Blondynka przewróciła oczami i odwróciła się od Matta chcąc uciec. Jednak brunet chwycił ją za ramie i przyciągną do siebie.
- Musisz mi pomóc!- powiedział.
- Ooooooo nie! Ja nic nie muszę!- prawie krzyczała. Rydel należała do tych osób, które nienawidzą jak ktoś im rozkazuje.- Posłuchaj mnie cwaniaczku...- zaczęła machając mu palcem przed twarzą. - Nie będziesz mi rozkazywał! Ja jestem cierpliwa, ale nie możesz traktować ludzi jak swoich podwładnych. Tak traktowałeś Laure i tak samo traktujesz mnie! Nie pozwalaj sobie!- skończyła i wzięła głęboki oddech na uspokojenie. Spojrzała w oczy bruneta. Były inne niż kiedyś. Gdy go pierwszy raz spotkała można było w nich zobaczyć cwaniactwo, brawurę, pewność siebie. Gdy przyszedł do szpitala Rydel widziała w nich troskę. Wtedy długo zastanawiała się czy Matt naprawde kocha Laure. Dziś zauważyła, że do troski dołączyło przerażenie. Wtedy odezwała się dobra natura blondynki. Skrzyżowała ręce na piersiach i wypuściła głośno powietrze z ust. - Co chcesz wiedzieć?- zapytała. Oczy bruneta zaszkliły się.- ale nie myśl, że zawsze będę ci pomagać!- Matt uśmiechną się od ucha do ucha i wskazał ławkę. Usiedli na niej i zaczęli rozmawiać. Brunet zadawał coraz to więcej pytań, a Rydel w czaśnie odpowiadania bacznie przyglądała się chłopakowi.
Teraz rozumiem co Laura w nim widziała. Wcześniej patrzyłam na niego jak na jakiegoś egoistycznego dupka, który cały czas pomiatał moją najlepszą przyjaciółką. On jest inny. Teraz to widzę. Naprawdęmu na niej zależy. Jest troskliwy, słodki, uroczy, ale...Jest za późno. Laura mu nigdy nie wybaczy zdrady.- pomyślała. Matt wygodnie rozłożył się na ławce i przejechał dłonią po swoich włosach.
- Ostatnie pytanie.- powiedział wpatrując się w niebo. Rydel spojrzała na niego z zaciekawieniem. - Myślisz, że ona mi jeszcze wybaczy?- wymamrotał.
- Szczerze?- zapytała, a brunet pokiwał żywo głową. - Chyba nie masz szans iiii ja cię proszę żebyś zostawił ją w spokoju. Przeżywa teraz trudny okres i potrzebuje czasu, aż rany się zagoją, ale po niektórych ranach nadal zostają blizny.- powiedziała i spojrzała na wejście do parku. Zauważyła tam znajomą jej postać i nerwowo spojrzała na zegarek. - O cholera!- krzyknęła i zerwała się z ławki. - Musze iść!- rzuciła i zniknęła biegnąc w stronę Davida.
Po kinie Rydel i David poszli na krótki spacer. Blondyn opowiadał różne zabawne i ciekawe historie. Jednak blondynka nie słuchał go. Myślała o wszystkim co dzieje sie teraz w jej życiu. Zawsze starała się pomuc braciom, ale w tej sprawie z Laurą jest bez silna i to doprowadza ją do szału.
- Jestem aż tak nudny?- zapytał David uśmiechając się do Rydel.
- Nie, nie po prostu mam małe problemy rodzinne iiii nie wiem co z tym zrobić?-
- Mogę jakoś ci pomóc?- zapytał jak przystało na dobrze wychowanego.
- Nie, umówiłam się z tobą by zapomnieć o tym i spędzić wieczór w dobrym towarzystwie A teraz idziemy do klubu, wole bawić się z alkoholem we krwi!- powiedziała i pokazał swoje białe ząbki. Ruszyli więc do klubu. Usiedli przy barze i zaczęli pić. Po pierwszym kieliszku blondyn powiedział, że zaraz wróci i ruszył w stronę toalety. Blondynka zamówiła kolejne dwa kieliszki wódki.
