- usłyszała. Zobaczyła idącego W jej stronę Ross'a. Ruszyła w jego stronę biegiem, Ale gdy była coraz bliżej tym poruszała się coraz wolniej. Dlaczego? Bo zobaczyła jak wygląda. Ślady szminki na szyi i kołnierzyku. Roztrzepane włosy i nie dopiety rozporek. Wszystko było dla niej jasne.
- Gdzie byłeś?- zapytała z takim chłodem w swoim głosie jakiego nigdy jeszcze nie słyszała.
- Przepraszam ja... Były korki.- Laura nie wierzyła własnym uszom. Jak śmiał tak bezczelnie kłamać?
- Przez cztery godziny?- Ross czuł że nie jest W dobrej sytuacji. - Twoje rodzeństwo i przyjaciel mieli wypadek i są w szpitalu a Ty zamiast być przy nich piepszyłesz się z tą suką?!- wykrzyczala. Ross nie mógł uwierzyc. Skąd ona to wiedziała?
- Ale przynajmniej ją zaliczyles! Warto było? Jest dobra w łóżku?!- kpila z niego. Bolało ją to. Jak on mógł tak postąpić?!
- Laura wystarczy!- brunetka usłyszała czyjś głos za plecami. Na końcu korytarza stała Rydel. Patrzyła prosto na Ross'a, który opuścił głowę. Podeszła do niego i stanęła na przeciwko wymijajac Laure. - To prawda?- zapytała spokojnie. Blondyn nic nie odpowiedział. - Spójrz na Mnie!- tym razem krzyknęła. Ross walczył sam z sobą, ale w końcu spojrzał na siostrę. Prosto w oczy. - Czy to prawda?- zapytała ponownie.
- Tak.- odpowiedział. Rydel zabolało serce. Zamchnela się i spoliczkowala brata.
- Nienawidzę Cię.- mówiła z nadzwyczajnym spokojem w głosie. Jakby była pozbawiona emocji. - Jesteś zwykłym śmieciem.- po jej policzkach splynely łzy. Wyminela brata i zniknęła za ścianami. Ross stał trzymając rękę na policzku. Laura wpatrywala się w niego. W tym momencie też go nienawidziła.
- Zadowolony jesteś z siebie?- zapytała i pobiegła za Rydel...
**************************************
Witajcie!
Jak tam pierwszy dzień szkoły? Bardzo zmęczeni po wakacjach? XD Ehhh tak szybko minęły :(
Wiecie, chyba lubię pisać smutne rozdziały, bo ten mi się nawet podoba!
A jak już o podobaniu mowa...
Tak strasznie wam dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem! Gdyby ich nie było to rozdział nie pojawił by się dzisiaj. Strasznie mnie zmotywowały! Dziękuję!
I chciałam was przeprosić za błędy, ale uwierzcie mi na słowo pisanie na telefonie jest okropne! Słownik mi zmienia niektóre wyrazy i potem wychodzą mi takie głupoty!
Czekam na wasze opinie dotyczące rozdziału.
Niegrzeczny ten nasz Ross'ek co?
Do Napisania!



czwartek, 27 sierpnia 2015

7."Dlaczego to nie mogłem być ja?!"

- Ell. Dzisiaj nadszedł TEN dzień, na który tak długo czekaliśmy. Było trudno. Nawet bardzo, ale prztrwalismy to razem. Dziękuję Ci! Barcie!- powiedział Rocy, po czym obaj wpadli w swoje ramiona.
- Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy! Mogę przeżyć ten jakże ważny dzień razem z tobą! To będzie najlepszą noc ever!- ekscytowal się Ell.
- Chłopaki to tylko maraton filmowy.- ziewneła Rydel, której serio nie podobał się pomysł z cało nocnym siedzeniem w kinie. Jeszcze do tego chłopcy ciągle coś krzyczeli.
- To nie jest TYLKO marato filmowy! To nasze całe życie przedstawione w 8 filmach!- Rocky aż nie mógł usiedziec na krześle. Razem z Ell'em wstali I zaczęli przebijać sobie piątki. Napier prawami dłońmi, potem lewymi a na sam koniec klatkami piersiówki.
- Tylko nie rozumiem dlaczego mnie tam ciągniecie!- Rydel zaczynała się denerwować. Odłożyła książkę na ławę, wstała z kanapy i ruszyła w stronę kuchni, gdzie ukroiła sobie ogromny kawałek ciasta.
- Bo nikogo nie będzie w domu, a nie zostawimy Cię samej w domu. Hellow! Jesteśmy odpowiedzialni za Ciebie!- Blondynka przewróciła oczami i zrezygnowana ruszyła do swojego pokoju.
- Dajcie mi 10 minut. Ej! Czekaj czekaj! Rodzice pojechali do LA, Ross jest na randce, Ale gdzie jest Riker?- zapytała. Chłopcy spojrzeli na siebie z głupimi usmieszkami.
- Laura zaprosiła go na randkę...-

