Kolejne godziny w szpitalu mijały niemiłosiernie długo. Wszyscy byli pogrążeni w rozpaczy. Każdy zadawał sobie pytanie "Dlaczego to nam przytrafia się tyle złego?" Riker zaprowadził zapłakaną Rydel do jej szpitalnego łóżka. Próbował być silny, ale nie potrafił. Jego brat i przyjaciel ciągle byli operowani, a siostrzeniec nie żyje. Jedyne co powodowało w jego sercu chociaż małe poczucie ulgi to to, że Rydel była cała i zdrowa, tylko trochę poobijana. Fizycznie była zdrowa. Gorzej z psychiką. Nie można wyobrazić sobie większego bólu niż strata dziecka. Rydel próbowała wyprzeć to ze swojego mózgu. Na próżno. Skoro i Tak cierpiała, starała się skupić tylko na Rocky'm i Ell'u. Próbowała zapomnieć o śmierci swojego dziecka. Dostała środki uspokajające i zasnęła. Riker czuwał przy jej łóżku długo. Płakał. W takiej chwili płaczą nawet mężczyźni.
W szpitalnej recepcji siedziała niska blondynka. Na codzień śliczna, Ale dzisiaj czerwona i popuchnięta od płaczu. Chłopak, w którym się zakochała leżał właśnie na stole. Z rozmowy lekarzy wynikało, że jego stan jest poważny. Wszystko w rękach lekarzy. Po jej głowie chodziły największe obawy. Poprosiła koleżankę o zastępstwo i pobiegła do pokoju lekarskiego. Tam padla na kanapę i zaczęła płakać, szlochac. Czuła jak rozpada się na milion kawałeczków. Cały czas miała w głowie to co Rocky powiedział jej na ostatniej randce "Olivia, muszę Ci coś powiedzieć. Widzisz, jakiś czas temu miałem problemy. Problemy spowodowane własną głupota. Miałem kiedyś dziewczynę. Miała na imię Alexa. Była najpiękniejszą, najwspanialszą dziewczyną jaką kiedykolwiek znałem. Kochałem... Kocham. Kocham ją najbardziej na świecie. Ale rozstaliśmy się. Z mojej winy. Spiepszyłem wszystko. Gdy tu przyjechałem byłem pusty. Bez emocji, bez celu w życiu. Czułem, że życie już się dla mnie skończyło i wtedy...pojawiłaś się ty. Nowy promień nadzieji. Może to dziwnie zabrzmi na pierwszej randce, ale całe życie myślałem że już nie będę potrafił kogoś pokocha, ale gdy patrzę na Ciebie wiem...wiem, ze to jest możliwe. Że może nam się udać. Że to właśnie Ty uleczysz moje złamane serce...."
- Przeżyj. Przeżyj to Rocky. Dla mnie.- wyszeptała zalewajac się lazami...
Vanessa siedziała na krześle, na szpitalnym korytarzu. Wpatrywala się w telefon. Powiedziała Riker'owi żeby zajął się siostrą, a ona zadzwoni do ich rodziców. Myślała ze to będzie łatwiejsze. Jednak myśl ze ma powiedzieć to na głos przerażała ją. Myslala...miała nadzieję, ze to nie prawda. Ze to głupi koszmar. Że zaraz się wzbudzi, pojedzie do Lynch'ów i rzuci się Rocky'iemu i Ell'owi na szyję! Że to wszystko nie dzieje się naprawdę. Ale wiedziała ze to jest rzeczywistość. I ze nie może nic zrobić. Nie panowała już nad łzami. Bala się że ich straci. Swoich przyjaciół. Wracała myślami do różnych wspomnień. Jak byli szczęśliwi. Jak to możliwe ze w jednej chwili zawalił im się cały świat. Myslala też o rodzicach. Nidgy nie chciała ponownie czuć tego bólu co po ich starcie. Dzisiaj wszystko do niej wróciło...
- Dzień dobry pani Lynch. Z tej strony Vanessa.-
- Ooo Ness! O co chodzi? Coś się stało? Masz głos jakbyś płakała.-
Vanessa poczuła kolejne łzy.
