- Ell. Dzisiaj nadszedł TEN dzień, na który tak długo czekaliśmy. Było trudno. Nawet bardzo, ale prztrwalismy to razem. Dziękuję Ci! Barcie!- powiedział Rocy, po czym obaj wpadli w swoje ramiona.
- Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy! Mogę przeżyć ten jakże ważny dzień razem z tobą! To będzie najlepszą noc ever!- ekscytowal się Ell.
- Chłopaki to tylko maraton filmowy.- ziewneła Rydel, której serio nie podobał się pomysł z cało nocnym siedzeniem w kinie. Jeszcze do tego chłopcy ciągle coś krzyczeli.
- To nie jest TYLKO marato filmowy! To nasze całe życie przedstawione w 8 filmach!- Rocky aż nie mógł usiedziec na krześle. Razem z Ell'em wstali I zaczęli przebijać sobie piątki. Napier prawami dłońmi, potem lewymi a na sam koniec klatkami piersiówki.
- Tylko nie rozumiem dlaczego mnie tam ciągniecie!- Rydel zaczynała się denerwować. Odłożyła książkę na ławę, wstała z kanapy i ruszyła w stronę kuchni, gdzie ukroiła sobie ogromny kawałek ciasta.
- Bo nikogo nie będzie w domu, a nie zostawimy Cię samej w domu. Hellow! Jesteśmy odpowiedzialni za Ciebie!- Blondynka przewróciła oczami i zrezygnowana ruszyła do swojego pokoju.
- Dajcie mi 10 minut. Ej! Czekaj czekaj! Rodzice pojechali do LA, Ross jest na randce, Ale gdzie jest Riker?- zapytała. Chłopcy spojrzeli na siebie z głupimi usmieszkami.
- Laura zaprosiła go na randkę...-
Restauracja którą wybrał Ross była przecudowna! Laura wprost nie mogła oderwać oczu od pięknego wystroju. Główna sala była ogromna! Sufit był Bardzo wysoko, A ozdabialy go duże kryształowe żyrandole. Wszystkie ściany i meble w budynku były ozłacane. Na każdym stoliku stały świece. Pomiędzy stolikami znajdował się ogromny parkiet, na którym tańczyli wystrojeni ludzie. Laura i Riker przedzierali się przez tłumy, by dojść do stolika przy którym już siedzieli Maia i Ross. Para wpatrywała się w tańczących ludzi. Lau i Riker podeszli do stolika i blondyn jak przystało na dżentelmena odsuną brunetce krzesło, po czym oboje przywitali się z Maią i Ross'em. Młodszy blondyn wpatrywal się w brata w szoku.
- Co ty tu robisz?- zapytał.
- Zaprosilam go. Co, myślałeś ze przyjdę sama na podwójną randkę?- Laura parskneła śmiechem, a Ross przeniósł na nią zabójcze spojrzenie. - Zamowiliscie już coś? Umieram z głodu!- dodała. Cała czwórka wczytała się w menu. Pół godziny później dostali swoje zamówienia i zaczęli spożywać posiłek. Atmosfera panowała dziwnie miała, chociaż nie obyło się bez docinek ze strony Lau i Riker'a. Porozmawiali trochę, potanczyli, pojedli, popili. Mniej więcej dwie godziny od posiłku Ross poprosił Laure na "słówko". Poszli razem na korytarz.
- Dlaczego zaprosiłaś Riker'a?!- zaczął blondyn.
- Bo chciałam żeby to właśnie on przyszedł tu że mną.... A właśnie! Jak Maia to nasze sexy zdjęcie które zrobił nam paparazzi?- zapytała zlowieszczo się uśmiechając.
- Wyobraź sobie ze bardzo dobrze. Wytlumaczylem jej wszystko i zrozumiała.- odszczekal Ross. Od kilku dni był wyjątkowo poddenrwowany.
- Widziałeś nas na okładce gazety dzisiaj rano?- zrobiła brewki. - I jeszcze ten tytuł! " Czy Ross Lynch ma dziewczynę?!" "Kim jest tajemnicza brunetka?"- Laura zaczęła się śmiać.