Restauracja którą wybrał Ross była przecudowna! Laura wprost nie mogła oderwać oczu od pięknego wystroju. Główna sala była ogromna! Sufit był Bardzo wysoko, A ozdabialy go duże kryształowe żyrandole. Wszystkie ściany i meble w budynku były ozłacane. Na każdym stoliku stały świece. Pomiędzy stolikami znajdował się ogromny parkiet, na którym tańczyli wystrojeni ludzie. Laura i Riker przedzierali się przez tłumy, by dojść do stolika przy którym już siedzieli Maia i Ross. Para wpatrywała się w tańczących ludzi. Lau i Riker podeszli do stolika i blondyn jak przystało na dżentelmena odsuną brunetce krzesło, po czym oboje przywitali się z Maią i Ross'em. Młodszy blondyn wpatrywal się w brata w szoku.
- Co ty tu robisz?- zapytał.
- Zaprosilam go. Co, myślałeś ze przyjdę sama na podwójną randkę?- Laura parskneła śmiechem, a Ross przeniósł na nią zabójcze spojrzenie. - Zamowiliscie już coś? Umieram z głodu!- dodała. Cała czwórka wczytała się w menu. Pół godziny później dostali swoje zamówienia i zaczęli spożywać posiłek. Atmosfera panowała dziwnie miała, chociaż nie obyło się bez docinek ze strony Lau i Riker'a. Porozmawiali trochę, potanczyli, pojedli, popili. Mniej więcej dwie godziny od posiłku Ross poprosił Laure na "słówko". Poszli razem na korytarz.
- Dlaczego zaprosiłaś Riker'a?!- zaczął blondyn.
- Bo chciałam żeby to właśnie  on przyszedł tu że mną.... A właśnie! Jak Maia to nasze sexy zdjęcie które zrobił nam paparazzi?- zapytała zlowieszczo się uśmiechając.
- Wyobraź sobie ze bardzo dobrze. Wytlumaczylem jej wszystko i zrozumiała.- odszczekal Ross. Od kilku dni był wyjątkowo poddenrwowany.
- Widziałeś nas na okładce gazety dzisiaj rano?- zrobiła brewki. - I jeszcze ten tytuł! " Czy Ross Lynch ma dziewczynę?!" "Kim jest tajemnicza brunetka?"- Laura zaczęła się śmiać.
- Mam już dosyć tych twoich ciągłych żartów Laura. Odkąd jestem z Maią ciągle masz do mnie o coś pretensje. Rozumiem, martwisz się O mnie, Ale to już chyba lekką przesada. Przyjaciółka cieszylaby się z mojego szczęścia.- zakończył chłopak. Ta wypowiedź zabolało Laure. Zastanawiała się nad odpowiedzią, a w jej oczach mimowolnie pojawiły się łzy.
- Widocznie już nie jesteśmy przyjaciółmi.- rzuciła. Takiej odpowiedzi Ross się nie spodziewał. Nie spodziewała się sama Laura. Stali w milczeniu przez dłuższą chwilę.
- Może lepiej już wracajmy.- powiedział mdło blondyn i oboje ruszyli do stolika
 Byli już w połowie drogi gdy podbiegł do nich blady jak ściana Riker.
- Co sie stało?- zapytała Laura widząc w jakim stanie jest przyjaciel. Blondyn był tak zrozpaczony ze nie mógł wymusić z siebie słowa. W końcu jednak zabrał powierze w płucach i powiedział zachrypnietym głosem.
- Rydel, Rocky i Ell mieli wypadek w drodze do kina. Są w szpitalu.- Ross nie mógł w to uwierzyć, a Laura od razu zaczęła płakać. Riker chwycił ja za rękę.
- My jedziemy do szpitala. Ty zawieź Maie i przyjeżdżaj. Zadzwonię do rodziców.- powiedział i gdy tylko Ross prztaknął ruszył ciągnąc Laure w stronę wyjścia. Nie zwracał uwagi na spływające po policzkach łzy. Ross szybko dobiegł do stolika i od razu poprosił kelnera o rachunek. Zdezorientowana Maia patrzyła na niego jak na idiote.
- Co ty robisz?- zapytała.
- Wychodzimy. Już.- odpowiedział jej blondyn.
- Ale kotek, teraz jesteśmy sami. Możemy zaszaleć.- przybliżyła się do niego i zaczęła bawić się jego czerwonym krawatem.
- Maia! Moje rodzenstwo I przyjaciel mieli wypadek. Muszę Cię odwieść i pedze do szpitala. Już.- powiedział stanowczo i pociągnął dziewczynę do wyjścia. Dziewczyna była tym wyraźnie niezadowolona. Wsiedli do samochodu I ruszyli. Nie odzywali się przez całą drogę. Maia widziala, że blondyn jest zdenerwowany. Tak mocno zaciskał ręce na kierownicy, ze aż całe mu pobladły. Jechali 10 minut aż Ross w końcu zatrzymał się pod domem dziewczyny. Jednak ta zamiast wyjść, przybliżyła się do niego i lekko pocalowala.
- Może wejdziesz na górę? Nikogo nie ma w domu.- powiedziała uwodzicielskim tonem i ponownie wpila się w usta chłopaka, tym razem mocniej.
- Muszę jechać Maia. Dobranoc.- odsuną od siebie dziewczynę i czekał aż wyjdzie. Ta jednak nie zrobiła tego. Szybkim ruchem usiadła na blondynie. Idealnie mieściła się między chłopakiem a kierownicą. Zaczęła namiętnie go całować i rozpoznać białą koszulę. Chłopak na początku nie oddawał pocałunków. Maia zrzucila z niego marynarkę i krawat. Zaczęła jeździć dłońmi po jego nagim torsie. Następnie przeniosła ręce trochę niżej i rozpieła chłopakowi pasek od spodni. Blondyn nie reagował na wszystkie pieszczoty ze strony dziewczyny. Maia wyprostowala się patrząc chłopakowi w oczy zsunela z ramion ramamiaczka sukienki i opuściła ja trochę w dół, pokazując piersi. Ross na początku patrzył na pół naga dziewczynę, a później spojrzał jej w oczy.
- Może jednak zostaniesz?- zapytała i wpila się w jego usta. Jednym szybkim skokiem znalazła się na tylnych siedzeniach samochodu, ciągnąc za sobą blondyna. Tam całkowicie zdjęła z siebie czarną sukienkę i była już tylko w majtkach. Rozłożyła się na plecach i spojrzała wyczekujaco na chłopaka, który właśnie nieudolnie ściągnął spodnie.
- W samochodzie będzie zabawniej...- powiedziala...