- Tak bardzo mi przykro proszę pani!- wybuchła.
- Vanessa! Mów co się stało!-
- Rocky, Ell i Rydel mieli wypadek samochodowy.-
- Co? o Mój Boże! Co z nimi? Powiedz że żyją!!!-
- Żyją. Ale chłopaki są w ciężkim stanie. Obaj są operowani-
- A Rydel? Co z nią i dzieckiem?!-
- Rydel jest tylko poobijana.-
- A dziecko!? -
- Nie żyje.- słyszała jak pani Lynch zaczyna szlochac. - Tak mi przykro. Niech Państwo jak najszybciej przyjadą. Oni was potrzebują...-
Laura siedziała na korytarzu przed salą Rydel. Już nie płakała. Była w takim dole emocjonalnym ze nawet płakać nie potrafiła. Siedziała na podłodze. Łokcie opierała na kolanach, głowę miała pochylona w dół, a ręką podtrzymywala sobie włosy. Wpatrywala się w podłogę. Riker przed chwilą opuścił sale Rydel i poszedł do Ness. Została sama ze śpiąca Rydel. Próbowała jakoś ogarnąć bałagan w głowie. Najgorsza była bezradność. Nie mogła zrobić nic. A tak bardzo chciałaby im pomóc. Nienawidziła patrzeć na cierpienia innych. Nie mogła patrzeć jak najbliższe jej osoby cierpią. Nie potrafiła się pozbierać, a jednak postanowiła że tym razem to ona będzie tą silna. Że to ona będzie pocieszać innych, a nie tak jak zawsze oni ją. Że zakopie wojenny topór z Ross'em i będzie dla niego oparciem. Ale gdzie jest Ross...
Zdyszany blondyn opadł na łóżko obok Mai. Zachłannie złapał każdy oddech. Dziewczyna robiła to samo. Zaraz po "zabawach" w samochodzie przenieśli się do domu dziewczyny, gdzie kochali się godzinami. Brunetka spojrzała na Ross'a i uśmiechnęła się. Szybkim zwinnym ruchem usiadła na nim okrakiem i zaczęła całować jego klatkę piersiowa. Chciała więcej. Jeszcze więcej. Pocałunkami przechodziła coraz wyżej i wyżej aż dotarła do ust. Wpila się w nie z taka namietnoscią, jakiej Ross nie widział u jakiej kolwiek innej dziewczyny. W oczach blondyna Maia była ideałem. Seksowna, zmysłowa, uwodzicielska, namiętna. Jednak miała jedna wadę. On się z nią nie kochał. On się z nią piepszył, a zawsze chciał znaleźć sobie dziewczynę, której nie będzie chciał przelecieć, ale będzie chciał z nią uprawiać seks. Tej nocy zrozumiał że nie kocha Mai. Calowali się dość długo, Ross zdążył przewrócić dziewczynę na plecy, a sam dominować na górze. Brunetka odepchnela go lekko i gdy ten patrzył na nią powoli rozchyliła nogi. Ross nie czekając długo ponownie rzucił się na dziewczynę. Tym razem zamiast pocałunków, wypełniali pomieszczenie jękami. Po kilku błogich chwilach znów się od siebie oderwali, jednak tym razem Ross wstał i zaczą się ubierać.
- Kotek, już idziesz?- objęła go od tyłu i zaczęła całować po karku.
- Muszę lecieć do szpitala.- Maia przesiadła się na jego kolana. Chwycila jego dłoń i pokierowała ją na swoją piers I namiętnie go pocalowala.
- Muszę. Miałem tam być jakieś 4 godziny temu.- odsuną się od dziewczyny.
- Za to spędziliśmy ten czas najlepiej jak się dało.- Wymruczała mu do ust. Ross zdjął ja ze swoich kolan i wstał ruszając w stronę wyjścia. - Przyjdziesz jutro?- zapytała zatrzymując go w drzwiach.