- Rydel?- ktoś siedzący obok zapytał. Delly spojrzała w jego stronę
- Ughhh znowu ty?- powieziała widząc siedzącego dwa krzesła dalej Matta. Jednak tym razem nie przeszkadzało jej jego towarzystwo. W końcu każdy nadaje się do picia. Po drugim, trzecim i czwartym kieliszku wrócił do nich David i pili we trójkę.
~następny dzień- rano~
Ubrania były porozrzucane po całym hotelowym pokoju. Zielona sukienka leżała na komodzie, a czarne szpile na kosmetyczce. Rydel zbudziła się, ale nie otwierała oczu. Na jej twarzy pojawił się grymas. Bolała ją głowa i to strasznie. Wyciągnęła rękę szukając budzika, ale go nie znalazł. Gorzej, nie znalazła półki! Wtedy otworzyła oczy i spojrzała na pokój w którym się znajdowała. Jej przerażenie wzrosło gdy zauważyła, że jest całkowicie naga. Westchnęła głośno i oparła głowę o ściane.
- Powtórka z atrakcji, co?- powiedziała sama do siebie i lekko się zaśmiała. Lecz szybko zaprzestała tą czynność i złapała się za obolałą głowe. Niepewnie wstała okryta kołdrą. Pozbierała swoje rzeczy i ruszyła w stronę łazienki. Po relaksującej kąpieli ubrała się, zamknęła pokój i zeszła do recepcji.
- Ile mam płacić?- zapytała recepcjonistkę.
- Pokój został już opłacony.- odpowiedziała miło.
- A można wiedzieć przez kogo?- zapytała zaciekawiona.
- Niestety pan nie przedstawił się.-
- Aha dziękuję ślicznie, do zobaczenia.- pożegnała się i zniknęła z pola widzenia pracownicy hotelu. Ruszyła w stronę domu, do którego czekało ją 20 minut marszu. Z bolącą głową nie było to takie proste.
Ale w końcu dotarła. Westchnęła i pociągnęła klamkę. Ściągnęła buty i ochłodziła obolałe stopy o zimną podłogę. Weszła do kuchni i usłyszał trzy pary zbiegających nóg.
- Rydel Mary Lynch! Co ty sobie wyobrażasz!?- krzyczał Riker.
- Znowu wróciłaś nad ranem?! Gdzie byłaś!- zapytał Ross.
- Czekaliśmy na ciebie do drugiej w nocy!- powiedział z wyrzutem w głosie Rocky. Rydel przewróciła oczami i wyciągnęła z lodówki butelkę wody.
- Możecie ciszej!?- zapytał upijając łyk bezbarwnej cieczy.
- I JESZCZE NA KACU!!- Krzyknęła cała trójka. Rydel jak zwykle rozśmieszył ten widok, ale szybko przestała się śmiać z powodu bólu głowy.
- I znowu dajecie mi kazanie we czwórkę?- zapytała, ale zatrzymała się patrząc na braci. - sorry w trójke!- poprawiła się. Nad głowami chłopców zaświeciły się żarówki.
- No właśnie.- krzykną Ross i wyciągną z kieszeni spodni telefon. Jeździł po ekranie palcem i przyłożył go do ucha. - Ryland!? Rydel znów wróciła do domu nad ranem!-
- Co znowu!? Daj mnie na głośnik!- Ross wykonał polecenie brata i po chwili wszyscy usłyszeli głos wydobywający się ze słuchawki.
- Rydel Mary Lynch jak mogłaś!?- zapytał oburzonym głosem RyRy.
- I znowu kazanie!?- zapytała już znudzona dziewczyna.
- Ty nam je zawsze dajesz!- stwierdził Rocky i w tym momencie usłyszeli, że ktoś schodzi po schodach Rydel usiadła na krześle przy blacie w kuchni.