Riker i Laura wtargneli do szpitala od razu kierując się do recepcji. Za ladą znaleźli łączącą Olivie, która jak tylko ich zobaczyła wyrzuciła tylko " drugie piętro". Przyjaciele od razu ruszyli schodami na górę. Biegli najszybciej jak mogli. Laura boso, ze szpilkami w rękach. Gdy dobiegli na drugie piętro rzuciły im się w oczy czarne włosy. Vanessa.
- Ness!- krzyknęła Laura i rzuciła sie siostrze w ramiona. Poczuła jej mokre policzki. - Co z nimi?!- zapytała płacząc.
Vanessa wytarla łzy spływające jej po policzku.
- Rydel jest tylko potluczona, teraz ma USG. Rocky i Ell są operowani.- Do oczu Laury napłynęło jeszcze więcej łez. Ness dopiero teraz zauważyła Riker'a. Wyszeptala cicho jego imię i rzuciła się mu w ramiona.
- Dlaczego to musieli być oni? Dlaczeko to nie mogłem być ja?!- zaczął płakać
- Przestań!- krzyknęła i odepchnela go od siebie. - Przestań tak mówić, rozumiesz?!- dodała, upadła na kolana I zaczęła jeszcze bardziej płakać. Riker uklękną przy niej i mocno ja przytulił.
- Przepraszam.- wyszeptał. Laura W tym momencie siedziała na krześle i płakała trzymajac głowę w rękach.  Nagle po korytarzu "przebiegł" dźwięk otwieranych drzwi, z których wyszła zrozpaczona Rydel. Na glowie miała bandaż, była ubrana w szpitalne ubranie, na rękach miala liczne siniaki, a na twarzy opatrunek. Nie zauważyła dziewczyn. Od razu rzuciła się na brata. Szlochajac powiedziała tylko:
- Moje dziecko!...-
*********************
Witam! Dziś z lekka smutno :(
Ehhh nie podoba mi się ten rozdział, tak do połowy. Już niedługo koniec tej historii. Czy będzie z happy-end'em?
Tego nie wiem jeszcze nawet ja XD
Mile widziane komentarze i do napisania!

wtorek, 11 sierpnia 2015

6. "Chcę popełniać błędy razem z tobą!"

Szatynka szła pewna siebie korytarzami firmy. Pewna siebie, ale pełna obaw. Popełniła błąd. Duży błąd. Ale błędy są po to żeby je naprawiać prawda? Pokonała ostatnie dwa schodki, straciła w ostatni zakręt i była już pod drzwiami gabinetu prezesa. Ostatni wdech i wydech i zapukała. Po cichym "prosze" nacisneła na klamkę i weszła do gabinetu.
- Witaj Vanesso! Co Cię do mnie sprowadza?- przywitał się prezes.
- Dzień dobry. Chciałam porozmawiać.-Pan Karet nieco się zdziwił. Wskazał na krzesło.
- Proszę usiąć. O czym chcesz porozmawiać?-  Vanessa przemknęła głośno slinę. Usiadła i zaczęła szperać w torebcę. Po kilku sekundach wyciągnęła kartkę w koszulce i położyła ją na biurku.
- Co to jest?- zapytał prezes i chwycił kartkę wczytując się w nią. -Wypowiedzenie?- był wyraźnie zdziwiony. - Nie rozumiem... Za mało ci płace?-
- Nie! Nie! To nie dlatego!- zapewniała dziewczyna.
 -Więc dlaczego? Vanesso, jesteś jednym z najlepszych fotografów. Moja firma Cię potrzebuje.- nalegał  Pan Karet. Ness nie mogła tego wytrzymać jej poczucie winy wzrosły do maximum. Miała jaz wszystko gdzieś. Uspokoila się i spojrzała prezesowi w oczy.
- Rozprawiczyłam Pana syna.- wyrzuciła jak z karabinu, nawet się przy tym nie zająkneła. Patrzyła jak prezes zmienia nastroje. Najpierw był zdziwiony, a następnie zły. Wstał I poluźnił krawat.
- Niech się Pan nie denerwuje. Sprawdziłam wszystko, zgodnie z prawem Pana syn już legalnie może uprawiać seks od dnia 15 urodzin. Nic Pan na mnie nie ma.- powiedziała najchłodniej jak tylko potrafiła. Wstała i wyszła z gabinetu, a następnie z firmy. Na zewnątrz padało. Ness sie tym nie przyjmowała. Pozwalała by krope deszczu spadały na jej twarz, włosy, ubrania. Stała w miejscu i zwróciła twarz ku niebu. Czuła sie wolna. Wolna od wyrzutów sumienia. Uśmiechnęła się. Nagle zaczęła bec. Omijała ludzi patrzacych na nią jak na idiotke. Nie przyjmowała się tym. Biegła bez przerwy przez 10 minut. Wpadła do domu i do swojego pokoju, zostawiając za sobą mokre ślady. Usiadła przy komputerze i zaczęła szukać. Ciągle coś pisała, wchodziła w nowe linki, aż znalazła. Plan na Nowe życie...