- Moi rodzice pojechali na weekend w góry. Mam wolną chatę aż do poniedziałku.-
- Muszę być w szpitalu. Pa.- wyleciał jak strzała z pokoju, a następnie domu dziewczyny. Wpadł do samochodu, Ale go nie zapalił. Położył ręce na kierownicy, a głowę opuścił w dół. Zaczął płakać. Wszystko go Już przerasta. Czuł się jakby nie miał własnej woli, bo przecież chciał być w szpitalu. Z rodziną. Omamiła go. Złapała w swoje sidła. Nie pozostało mu nic, tylko jechać do szpitala. I modlić się o przebaczenie przyjaciół i rodziny. Zapalił auto i ruszył do szpitala...
Rydel lekko otworzyła oczy. Riker'a nie było już w sali. Przypomniała sobie ze leży w szpitalu. Szybko zerwała się z łóżka i chciała biec zobaczyć czy operacja już się skończyła. Na korytarzu nie bylo już Laury. Na jej miejscu siedziała jakaś blondwlosa nastolatka. Ma oko miała 16/17 lat. Rydel z przekonaniem że jest odwiedzającym kokos innego na tym korytarzu ominęła ją i poszła w kierunku 2 piętra.
- Przepraszam.- usłyszała za sobą cichy głos. Odwróciła się i zobaczyła tą samą nastolatke. Była śliczną blondynka z niebieskimi oczami. Zapłakanymi oczami. - Jesteś Rydel, prawda?- zapytała prawie szeptem.
- Yyyy tak. Znamy się?- zapytała.
-Nie. Jestem znajomą Ell'a i Rock'iego.- Delly zaskoczyła ta informacja. Myślała że zna wszystkich znajomych swojego brata i przyjaciela. - Wiem, że Ci o mnie nie mówili, Ale gdy dowiedziałam się o wypadku musiałam przyjść.- Rydel nadal stała otempiała.
- Skąd Dowiedziałaś się o wypadku?- zapytała pierwsze co jej ślina na język przyniosła.
- Wszędzie o tym trąbią. Internet aż huczy, A przed szpitalem stoją reporterzy. Fani oszaleli. Robią ogromne spotkania, by razem czuwać.- powiedziała. - Przyszłam tu bo nie mogłam bezczynnie siedzieć. Nie mogę zostac. Proszę Cię tylko o jedno...- zaczęła szukać czegoś w torebce. Wyciągnęła pastelowo różową kopertę. - Z Rocky'im już sie pozegnalam. Z Ell'em nie mogę. Jak...KIEDY. Kiedy się obudzi, proszę daj mu ten list.- Głowa Rydel prawie eksplodowala z nadmiaru informacji. Zastanawiała się dlaczego ta dziewczyna się z nimi żegna. Nie zgodzilaby sie dac Ell'owi listu, gdyby nie widziała jej oczu. Ona cierpiała tak samo jak ona. Wyciągnęła rękę po kopertę. Blondynka odwróciła się na pięcie i zaczęła iść w stronę windy.
Jednak zatrzymała się na chwile i spojrzała na Rydel.
- Powiedz mu....albo nie. Wszystko jest w lisicie. Bardzo Ci dziękuję.-
- Mogę chociaż wiedzieć jak masz na imię.-
- Spójrz na kopertę.- Rydel spojrzała na różowy papier. W prawym dolnym rogu było napisane "Rydel". Uśmiechnęła się lekko pod nosem, zostawiła list na półce obok swojego łóżka I ruszyła w stronę sali Rocky'iego. Po drodze postanowiła zajrzeć do Ell'a. Cały czas rozmyslala O przed chwilą poznanej dziewczynie. Dlaczego nic O niej nie wiedziała? Dlaczego ją ukrywali. O czym jeszcze nie wie? Doszła do sali Ellingtona i patrzyła na niego przez szybę. Cały poturbowany. Łzy ponownie napłynęły jej do oczu.
- Rydel?- usłyszała za sobĄ cichy głos. Znała go. Odwróciła się i zobaczyła ją. Kelly. Nie spodziewała się, że jeszcze kiedy kolwiek ją zobaczy.
- Kelly? Co ty tu robisz?- zapytała.