- Ooooo schodzi mama. Zaraz dostaniesz opiepsz!- krzykną szeptem Riker, tak żeby Stormie nie słyszała, że przeklina. Na schodach ukazała się postać wcześniej wymienionej kobiety. Pani Lynch jeszcze zaspana zawiązywał swój szlafrok. Zeszła na dół i przywitała dzieci krótkim "Dzień dobry". Wtedy podeszła do Rydel.
- Oooo kochanie już wróciłaś? I jak dobrze się bawiłaś.- zapytała jak zawsze miłym głosem, całując córkę w czoło i zakładając jej włosy za ucho.
- Tak w sumie to nie pamiętam.- powiedział smutna.
- Uuuuu niech zgadnę kac?- zapytała córki, a ta kiwnęł twierdząco głową.- Zaraz dam ci aspirynę.- powiedział i ruszyła w stronę półki z lekarstwami. Chłopcom szczęki opadły aż na podłogę.
- Iiii tyle? Żadnego ochrzanu? Nic?- zapytał Ryland.
- Oooooo synku nie zauważyłam cię! Za za co miałby być ochrzan?- zapytał jakby nigdy nic.
- Rydel wróciła do domu nad ranem! Jak my coś takiego zrobimy to obie się na nas drzecie!- obudził się Riker.
- Oj chłopcy jeszcze nie zauważyliście zasad w naszym domu. Rydel to córeczka tatusia i to od niego dostanie ochrzan, a wy to synkowie mamusi czyli mnie. Martwicie się o siebie nawzajem i dlatego tak się dziwnie podzieliliśmy w tych sprawach. A teraz koniec tematu i siadajcie do śniadania. A ty RyRy też sobie coś przygotuj!- rozkazała. Ryland pożegnał się ze wszystkimi i rozłączył się. Wszyscy usiedli przy stole i zaczęli jeść najważniejszy posiłek dnia, czyli śniadanie.
~kilka godzin póżniej~
Rydel zasnęła w salonie, a chłopcy oglądają telewizje. Rocky oczywiście bawi się telefonem. W końcu podniósł z nad niego wzrok i popatrzył na śpiącą siostrę.
- Ooooo jest taka słodka jak śpi- powiedział patrząc na nią czule.- Dorysujmy jej wąsy!- zaproponował i wstał z fotela po długopis. Jednak wyprzedził go odgłos otwierających się drzwi. Wszyscy spojrzeli w ich stronę. Po paru sekundach do salonu weszła rozpromieniona Vanessa.
- Kto jest genialny?- zapytała rozkładając ręce.
- Yyyy zgaduje, że ty, ale dlaczego.- zapytał Riker.
- Udało mi się namówić Laure żeby poszła do psychologa.- powiedziała zaczynając taniec radości.
- I myślisz, że to pomoże?- zapytał Rocky z przerażoną miną, zpowodowaną tańcem Ness. Czarnowłosa spoważniała i usiadła w fotelu. Wypuściła głośno powietrze z ust.
- Nie wiem. Mam nadzieje. Siedzi u niej już godzine. Właśnie po nią jadę ale pomyślałm, że wstąpie i zobacze co u was.- uśmiechnęła się ciepło.
- U nas? Po staremu. Przez mały wybryczek Rydel- tu wskazał na śpiącą siostrę- poczuliśmy się jakbyśmy dalej mieszkali w Kaliforni.-
- Niech zgadnę.- popatrzyła na Rydel.- Ma wory pod oczami czyli pewnie wrócił nad ranem z randki, a na stole leży aspiryna czyli ma kaca.- chłopcy patrzyli na nią z otwartymi ustami.
- Dobra jesteś!- powiedział Rocky. Ness zaśmiała się i kontem oka spojrzała na zegarek.
- O cholercia, spóźnię się!- krzyknęła i wybiegła bez pożegnania z domu przyjaciół.