Ell jak zwykle przyszedł do baru, który był jeszcze zamkniety. Wszędzie było pusto. Żadnej żywej duszy. Podszedł do baru i oparł się O niego rekami. Zza lady wyłonił się barman.
- Witaj Barbosso!- chlopak przyblił z nim piątkę. - Rydel U siebie?- zapytał i ruszył wolno w stronę zaplecza.
- oczywiście!- odpowiedział barman. Brunet skierował się do garderoby blondynki. Zapukał i wszedł do pomieszczenia. Przed lustrem siedziała Rydel i zmywala Za mocny makijaż.
- Siema młoda! Zabieram Cię na obiad!- Ryd uśmiechnęła się szeroko jak tylko go zobaczyła.
- Ell...- powiedziała. - Fajnie ze przyszedłeś. Miałam okropną noc.- wstchnela głośno i rzuciła się na kanapę. - A może zamówimy coś tutaj i pójdziemy spać?- Zapytała z nadzieją i ziewnęła. Ell podszedł do niej i poklepał ją po plecach.
- Wstawaj! Idziemy na miasto, tylko musisz się przebrać.- wstał i zaczął szukać czegoś do przebrania w szafie dziewczyny. Po chwili wyciągnął jeansy i biało-czarną bluzkę. - To się nada!- powiedział i rzucił w nastolatke ubraniami. Ta niechętnie wstała do pozycji siedzącej i zaczęła się przebierać.
- Co się stało?- zapytał chłopak.
- Znowu przysłali mi w nocy jakiegoś pijanego oblecha. Jak sobie go przypomnie to aż mię ciarki przechodZą.- Podeszła do Ell'a by pomógł jej zapiąć bluzkę. - Okej jeszcze tylko torebka i lecimy.- Blondynka chwycila chłopaka za rękę i pociągnęła go w stronę wyjścia. Po drodze jeszcze spytali Barbosse czy chce z nimi iść, ten jednak odmówił i ruszyli do knajpy nie daleko klubu. Zamówili spaghetti i zaczęli rozmawiać...
- Nie mogę uwierzyć, że już jutro lecę do Chicago! Do wymarzonej szkoły!- ekscytowala się blondynka. - A to wszystko dzięki tobie... Dziękuję Ell.-
- Nie ma o czym gadać. Ahhh lubię wspierać młode pokolenie!- przewrócił oczami. Oboje się zasmiali.
- Ell, patrzyłam wczoraj na swoje konto i okazało się ze ktoś przelał mi na nie 2000$. Wiesz cis o tym?- zapytała dziewczyna. Chłopak rozłożył ręce na znak że nie i uśmiechnął się szeroko.
- Ell, chciałam Cię poprosić o parę groszy na początek ale 2000$ to zdecydowanie za dużo. Ja nie mogę tego przyjąć.-
- Rydel, zrozum ze jedyne czego teraz chce to, to żebyś  spełniła swoje marzenie. Jutro.- złapał ją za dłoń.
- Obiecaj mi jedno. Choćby nie wiem co się stało, jutro wsiadziesz do tego samolotu, wysiadąiesz w Chicago, znajdziesz sobie PORZĄDNĄ prace, zakochasz się i będziesz żyła długo i szczęśliwie. Jak w bajkach.- zakończył swoją przemowę.
- Obiecuje. Pojedziesz ze mną na lotnisko?- zapytała. - Ty i Rocky?-
- Jasne! Zapytam młodego...- Kelner przyniósł im obiad i oboje zaczęli jeść. Rozmawiając o wszystkim i o niczym. 22 latek i 16 łatka. Kto by pomyślał?
- No mów co Cię gryzie?- zapytała Rydel. Ell wiedział że przed nią niczego nie ukryje. Westchnął głośno i poprawił się na krześle.
- Kelly przyjechała do NY na wakacje i wróciliśmy do siebie...-
- A ty masz wątpliwości, które mają na imię Rydel.- dokonczyla za niego dziewczyna popijając cappuccino.
- Dokładnie, Ale chciałem Ci się pochwalić że poradziłem sobie z tym sam! Kocham Kelly! Nigdy nie przestałem, a Delly to było takie przejściowe zauroczenie.- powiedział jak tylko najpewniej potrafił. Zapewniał sam siebie i udawało mu się to.
- I co pani psycholog o tym sądzi?- zapytał robiąc "brewki". Rydel patrzyła na niego zamyślona.
- Pani psycholog jeszcze nie skończyła ostatecznej diagnozy.- powiedziała. Nie zgadzała się z nim. Jednak nie chciała mu teraz tego mówić. PRZECIEŻ MAJĄ DUZO CZASU.

