piątek, 4 lipca 2014

28.Nienawiść+Rozpacz

     Narrator
- Ale jak to nienawidzi? Przecież jesteśmy przyjaciółmi.- Rydel złapała się za głowe. Pani psyholog nakazała im usiąść, a sama staneła na przeciwko nich i zaczeła tłumaczyć gestykulując dłońmi.
- Laura, tak jak większość osób po podobnych przejściach, przelała swoje uczucia w strach. To spowodowało, że zamkneła się w sobie. Takie osoby próbują być silne zamieniając strach w nienawiść do innych i do siebie. Chcąc pokazać, że wszystko z nimi dobrze udają nieustraszonych, ale tak naprawde doprowadza to do załamania nerwowego, depresji.- Wszyscy zaniemówili. Jak osoba tak promienna na codzień jak Laura, mogłaby stać się kimś takim. Najlepsza wizytówka Lau to jej piękny uśmiech i radość z życia. Ness miała wrażenie, że ostatnio spotykają ją same złe rzeczy i jak tak dalej pójdzie to sama będzie miała depresje, ale teraz nie jast ważna ona. Najważniejsza jest jej młodsza siostrzyczka.
- Co mamy zrobić?- ktoś zapytał. Wszyscy odwrócili się w strone tego głosu. Stał tam oparty o ściane z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej Ross.
- Być przy niej. Ona będzie was odpychać, mając nadzieje, że ją zostawicie.- W głowach przyjaciół pojawiły się dwa zdania. "Zostawić Laure? Nigdy!"- Musicie ją wspierać, ale nie zmuszać jej do rzeczy na które nie ma ochoty. Ja wiem, że to trudne, ale musicie spróbować.-
- Trudne? To nasza przyjaciółka. Wszystko dla niej zrobimy. Kochamy ją!- powiedział Ross. Wszyscy uśmiechneli się i kiwali potwierdzajaco głową. Pani psyholog pożegnała się z przyjaciółmi i odeszła. Wszyscy siedzieli w milczeniu. Musieli przeanalizoać wszystkie zdobyte informacje. W końcu Rydel olśniła swoim ślicznym uśmiechem i  powiedziała:
- Damy rade. Przywrócimy starą Laure!-

  *3 dni później*
Dzień wyjścia Laury ze szpitala. Grupa przyjaciół codziennie odwiedzała Lau w szpitalu. Czy ich relacje się poprawiły? Można tak powiedzieć. Młodsza Marano zaczeła się do nich odzywać, ale nie tak jak oni by chcieli. Każde zdanie wypowiedziane z jej ust było naśąknięte nienawiścią. Były to chamskie wypowiedzi. Dziś Ness tak bardzo denerwowała się powrotem Lau do domu, że przyszła do Lynchów godzine przed umuwionym spotkaniem. Wszyscy usiedli w salonie i milczeli. Było słychać tylko tykanie zegara. Każdy był zdenerwowany. Każdy miał z Laurą jedyną i wyjątkową relacje. Riker traktował Lau jak siostre. Rydel w końcu ma prawdziwą przyjaciółke. Ell uwielbiał się z nią wygłupiać. Rocky zaufał jej i jej siostrze. Co się żadko zdarza, bo on ufa tylko rodzinie. Raini zawsze byla przyjaciółką młodszej Marano, od przedszkola. Ness i Lau są siostrami, są dla siebie wszystkim. A Ross i Laura to coś nie do opisania. Wszyscy znają się trzy miesiące i tak bardzo się zżyli. A teraz to wszystko się zmienia.
- Rozmawiałam wczoraj z rodzicami. W Londynie nadal wszystkie loty są odwołane. Nie wiedzą kiedy przyjadą.- rzuciła Ness, chcąc podtrzymać rozmowe. Jednak nie udało się, nadal milczeli co chwila patrząc na zegarki lub telefony. Siedzieli tak już godzine, a dla nich to cała wieczność. Postanowili, że do szpitala pojadą Ness, Raini i Rydel, żeby nie przestraszyć Laury. Jeszcze nigdy tak nie milczeli. Zawsze mieli tematy do rozmowy. W końcu są najlepszymi przyjaciółmi. Gdy mineły kolejne 20 minut trzy dziewczyny wstały bez słowa i wyszły z domu. Po chwili było słychać odjerzdżający samochud. Prowadziła Rydel swoim samochodem - Grubaskiem. Po dziesięciu minutach, trzech piosenkach w radiu i 9 zakrentach dojechały na miejsce.

