sobota, 14 czerwca 2014
25.Sen+ szok
Laura
Wstałam jak zwykle późno. Pierwsze co zrobiłam, to zerknełam na zegarek. 10:30. Hymm? Jestem głodna. Powoli wstałam i usiadłam na łóżku. Spojrzałam na swój brzuch. Uśmiechnełam się i położyłam na nim dłoń delikatnie masując. To już 9 miesiąc. To już nie długo. Ale nie ma co się teraz rozmarzać. Jestem głodna jak wilk. Założyłam kapcie i zbiegłam do kuchni. Tam jak zwykle był porządek. Tylko na stole leżał kubek po kawie i ubrudzony talerz. Mój menżulek już po śniadaniu. Ale gdzie on teraz jest? Z rozmyśleń wyrwał mnie mój burczący brzuch. Szybkim krokiem doszłam do loduwki i zaczełam rozglądać się za śniadaniem. Hymmmm na co mam dzisiaj ochote? Wybierałam dość długo. W końcu znalazłam! Mozzarele z pomidorami i olivą. Usiadłam i zaczełam pałaszować moje jedzonko. Po skończeniu zaczełam zmywać naczynia po sobie i moim menżulku. Na samął myśl, że już niedługo nasz dom zamieni się w jedno wielkie pudełko zabawek, aż uśmiechnełam się sama do siebie. Popatrzyłam na swoją dłoń. Miałam na niej nieopalony ślad od obrączki. Wytarłam ręce z piany i się stało. Zgubiłam pierścionek zarenczynowy! Zaczeły się poszukiwania. Pod szafkami, krzesłami, pod loduwką, pod łóżkiem. No nigdzie nie ma! Boże on jast taki ważny! To był najpiękniejszy dzień w moim życiu. Oczywiście poza ślubem. Zaprosił mnie na scene i poprosił o ręke, a tłum zrobił wielkie "Aww..". Nie odpowiedziałam tylko zaczełam płakać i rzyciłam sie w jego ramiona. Na drugi dzień pierwsze strony gazet. Ahh to było piękne. A teraz zgubiła pierścionek! Boże on mnie zabije.
- Wróciłem!- Co!!! Cholera!
- Hej kochanie! Już do ciebie ide!- Szybko pościeliłam łóżko, które porozwalałam szukajac pieścionka. Okej trzeba go udobruchać. Zeszłam na dół i od razu rzuciłam się na Rossa.
- A to za co?- zapytał po pocałunku.
- Stęskniłam się- powiedziałam bawiąc się jego włosami.
- Zabieram cię dzisiaj do kina.-
- Serio? A z jakiej to okazji?_
- Zapomniałaś!?- zawołał odrywając się ode mnie.
- O czym?- zapytałam niepewnie.
- Dziś jest rocznica naszych zaręczyn. Dokładnie rok!- Cholera! Mam wrażenie, że od kąd jestem w ciązy za dużo przeklinam.
- Skarbie przepraszam,- przytuliłam go.
- Dobrze, wiem ciąża i te sprawy. Mam coś dla ciebie.- powiedział i zaczą wyciągać coś z kieszeni. Wyciągną małe czerwone pudełeczko. Otworzył je, a tam był mój piersicionek! Myślałam, że go zamorduje.- Przepraszam, że zabrałem go bez twojej zgody, ale nie było by niespodzianki.- założył mi go na palec.
- Czy ty masz pojęcie ile ja go szukałam!- wydarłam się na niego i odwróciłam się udając obrażoną.
- Przepraszam, to nasza pierwsza rocznica i chciałem odnowić pierścionek, bo się troche zniszczył.- zaczą się tłumaczyć. A ja wyciągnełam ręke przed siebie i zaczełam podziwiać obiekt na moim palcu. Boże jak ja kocham tego idiote! Nie wytrzymując dłużej odwrócilam sie do niego i mocno go przytuliłam.
- Dziękuje!- powiedziałam mu do ucha.- Kocham cie!-
- Też cię kocham. Ciebie i naszą córeczke.-
- Ej skąd pomysł, że to dziewczynka. Ja myśle, że to chłopak.- powiedziałm odrywając się od niego.
- Zobaczysz, że dziewczynka.-
- Zobaczysz, że chłopczyk!- i zaczeliśmy się kłócić. Po kłótni, kąpieli i kolacji byliśmy gotowi do wyjścia. Do kina dojechaliśmy w 10 minut. Zakupiliśmy bilety i usiedliśmy na zarezerwowanych miejscach.
- A zobaczysz, że będzie chłopczyk.- nie dawałam za wygraną. Ross tylko się uśmiechną. Czekaliśmy na zaczęcie filu, kiedy poczułam straszny ból. Zazcełam ciężko oddychać.
- Ross chyba się zaczyna.- powiedziałm szeptem.
- Tak, tak już się zaczyna.- odpowiedział myśląc o filmie.
- Ross ja nie mówie o filmie!- Blądyn spojrzał na mnie ze strachem w oczach.