Ellington po obiedzie z Rydel odprowadził ją do mieszkania, a następnie ruszył w stronę domu Lynch'ów, który już jest jego domem. Chodził ulicami NY obserwując to piękne miasto. Właśnie miał przechodzić obok swojej ulubionej kawiarenki "Vanilia". Knajpka była wbudowana pomiędzy księgarnią a kwiaciarnią. Zamiast ścian miała wstawione szyby, za którymi było widać fajnie umeblowane wnętrze. Przy jego ulubionym stoliku, w rogu sali siedziała Rydel. Nie sama. Razem z nią siedział blondyn. Ell miał wrażenie że go zna. Zastanowił się chwilę a nad jego głową zaswiecila się żarówka. Matt. Zastanowił się dlaczego Delly siedzi z nim, a na dodatek prawie cały czas się śmieją. Był mega zdziwiony, dopóki nie zobaczy jak para namiętnie się całuje. Wtedy był zły. Bardzo zły. Bez zastanowienia wszedł do kawiarni i ruszył w stronę stolika. Gdy tam dotarł para ciągle się całowała. Przestali dopiero gdy usłyszeli głośne westchnięcie że strony Ell'a. Rydel zaskoczona widokiem przyjaciela zarumienią się.
- O mój Boże Ell!- wrzucila wycierając usta. - Wy się chyba nie znacie. Matt to Ellington. Ell to... Matt.- chłopcy podali sobie ręce.
- Miło mi.- powiedział blondyn.
- Dużo o tobie słyszałem. Laura mi opowiadała.- sysyczal.
- Okej. Rozumie. Nie jestem tu mile widziany. To może zostawię was samych?- powiedział i zwrócił się do Rydel. - Będę przy barze.- pocalowal ją i odszedł od dwójki przyjaciół. Blondynka utkwiła wzrok na swoich dłoniach. Ell usiadł obok niej.
- No słucham?- naciskał.
- Chciałam Ci powiedzieć. Chciałam wam wszystkim powiedzieć. Pamiętasz jak spotkaliśmy się Ż Davidem?- zapytała. Chopak pyrztaknął głową.
- Powiedział mi, że gdy on wyszedł z baru ja zostałam z jakimś blondynem i wtedy wszystko sobie przypomniałam. Wspólne picie i...noc. Dotarło do mnie ze to on jest ojcem mojego dziecka- westchnela. Ell'a to dotknęło. Zabolało. Zawsze w głębi duszy miał nadzieję, że ojciec dziecka nigdy się nie znajdzie. On chciał z nim zostać. "Uspokoj się Ell! Kochasz Kelly!" karcił się w myślach.
- Zadzwoniłam do niego i poprosiłam o spotkanie i wszystko mu powiedziałam. O dziwo przyjął to spokojnie i od razu zaproponował alimenty. Spotkaliśmy się kilka razy i tak jakoś wyszło, żeeeee od tygodnia jesteśmy razem.- uśmiechnęła się smutno. Ell przetrawial zdobyte wiadomości. Po chwili namysłów złapał dziewczynę za rękę.
- Cieszę się twoim szczęściem. Rydel, chce żebyś była w końcu szczesliwa i nie popelniala znowu tych samych błędów.-
- Ell! MAMY PRZED SOBA CAŁE ŻYCIE! Popelnimy jeszcze mnóstwo błędów!- chłopak westchnął. Nachylił się do dziewczyny i pocałował W czoło.
- Chcę być przy każdym błędzie który popelnisz. Być i pomagać Ci je naprawiać, być i pozwalać Ci się wyplakac w moje ramię, być i popełniać je ponownie. Pamiętaj ze jeśli ten plant coś Ci zrobi ja zrobię coś jemu. Okej?- zapytał. Rydel zaszkliły się oczy i rzuciła się w jego ramiona.
- Dziękuję!-


Laura wyszykowana na podwójną randkę ruszyła do Lynch'ów. Wiedziala, że Ross już pojechał po Maie. Weszła do domu i po krótkim "dzień dobry" i "część" ruszyła do pokoju Rikera. Pokonała schody i zapukała do niebieskich drzwi chłopaka. Po krótkim "proszę" weszła do środka.
- O hej Lau! Co tam?- przywitał się odkładają słuchawki na biurko.
- Hej! Rikuś słyszałam, że nie lubisz Maii. To prawda?- zapytała.
- Jest taka jakąś dziwną. Bije od niej cwaniactwo i lalusiowatość.- blondyn się wzdrygnął. Laura uśmiechnęła się zadziornie-zlowieszczo słysząc to co chciała...
- Masz ochotę na podwójną randkę...?-
**************************************
Ta dam! Jest! Zastanawialiście się z kim Lau pójdzie na randkę? Albo kto jest ojcem dziecka? Już wiecie! Postanowiłam tego nie przeciągnąć! Takie małe wynagrodzenie braku rozdziałów przez taki długi okres :/ Co u was? Kto jedzie na koncert? Bo ja tak! I chętnie spotkam się z kimś kto czyta mojego bloga! Dawajcie znać!
Do przeczytania!

niedziela, 9 sierpnia 2015

Dobra, wracam!