W tym samym czasie chłopcy zamartwiali się w domu. Postanowili, że coś zjedzą, więc Riker zaczą robić kanapki, a Ross zimne napoje. Niestety Skończyło sie to krwawiącym palcem Rikera. Od razu wszyscy rzucili się na polmoc koledze. Ross polewał rane wodą. Ell pobiegł po apteczke, a Rocky stał obok brata i powtarzał "Tylko spokojnie, oddychaj".
- No co ty!?- odgryzł mu się Riker. Po pięciu minutach od powrotu Ella on sam był zaplątany w bandarz, Ross wyciągną drugi z apteczki by pomuc bratu. Rocky robił to co wcześniej, a nasz poszkodowany nadal odmrażał sobie palca pod zimną wodą. W końcu ich akcja zakończyła się powodzeniem. Zrezygnowali z bandarzu i wyciągneli plaster, taki z małpkami, bo uznali, że Riker to król małp. Ponownie usiedli w salonie popijając napoje. Z krwistych kanapek zrezygnowali. Ell z nerwów zaczą gryźć słomki, a Ross ciągle donosił mu nowe. Nagle  usłyszeli dzwonek do drzwi. Wszyscy spojrzeli w tą strone. Ross ruszył otworzyć. Nie wiedzieć czemu, po otworzeniu drzwi spojrzał w dół, nie patrząc na to kto przyszeł. Widział tylko czarne buty.

Dziewczyny przedarły się na drugie piętro. Pewnym krokiem ruszyły do sali Laury. To też się zdziwiły gdy zastały tam tylko zaścielone łóżko.
- Co jest!?- wrzasneła Ness, a Rainy i Rydel otworzyły szeroko usta i oczy. Szybko wybiegły na korytarz, kierując się w strone gabinetu lekarskiego. Jednak nie zdążyły otworzyć drzwi. Wyprzedził je pan doktor wychodzący wraz z policjantami.
- Panie doktorze, gdzie jest moja siostra!?- krzyczała Ness. Lekarz zaczą coś sprawdzać w papierach, które miał w ręku.
- Panna Marano miała wypis o 10.30, a jest 11.00.- odpowiedział lekarz.
- Ale jak, przecież....Laura! Zabije gówniare! Poćwiartuje i spale, a na koniec jej prochy wyrzuce do oceanu, żeby policja nie znalazła..- mówiąc ostatnie słowao zdała sobie sprawe ze swojej głupoty i z niewinnym wzrokiem spojrzała na gliniaży. Za to ci dwaj patrzyli na nią podejżliwie. -Żartuje, oczywiście! To my już będziemy iść. Do widzenia!- Powiedziała i wybiegła ze szpitala. Była tak zła, że Raini i Rydel nawet nic nie mówiły.