Siostry weszły do domu. Przez całą drogę nie odzywały się do siebie. Ness otworzyła drzwi i wpuściła Laure do środka. Powiesiła skórzaną kurtkę i weszła do salonu. Laura usiadła na kanapie, zdjęła buty rzucając nimi w dwie inne strony i zaczęła masować obolałe stopy. W głowie przeklinała sama na siebie, że kupiła tak nie wygodne buty. Ness wyciągnęła komórkę i zaczeła pisać sms-y, co jakiś czas spoglądając na siostrę Po intensywnym masażu swoich dolnych kończyn Laura wstała i skierowała się w stronę schodów.
- Może powiedziałabyś coś? Cokolwiek! O czym rozmawiałaś z panią psycholog?- zapytała wstając z fotela i podchodząc do siostry kilka kroków. Laura chamsko się uśmiechnęła i podeszła do siostry.
- Naprawdę chcesz wiedzieć?- zapytała, ale nie zaczekała na odpowiedzi -Rozmawiałyśmy o tobie, a dokładniej o tym jak bardzo cię nienawidzę! Jesteś dla mnie nikim! Nic nieznaczącym śmieciem, którego można łatwo usunąć. Osobą, która jest dla mnie największym wrogiem, a nie siostrą na której moge polegać. Nienawidze cię rozumiesz, nienawidzę!- powiedziała i jakby nigdy nic weszła po schodach na górę. Ness zaczeła ciężko oddychać. Serce zaczeło ją boleć i nie mogła ustać na nogach. Zakryła sobie twarz i zaczęła płakać. Nie wiedziała co z sobą zrobić. Wybiegła z domu. Biegła, choć nie wiedziała gdzie. Coraz więcej łez napływało jej do oczu. Oparła się o ławkę. Nagle zauważyła znajomy dom. Dom przyjaciół. Podeszła i zapukała w drzwi. Otworzył Ross. Był zszokowany wyglądem Ness. Podkrążone oczy, rozmazany makijaż i zaczerwieniona skóra.
- Co się stało?- zapytał, lecz w odpowiedzi Ness rzuciła się na niego. Ross zaprowadził ją do salonu i zaparzył herbatę słuchając wraz z rodzeństwem co powiedziała Laura. Podał jej gorący kubek. Ness miała kolana podciągnięte pod brode, a rękawy zaciągnięte aż do połowy palców. Cała drżała.
- Żebyście widzieli jej oczy. Były zapełnione nienawiścią, ale dlaczego do mnie? Co ja jej takiego zrobiłam?- pytała przyjaciół, lecz oni nie znali odpowiedzi. Po godzinie pocieszania Riker postanowił odprowadzić Ness do domu. Ubrał kurtkę i wyszli. Blondyn próbował poprawić nastrój przyjaciółce, ale jego starania nie pomogły. Czarnowłosa ciągle była przygnębiona. Przed domem Marano przytulił ją i pożegnał się. Vanessa zmęczona dniem postanowiła wziąć kąpiel. Przechodząc obok pokoju siostry zastała zgaszone światło. Spała, nic dziwnego, było już grubo po jedenastej. Przeszła do łazienki, rozebrała się i zanurzyła w gorącej wodzie szepsząc "Tego było mi trzrba". Po kąpieli ubrała się w piżame i nie czując chęci snu poszła oglądać telewizję. W pewnym momencie dostała sms-a od Rikera.
- Dasz sobie rade?-
- A jak myślisz- odpisała.
- Zaraz będę...- jak napisał tak zrobił. Po dziesięciu minutach był w domu Marano. Ness wyciągnęła wino, usiedli w salonie i przegadali całą noc...
*****************************************************************
Wróciłam! Przepraszam, że kazałam wam tyle czekać, ale już jestem! Jak tam wrażenia jeśli chodzi o nową Ep Heart made up on you? Ja się zakochałam *.* Po prostu genialna! Jeśli chodzi o rozdział to trochę nudny, ale zależało mi na tym wątku z Rydel i jej nocowaniem w hotelu! Później dowiecie się czemu. A teraz życzę miłego wekendu i do przeczytania!
Następny rozdział: piątek.
Supcio!!!
OdpowiedzUsuńDawaj next!!!!