Moi drodzy! W końcu wracam na Stare śmieci! Przepraszam że tak długo mnie nie było :(( znowu miałam problemy z moim narzędziem pracy (tabletem). Ale już jestem i wracam do pisania! Niestety tableta nadal nie odzyskałam (myślę ze tym razem odszedł na zawsze :,((() Ale będę pisać na telefonie, dlatego już przepraszam za wszystkie błędy i niedociągnięcia! I wszystko jest fajnie i spoko, Ale czy wy dalej chcecie czytać tego bloga? Nie oszukujmy się jestem słabą pisarką (Ale i Tak kocham tego bloga <3) czy dalej będziecie mnie odwiedzać? Czy chcecie dokończyć ta historię? Ja bym chciała... Ale to zawsze zależy tylko od was! Chciałabym was prosić o skonentowanie również tego postu. Co sądzicie o kontynuacji tego bloga?
~Zakochana ❤
Ps. Ależ ja się za wami stesknilam!

poniedziałek, 25 maja 2015

5. Problemy. Wszędzie.


Minęły już dwa tygodnie odkąd Vanessa zaczęła prace w filmie "Flesch". Jej kontakty z innymi pracownikami są stabilne. Ma kilka koleżanek, kolegów... wrogów. Szczególnym znajomym Ness jest nie kto inny jak Kevin. Można powiedzieć, że zaprzyjaźniła się z nim. Pomimo faktu, że Kevin ma 15 lat, mają ze sobą wiele wspólnych tematów. Oczywiście chłopak często nie może powstrzymać się od próby flirtowania z Vaanessą. Jednak są one daremne. Dziewczyna uważa, że Kevin jest uroczy, ale na Boga! On ma 15 lat! Dzisiaj jest kolejny zwyczajny dzień pracy. Chociaż nie tak do końca zwyczajny. Dzisiejszego dnia Kevin wyjątkowo połowę sesji pozuje w ubraniu. I tak mija im dzień, aż do lunchu. Jak zwykle wybrali się razem do pobliskiej kawiarenki. Z powodu deszczu weszli do środka. Zamówili swoje dania, zjedli je i wrócili do firmy. Druga część sesjii była dla Kevina łatwiejsza. Z przyzwyczajenia. Pozbył się ubrań i wskoczył na podest dla modeli. Dzisiejsze zdjęcia są do gazety, więc chłopak starał się jak najlepiej wypaść. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie atmosfera. Po powrocie z kawiarenki oboje zrobili się  spięci. Panowało pomiędzy nimi dziwne napięcie. Ness była jednak tym zadowolona. Ona wiedziała, że Kevin chce...jej ciała. Dawało jej to satysfakcje, ale i niedosyt. Należała ona bowiem do osób, które lubią owoce zakazane. To czego Ness chce, to dostanie. Około godziny 17, planowanego końca pracy, Kevin poprosił Ness o zostanie po godzinach. Uzasadnił to tym, że chce zrobić perfekcyjne zdjęcie. Oczywiście było to kłamstwo. Chciał zostać z Vanessą sam na sam. Dziewczyna trochę zdziwiona, ale zgodziła się. Po godzinie powiedziała, że już na pewno coś wybiorą. Kazała mu się  ubierać, a sama zaczęła sprzątać sprzęt. Wkładała aparat do torby, gdy usłyszała za sobą kroki i dźwięk zamykania drzwi na klucz. Zamarła lekko, a później poczuła, że ktoś stoi za nią. Myślała przez moment, czy warto. Ale tak szczerze mówiąc, kogo to obchodzi? Odwróciła się zamaszyście i wpiła się w usta blondyna. On trochę zaskoczony, z opóźnieniem oddawał pocałunki. Ness usiadła na biurku, jeżdżąc rękami po nagim torsie chłopak. Gdy zorientowała się, że chłopak nie zamierza zrobić nic więcej, sama postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Popchnęła go lekko na krzesło i spojrzała na niego ze zdziwieniem? Rozmyślała przez chwilę i postanowiła, że nie chcę rozbierać się całkowicie przed tym bachorem. Jednym zwinnym ruchem zdjeła z siebie koronkowe majteczki. Wolno podeszła do chłopaka i usiadła mu na kolanach. Kevin był trochę wkurzony, że przez spódnicę nie może zobaczyć nagiej Vanessy. Szatynka przybliżała się do chłopaka, aż w końcu poczuła go w sobie. Zaplątała ręce we włosach chłopaka i ponownie zaczęła go całować. Powoli podnosiła swoje biodra w górę, a następnie opuszczała w dół, dodając tym przyjemności. Kevin w końcu, chciał sam coś zrobić. Więc zaczął poruszać się w dziewczynie, wydając coraz głośniejsze jęknięcia. Gdy krzesło zaczęło mu przeszkadzać oplótł nogi Ness na swoich biodrach, wstał i położył dziewczynę na biurku. Wtedy jego ruchy stały się odważniejsze i szybsze. Myślał, że tym zaimponuje dziewczynie. Tak się nie stało. Dla Vanessy stosunek z tym małolatem był prawdziwą katorgą. Miała ochotę na prawdziwy seks, a nie zabawe z dzieckiem. Postanowiła jednak, że nie będzie taka wredna. Szybkim ruchem obróciła się tak, że teraz to ona była na chłopaku. I teraz to ona wykonywała ruchy. Po jakimś czasie oboje padli na biurko głośno sapiąc. Gdy tylko Ness zrównała oddech, poprawiła spódnice i jakby nigdy nic wyszła z gabinetu...