- Okej spokojnie, tylko spokojnie. Oddychaj.- mówił pomagając mi wstać. Wyszliśmy z kina i ruszyliśmy w kierunku samochodu. W szpitalu od razu zabrali mnie na sale. A potem... nie wiem. Chyba zemdlałam. Obudziłm się w sali szpitalnej. Rozejrzałm się po niej. Wszędzie biel. Przy oknie stał wpatrzony w nie Ross. Uśmiechał się.
- Ross?- powiedziałm pytająco. Blądyn podzedł do mojego łóżka.
- I?- zapytałam.
- A mówiłłm, że będzie dziewczynka!- zawołał, a mi zaszkliły się oczy.
- O mój Boże! Naprawde?!- wypełniała mnie radość. Kolejne 20min spędziliśmy na wyborze imienia i rozmowie o naszej córce. W pewnym momencie z korytarza usłyszeliśmy głos małych stupek. Do sali wpadli dwaj bliźniacy.
- Wójek Ross! Ciocia Laura!- krzykneli razem i rzucili się na nas.
- Ej chłopaki mówiłam byście najpierw sprawdzili czy ciocia nie śpi.- mówił Rydel, która włśnie weszła do sali.
- Przepraszamy mamo.- obaj spuścili głowy.
- Nic się nie stało i tak nie spałm.- wtrąciłm się do rozmowy.
- Witam młodych rodziców!- powiedział tak jakby dopiero nas zauwarzyła.
- Witaj witaj, a gdzie męża zgubiłaś?- zapytał Ross całując siostre w policzek.
- Ell odpinał małą z fotelika, a ja musiałm pognać za tymi dwoma łobuzami.- popatrzył na nich chłodnym spojrzeniem. Oni tylko zarumienili sie i wrócili do swojego zajęcia czyli komentowania widoków za onkem.- Ale nie ważne. Mówcie, mam wam gratulować chłopczyka czy dziewczynki?- zapytała zaciągając okulary przeciw słoneczne na włosy.
- Hej, hej, hej- w tym momencie do sali wpadł Ell z córeczką na rękach. Wypócicił małą, a ta od razu podbiegł do chrzestnej- czyli do mnie. - Chłopak czy dziewczynka?- zapytał brunet. Oboje z Rossem spojrzelismy na siebie i odpowiedzielismy chórem.
- Mamy córke!- złapaliśmy się za ręce.
- Wiedziałem.- do sali wpadł Rocky z balonami. Dzieciaki od razu rzuciły się na balony. A Rocky przywitał się ze wszystkimi i podarował mi misia. Następnie razem z Rydel wystawili puste dłonie do Ell'a. Ja i Ross spojrzeliśmy jak na idotów, a biedny Ell wyciągną portfel z kieszeni i położył na każdej dłoni banknot.
- Hehe wszyscy Lynchowe obstawili dziewczynke. Riker też kłócił się z Ness. Ich synek też obstawiał córke. Wyrasta nam kolejny Lynch.- powiedzia dumnie Rocky.
- Zdecydowanie za dużo tych Lynchów.- zaśmieliśmi się z Ell'em.
- Dobra nie ważne. Jak dacie jej na imie.- zapytała Rydel. Już miałam odpowiedziec, ale zauwarzyłam, ze ktoś się nam przygląda zza okna. Wypatrywalam kto to.
- O mój Boże!- szepnełm - Psikus!- krzyknełm. - Ross, Ross to on!- zaczełm wołć, ale nigdzie już nikogo nie było. Pokój już zrobił się ciemny. Byłam tam tylko ja. Aaaaaa. Zaczełm krzyczeć, gdy okazało się, że jestem przywiązana do łóżka. Zamarłm jak zobaczyłm, że zbliża się do mnie Psikus z nożem w dłoni. Ktoś za ścianą krzyczał Laura! Laura!
- P. Lauro! Laura!- ktoś krzyczał. Gdzie ja jestem? Co się dzieje?...
Narrator
- Jak to się obudziła! Wsystko z nią okej! Jak się czuje!- zaczą wypytywać Rocky.
- Zaraz wyjdzie do was lekarz. Ooo już wyszedł!- powiedziała Olivia. Brunet grzecznie podziękował i pobiegł do przyjaciół.
- Panna Laura się obudziła.- powiedział lekarz, a wszyscy zaczeli się przytulać ze szczęścia. Pan dokrtor opowiadał, że okazało się, iż Laura nie budziła się z powodu uderzenia głową o podłoge w czasie upadku, co spowodowalo chwilową nieprzytomność.
- Czy moge do niej zajrzeć?- zapytała Ness.
- Tak oczywiście.-
- A ja?- zapytał Ross, znając odpowieć, bo przecież jest "kimś z rodziny".
- Niestety nie, panna Laura powiedział, że nie chce pana widzieć...(cdn)
*****************************************************************
Dzisiaj mało o sytuacji w szpitalu, ale za to sen Laury. Można powiedzieć, że ich przyszłość xd Oczywiście prócz Psikusa. Słyszeliście, że Laura zrobiła niespodzianke R5 przychodząc na koncert w NY. To takie słodkie *.* Raura is real <3 <5
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Oooo to mnie zaskoczyłaaś :O Ale szął normalniee :D Super :D Czekam na next ! <3
OdpowiedzUsuń