- To ty nic nie wiesz?- Rydel zaprzeczyla ruchem głowy. - Ja i Ell już od jakiegoś czasu znowu jesteśmy razem. Myślałam że Rocky Ci powiedział...-
- A on wiedział?- Sama nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Czego ona jeszcze nie wie.
- Rydel słuchaj... Jeśli to ze tu jestem Ci przeszkadza to...-
- Zwariowałaś? Nawet nie wiesz jak się cieszę że Cię widzę!- powiedziała i przytulila brunetke. - Po prostu o niczym nie wiedziałam.-
- Też się cieszę że Cię widzę...-
Laura siedziała przed salą Rock'iego z kawą w ręku. Była Padnięta. Miała już dosyć niewygodnej sukienki którą ubrala na randkę. Cały czas myślała o Ross'ie. Dlaczego go Tak długo nie ma? Minęło ponad 5 godzin. A jak coś się stało? (Tsssa jaaaaasne! ~Od aut.)
- Laura!- usłyszała. Zobaczyła idącego W jej stronę Ross'a. Ruszyła w jego stronę biegiem, Ale gdy była coraz bliżej tym poruszała się coraz wolniej. Dlaczego? Bo zobaczyła jak wygląda. Ślady szminki na szyi i kołnierzyku. Roztrzepane włosy i nie dopiety rozporek. Wszystko było dla niej jasne.
- Gdzie byłeś?- zapytała z takim chłodem w swoim głosie jakiego nigdy jeszcze nie słyszała.
- Przepraszam ja... Były korki.- Laura nie wierzyła własnym uszom. Jak śmiał tak bezczelnie kłamać?
- Przez cztery godziny?- Ross czuł że nie jest W dobrej sytuacji. - Twoje rodzeństwo i przyjaciel mieli wypadek i są w szpitalu a Ty zamiast być przy nich piepszyłesz się z tą suką?!- wykrzyczala. Ross nie mógł uwierzyc. Skąd ona to wiedziała?
- Ale przynajmniej ją zaliczyles! Warto było? Jest dobra w łóżku?!- kpila z niego. Bolało ją to. Jak on mógł tak postąpić?!
- Laura wystarczy!- brunetka usłyszała czyjś głos za plecami. Na końcu korytarza stała Rydel. Patrzyła prosto na Ross'a, który opuścił głowę. Podeszła do niego i stanęła na przeciwko wymijajac Laure. - To prawda?- zapytała spokojnie. Blondyn nic nie odpowiedział. - Spójrz na Mnie!- tym razem krzyknęła. Ross walczył sam z sobą, ale w końcu spojrzał na siostrę. Prosto w oczy. - Czy to prawda?- zapytała ponownie.
- Tak.- odpowiedział. Rydel zabolało serce. Zamchnela się i spoliczkowala brata.
- Nienawidzę Cię.- mówiła z nadzwyczajnym spokojem w głosie. Jakby była pozbawiona emocji. - Jesteś zwykłym śmieciem.- po jej policzkach splynely łzy. Wyminela brata i zniknęła za ścianami. Ross stał trzymając rękę na policzku. Laura wpatrywala się w niego. W tym momencie też go nienawidziła.
- Zadowolony jesteś z siebie?- zapytała i pobiegła za Rydel...
**************************************
Witajcie!
Jak tam pierwszy dzień szkoły? Bardzo zmęczeni po wakacjach? XD Ehhh tak szybko minęły :(
Wiecie, chyba lubię pisać smutne rozdziały, bo ten mi się nawet podoba!
A jak już o podobaniu mowa...
Tak strasznie wam dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem! Gdyby ich nie było to rozdział nie pojawił by się dzisiaj. Strasznie mnie zmotywowały! Dziękuję!
I chciałam was przeprosić za błędy, ale uwierzcie mi na słowo pisanie na telefonie jest okropne! Słownik mi zmienia niektóre wyrazy i potem wychodzą mi takie głupoty!
Czekam na wasze opinie dotyczące rozdziału.
Niegrzeczny ten nasz Ross'ek co?
Do Napisania!