 Ross, Rydel, Riker, Laura, Rocky i Raini siedzieli w salonie u Lynch'ów. Od godziny gadali i śmiali się popijając wino. Oczywiście Lau i Ross nie odzywali się od siebie, co chwila zerkając na siebie. Jakimś cudem Laura i Raini namówili Lynch'ów na opowieść o i czasach LA. Chłopcy zaczęli opowiadać  o odpałach w klubie, a Rydel o swoim romansie z nauczycielem. Było to dla niej trudne dlatego skupiała się na tych śmiesznych chwilach.
- Siedziałam na lekcji, na historii oczywiście, a on tłumaczył temat. Strasznieeeee nudny! Siedziałam jak idiotka i nudziłam się bazgrząc coś w zeszycie. Nagle wpadłam na pomysł, straszie głupi z resztą!- powiedziała i łyknęła trochę wina. - Wyprostowałam się, poprawiłam włosy i poczekałam aż na mnie spojrzy. Gdy tylko to zrobił wystawiłam lekko nogę z ławki i podciągnęłam wyżej spódnicę. Potem złapałam za sówak od bluzy i zaczęłam go baaaaardzo powoli rozpinać. Biednemu aż język zaczął się plątać.- Dziewczyny zaczęły się śmiać.
- I co potem?- zapytała Raini pochłaniając truskawkę. Rydel uśmiechnęła się chytrze.
- Nic, tylko... okazało się że szkolny schowek na szczotki jest bardzo wygodny...- powiedziała i przygryzła lekko wargę.
- O proszę! A taka grzeczna dziewczynka!- naśmiewała się Laura. Dziewczyny ponownie  wybuchły śmiechem. Chłopcy patrzyli na nie zniesmaczeni.
- Nie chciałem tego wiedzieć.- powiedział Ross wzdrygając się na samą myśl o jego siostrze i tym.. Laura spojrzała chytrze na blondyna.
- Oj nie mów że cię to nie kręci.- powiedziała i wstała. Ross trochę zdziwiony patrzył na poczynania dziewczyny. Laura podeszła do chłopaka.
- Nie..- powiedział zdziwiony. Marano usiadła okrakiem na blondynie i zbliżyła swoją twarz do jego.
- Naprawdę satysfakcjonuję cię nudny seks? Nie lepiej się trochę zabawić.- Położyła rekę na jego torsie i zaczęła powoli po nim jeździć. Ross wodził wzrokiem za ręką przyjaciółki, gdy Laura to zobaczyła chwyciła jego podbródek i podniosła tak by spojrzał jej w oczy.
- Wyobraź to sobie. Twoi rodzice siedzą na niedzielnym obiedzie w jadalni, a ty z Maią szalejecie w łazięce obok. Albo w przebieralni w sklepie.- Laura tak wymieniała. Nagle oboje wybuchli śmiechem. Laura zeskoczyła z blondyna i ocierając łzy śmiechy usiadła obok niego na kanapie. Po pomieszczeniu rozbiegł się dźwięk sms-a. Riker wyciągnął wyciągnął telefon z kieszeni i spojrzał nawyświetlacz.
- Musze wyjść.- powiedział i wstał z fotela.
- Coś się stało?- zapytała Rydel.
- Nie, nic poważnego. Nie martw się. To narazie!- i wyszedł z domu. Przyjaciele powrócili do rozmowy. Laura wyciągnęła telefon.
- Mogę skorzystać z waszego wi-fi?- zapytała. Lynch'owie nie mieli z tym problemu. Brunetka ogarnęła snapa i włączyła Instagrama.
- Wow! Mam 39 powiadomień! Jeszcze pół godziny temu nie miałam żadnego! Co jest grane?- zawołała. Wszystkich to zdziwiło. Przybliżyli się do brunetki. Laura nacisnęła na powiadomienia. Okazało się, że to wszystko to oznaczenia na zdjęciu. Dziewczyna włączyła tą fotografię. Wszyscy otworzyli szerzej oczy. Rydel otrząsnęła się najszybciej.  Szepnęła sobie pod nosem " Co to kurwa jest..?!" Wstała zamaszyście i podbiegła do drzwi tarasowych. Otworzyła je i wyszła na taras.
- No! Gdzie jesteś?! Pokaż się cwaniaczku!-  krzyczała wkurzona.
- Rydel wracaj! Nikogo tam nie znajdziesz!- zawołał za nią Rocky. Blondynka wróciła zdenerwowana do pomieszczenia.
- Aaaa nienawidzę takich ludzi! Czy oni rozumierą co znaczy prywatność!?- chodziła w kółko.
- Rydel! Uspokój się dziewczyno! Musimy to wszystko jakoś na spokojnie ogarnąć! Laura musisz...Yyyyy gdzie jest Laura z Ross'em- zapytała Rani. Rocky i Delly dopiero teraz zauważyli, że tej dwójki nie ma w pomieszczeniu. Usłyszeli krzyki więc ruszyli w ich stronę. Ross i Laura byli w korytarzu prowadzącym do drzwi wejściowych. Dziewczyna powoli kierowała się do wyjścia.
- Ross przestań zwalać wina na mnie!- krzyczał.
- To ty usiadłaś mi na kolanach!-
- Ale to nie ja zrobiłam nam zdjęcie!-
- Ty wiesz jaki teraz będzie szum w mediach? A co jeśli Maia się dowie! O kurwa! Maia!- wykrzyczał, jakby dopiero teraz to do niego dotarło. -
-Przecież ona już jest o ciebie zazdrosna, a co bedzie jak zobaczy to zdjęcie!- zaczął panikować.
- Hymmmm może teraz każe mi się wyprowadzić żebym nieutrzymywała z tobą kontaktu!- odpowiedziała mu.
 -O czym ty do cholery mówisz??-
- O tym! ze twoja dziewczyna "poprosiła" abym ograniczyła z tobą kontakt, bo przez mnie jesteś nieszczęśliwy!- wykrzyczała. Zapadła cisza. Ross trawił przez chwilę słowa brunetki.
- Nie zrobiła by tego.- powiedział oskarżycielskim tonem. Laura prychnęła. Już miał coś odpowiedzieć, ale wtedy dotarło do niej TO.
- Ty mi nie wierzysz.- mówiła prawie szeptem.-Ty mi nie ufasz.- Bolało. Ross wiedział jak brunetka ceniła sobie zaufanie.
- Laura. To nie tak.- zaczął i zbliżył się do brunetki chcąc ją objąć.
- Nie dotykaj mnie!- zaprotestowała, podnosząc ręce w geście obrony. Łzy mimowolnie napłynęły jej do oczu a jedna spłynęła po policzku. Szybko otarła ją rękawem. - Ja już wszystko wiem.- Wychiliła głowę za blondyna i spojrzała na resztę przyjaciół. - Narazie.- powiedziała oschle i ponownie skierowała swój wzrok na Ross'a. - Do zobaczenia na naszej piątkowej randce kotku.- rzuciła cicho i wycierając łzy wybiegła z domu Lynch'ów.
- Laura!- krzyknęła za nią Raini i mówiąc krótkie "cześć" wybiegła za brunetką. Zapadła cisza. Nawet Rydel, która zawsze miała coś do powiedzenia milczała. Ross nie mógł znieść spojrzeń rodzeństwa. Ominął ich i poszedł do swojego pokoju.
- To się porobiło...- powiedział Rocky.