W tej chwili Ross witał gościa. "Witał" to złe słowo. Był w szoku gdy w drzwiach zobaczyły Laure. Nie był w stanie nic powiedzieć. Brunetka natomiast nie miała z tym problemu.
- Też miło cię widzieć.- prychneła gdy zobaczyła Rossa z otwartymi ustami. Szybkim i zwinnym ruchem nie dotykając go omineła blądyna i weszła do środka. Po paru sekundach chłopak obudził się i poszedł za Laurą. Brunetka nie patrząc na chłopców siedzących w salonie, którzy byli w takim samym szoku jak Ross podeszła do lodówki. Otworzyła ją i wzrokiem zaczeła ją przeszukiwać. Dobrze wiedziała czego szuka, a znając rodzeństwo Lynchów napewno to znajdzie. Mineło pół minuty gdy w końcu odnalazła pożądany przedmiot. Z zimnego pudełka, zwanego lodówką wyciągneła butelke z kolorowego szkła. Wzieła łyk piwa i ruszyła w strone salonu. Tam rozsiadła się wygodnie w fotelu naprzeciwko chłopaków. Ponownie przyłożyła butelke do ust pokrytych mocno czerwoną szminką. Pijąc jasno żółtą ciecz przymkneła oczy. Gdy je otworzyła zobaczyła trzy pary oczu wpatrujących się w nią. Westchneła.
- Na co się lampicie, jak wół na malowane wrota? Ducha zobaczyliście?- zapytała i teatralnym ruchem odwróciła się, by sprawdzić czy nikt za nią nie stoi. Jednak był tam tylko opierający się o ściane z skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej Ross, obserwujący całą sytuacje. Przewracając oczami ponownie rozsiadła się wygodnie w ciemno brązowym fotelu. Wyglądała inaczej, znacznie inaczej. Trampki lub wyższe buty zamieniła na czarne glany. Spódnice lub kolorowe spodnie, spodenki zamieniła na czarne długie spodnie, a kolorowe bluzki zamieniła na czarną bluze. Ogólnie zmieniła kolory. Chłopcy przeszywali Laure wzrokiem. Brunetka zauwarzyła, że uwarznie przyglądają się jej ubraniom. Wstała i zaczeła się wolno obracać.
- Podoba wam się?!- zapytała. Jednak oni nadal siedzieli z otwartymi ustami nic nie mówiąc. Ponownie westchneła i usiadła już troche poddenerwowana.- moglibyście się odezwać, a nie siedzieć i nic nie robić jak jakieś betony.- Pierwszy obudził się Riker, ale Ell i Rocky też zamkneli już usta.
- Dlaczego okłamałaś Ness?- zapytał. Laura zmarszczyła czoło.
- Moją siostrzyczke!? Bo mnie denerwuje. Żałuje tylko, że nie zobacze jej miny, gdy ogarnie, że nie ma mnie w szpitalu. Ona jest żałosna.- odpowiedziala naśmiewując się.
- Nie mów tak o niej!- podniósł głos Riker. Brunetka zaczeła się śmiać.
- Oj przestań! Bronisz jej tylko dlatego, że chcesz ją przelecieć! Rikuś ja nie jestem ślepa, mnie nie oszukasz! - palneła. Tym razem przesadziła, ale Riker był w taki szoku, że nie zdołał cokolwiek powiedzieć. Laura zaczeła prześwietlac wzrokiem cały salon, ale zatrzymała się na Ell'u, który czując jej spojrzenie na sobie zaczą się denerwować.
- Ellllll...- zaczeła - Co u Rydel?- zapytała.
- Pojechała po ciebie do szpitala, ale nie rozumiem dlaczego pytasz mnie?- popatrzył na nią podejżliwie.
- No bo przecież, ona się w tob...-
- LAURA WYSTARCZY!!- krzykną Ross. Laura uśmiechneła się chytrze. Czekała na to, aż w końcu wkurzy oaze spokoju-Rossa. - Zakładaj kurtke, wychodzimy!- zarządał. Brunetka przewróciła oczami i niechętnie wstała. Chwyciła kurtke i wydrzeźniając się do blądasa ruszyła w strone drzwi. Wyszli, a chłopcy dalej siedzieli nieruchomo.
- Co to było?- zapytał Rocky. Riker wstał.
- Co ona za głupoty piepszy!?- powiedział i uszedł kilka kroków. Pozostała dwójka spojrzał na niego wzrokiem "napewno?". Ten sie wkurzył. - Nie, nie chce przelecieć Vanessy!- krzykną i pobiegł na góre. Ell i Rocky spojrzeli na siebie.
- Taaaa, jasmneeee!- powiedzieli równocześnie i zaczeli się śmiać.