Vanessa siedziała na parapecie w kuchni sojego domu. W ręku trzymała kubek z ciepłym kakaem. Rozmyślała nad dzisiejszym dniem. Miała do siebie ogromne pretensje. Ale zawsze taka była. Najpierw robiła, a potem myślała. Zero zdrowego rozsądku. Usłyszała, że ktoś wchodzi do domu, ale nie przejęła sie tym. Nie odpowiedziała gdy Riker wszedł do kuchni i się z nią przywitał. Blondyn usiadł obok niej.
- No! Czekam na opowieść.- powiedział i dodał otuchy dziewczynie łapiąc ją za rękę. Vanessa upiła łyk herbaty. Westchnęła i powiedziała tonem całkowicie pozbawionym jakichkolwiek uczuć.
- Rozprawiczyłam dzisiaj syna szefa.- nadal nie patrzyła na blondyna. Riker siedział zszokowany.
- Co?- zapytał. Ness lekko prychnęła.
- Najgorsze było to, że to był najgorszy stosunek jaki kiedykolwie przeżyłam. Jaka ja jestem głupia! Na dodatek muszę zrezygnować z wymarzonej pracy!- zaczęła płakać.
- Ciiii.- Rker objoł twarz dziewczyny dłońmi. - Spójrz mi w oczy. Wszystko będzie dobrze.
**************************
Jest. W końcu jest! Trochę wiadomość o tym, że
Ross ma dziewczynę mnie zbiła z tropu.
Następny postaram się dodać szybciej.
I jeszcze mam pytanie. Zastanawiam się z koleżanką
czy założyć nowego bloga. Nie byłby on o tematyce R5.
Byłby ktoś zainteresowany?
Do napisania!

czwartek, 7 maja 2015

Zapowiedź!

Hejooooo!
Wpadam tylko dać wam mały spojler rozdziału 5!
Przepraszam, że jeszcze go nie dodałam, ale pracuje
nad tym :D


***
Odwróciła się zamaszyście i wpiła się w usta blondyna. 
On trochę zaskoczony, z opóźnieniem oddawał pocałunki. Ness usiadła na biurku, jeżdżąc rękami po nagim torsie chłopak.

***
 I co potem?- zapytała Raini pochłaniając truskawkę. Rydel uśmiechnęła się chytrze.
- Nic, tylko... okazało się że szkolny schowek na szczotki jest bardzo wygodny...- powiedziała i przygryzła lekko wargę.

***
- Oj nie mów że cię to nie kręci.- powiedziała i wstała. Ross trochę zdziwiony patrzył na poczynania dziewczyny. Laura podeszła do chłopaka.
- Nie..- powiedział zdziwiony. Marano usiadła okrakiem na blondynie i zbliżyła swoją twarz do jego.
- Naprawdę satysfakcjonuje cię nudny seks?...-

***
- No! Gdzie jesteś?! Pokaż się cwaniaczku!-  krzyczała wkurzona.

***
- Się porobiło...- westchnął Rocky.

Okej!
Myśle, że Was trochę zainteresowałam!
Do zobaczenia!
PS. W rozdziale 5 będzie scena +18!!!!

~Zakochana