Szli milcząc. Oboje nie mieli nic do powiedzenia. Ross szedł wpatrzony gdzieś przed siebie, a Laura? Laura jak małe dzieco na spacerze z mamusią ogarniala znudzonym wzrokiem wszystko co się koło niej dzieje. W końcu nie wytrzymała tej ciszy. Staneła w miejscu. Ross uszedł jeszcze dwa kroki i również przystaną odwracając się do brunetki.
- Do kąd idziemy?- zapytała.
- Nie wiem, musiałem wyrwać cię z domu, bo jestem tam chyba jedyną osobą, której nie zalazłaś za skóre.- Słysząc to Laura chamsko się uśmiechneła.
- To prawda. Przyznam się bez bicia, że nie wiem jak cie wkurzyć. Jesteś dla mnie zagadką w tej sprawie. Wiem o tobie wszystko, a ty o mnie jeszcze więcej i to sprawia, że nie potrafie doprowadzić cię do szału.- powiedziala wpatrując się beszczelnie w czekaoladowe oczy blądyna. Jednak zdziwiła się gdy zobaczyła u niego lekki uśmiech.
- Właśnie to sprawia, że jesteś skazana na mnie.- Laura już miała się odgryść, ale przerwał jej znajomy głos...
- Laura!- powiedział ktoś zza jej pleców. Ross odruchowo zmarszczył czoło.
- Matt- wyszeptał sobie pod nosem. Brunetka nie odwróciła się. Gdy Matt zaczą przepraszać Ross pierwszy raz od kilu dni zobaczył w jej oczach jakieś uczucie - smutek. Przymkeła oczy i zaczeła głebiej oddychać, jakby zbierała na coś siłe. Zacisneła dłonie w pięść i otwierając oczy odwróciła się do swojego byłego chłopaka.
- Jak, fajnie było się mną zabawić!? Moimi uczuciami!? Moim sercem!? No jak, podobało się!? Miałeś chociaż troche  frajdy!?- z każdym słowem z jej oczu spływało coraz więcej łez -Przynajmniej jedna osoba się pobawiła, pośmiała i jest teraz szczęśliwa!- Rzucała się, a ludzie patrzyli na nich jak na idiotów. Ross nie wiedział co zrobić. Złapał ją za ramie. Brunetka szybko wyrwała się z dotyku blądyna. Spojrzała na niego ze strachem w oczach. Teraz dotarło do niego, że JĄ DOTKNĄ!!
- NIE DOTYKAJ MNIE!!- krzykneła i uciekła gdzieś płacząc.
- Laura!- krzykną za nią, a następnie spojrzał na Matta. -Cholera jasna, Matt!!- krzykną i pobiegł za przyjaciółką, a brunet nie rozumiejąc co się stało, stał wpatrzony w ziemie. Laura nie wiedziała, gdzie biegnie. Po jej policzkach płyneła rzeka łez. Wbiegła w jakąś uliczke obijając się o ściany. Oparła się o jedną z nich i zjechała po niej plecami. Kolana podsuneła pod brode i schowała twarz. Chwile po niej przybiegł zdyszany Ross. Powoli do niej podszedł i przykucną.
- Zostaw mnie! Chce być sama!- krzykneła niepodnosząc głowy. Blądyn wychylił do niej dłoń, żeby ją objąć, ale w ostatniej chwili zrozumiał, że to zły pomysł.
- Laura, ja wiem, że odpychasz od siebie ludzi, żeby mniej bolało gdy odejdą, ale my nie odejdziemy. Jesteśmy przyjaciółmi, zawsze nimi będziemy...- zaczą "przemowe".
- Przestań piepszyć!!!- krzykneła wstając z ziemi. - Daj mi spokuj!- powiedziała i zaczeła iść.
- Gdzie idziesz?- zapytał zrezygnowany już Ross. Laura odwróciła się i spjrzała zapłakanymi oczami na blądyna.
- Do domu.- rzuciła ze złością i odeszła. Oboje wrócili do swojich domów i zmęczeni dniem zasneli...
*****************************************************************
Yeah!! Na czas. Boże, ale męczący tydzień. Jakiś taki długi ten rozdział. Zdradze wam, że Laura jeszcze troche narozrabia. Chciałabym wam podziękować za ponad 2000 wyświetleń i kilka komentarzy. Jesteście najlepsi!!!
KOMENTUJESZ-MOTYWJESZ!!




2 komentarze:

  1. Uhuhu szajelesz dziołachaa :D
    Świetny ! ;o Dzieje się ! <3
    Mam nadzieje że Laura wróci do zdrowia ! Musi ;o Ale może troche narozrabiać :D
    Czekam na next ! <3

    OdpowiedzUsuń