- Mam już dosyć tych twoich ciągłych żartów Laura. Odkąd jestem z Maią ciągle masz do mnie o coś pretensje. Rozumiem, martwisz się O mnie, Ale to już chyba lekką przesada. Przyjaciółka cieszylaby się z mojego szczęścia.- zakończył chłopak. Ta wypowiedź zabolało Laure. Zastanawiała się nad odpowiedzią, a w jej oczach mimowolnie pojawiły się łzy.
- Widocznie już nie jesteśmy przyjaciółmi.- rzuciła. Takiej odpowiedzi Ross się nie spodziewał. Nie spodziewała się sama Laura. Stali w milczeniu przez dłuższą chwilę.
- Może lepiej już wracajmy.- powiedział mdło blondyn i oboje ruszyli do stolika
Byli już w połowie drogi gdy podbiegł do nich blady jak ściana Riker.
- Co sie stało?- zapytała Laura widząc w jakim stanie jest przyjaciel. Blondyn był tak zrozpaczony ze nie mógł wymusić z siebie słowa. W końcu jednak zabrał powierze w płucach i powiedział zachrypnietym głosem.
- Rydel, Rocky i Ell mieli wypadek w drodze do kina. Są w szpitalu.- Ross nie mógł w to uwierzyć, a Laura od razu zaczęła płakać. Riker chwycił ja za rękę.
- My jedziemy do szpitala. Ty zawieź Maie i przyjeżdżaj. Zadzwonię do rodziców.- powiedział i gdy tylko Ross prztaknął ruszył ciągnąc Laure w stronę wyjścia. Nie zwracał uwagi na spływające po policzkach łzy. Ross szybko dobiegł do stolika i od razu poprosił kelnera o rachunek. Zdezorientowana Maia patrzyła na niego jak na idiote.
- Co ty robisz?- zapytała.
- Wychodzimy. Już.- odpowiedział jej blondyn.
- Ale kotek, teraz jesteśmy sami. Możemy zaszaleć.- przybliżyła się do niego i zaczęła bawić się jego czerwonym krawatem.
- Maia! Moje rodzenstwo I przyjaciel mieli wypadek. Muszę Cię odwieść i pedze do szpitala. Już.- powiedział stanowczo i pociągnął dziewczynę do wyjścia. Dziewczyna była tym wyraźnie niezadowolona. Wsiedli do samochodu I ruszyli. Nie odzywali się przez całą drogę. Maia widziala, że blondyn jest zdenerwowany. Tak mocno zaciskał ręce na kierownicy, ze aż całe mu pobladły. Jechali 10 minut aż Ross w końcu zatrzymał się pod domem dziewczyny. Jednak ta zamiast wyjść, przybliżyła się do niego i lekko pocalowala.
- Może wejdziesz na górę? Nikogo nie ma w domu.- powiedziała uwodzicielskim tonem i ponownie wpila się w usta chłopaka, tym razem mocniej.
- Muszę jechać Maia. Dobranoc.- odsuną od siebie dziewczynę i czekał aż wyjdzie. Ta jednak nie zrobiła tego. Szybkim ruchem usiadła na blondynie. Idealnie mieściła się między chłopakiem a kierownicą. Zaczęła namiętnie go całować i rozpoznać białą koszulę. Chłopak na początku nie oddawał pocałunków. Maia zrzucila z niego marynarkę i krawat. Zaczęła jeździć dłońmi po jego nagim torsie. Następnie przeniosła ręce trochę niżej i rozpieła chłopakowi pasek od spodni. Blondyn nie reagował na wszystkie pieszczoty ze strony dziewczyny. Maia wyprostowala się patrząc chłopakowi w oczy zsunela z ramion ramamiaczka sukienki i opuściła ja trochę w dół, pokazując piersi. Ross na początku patrzył na pół naga dziewczynę, a później spojrzał jej w oczy.
- Może jednak zostaniesz?- zapytała i wpila się w jego usta. Jednym szybkim skokiem znalazła się na tylnych siedzeniach samochodu, ciągnąc za sobą blondyna. Tam całkowicie zdjęła z siebie czarną sukienkę i była już tylko w majtkach. Rozłożyła się na plecach i spojrzała wyczekujaco na chłopaka, który właśnie nieudolnie ściągnął spodnie.
- W samochodzie będzie zabawniej...- powiedziala...
Riker i Laura wtargneli do szpitala od razu kierując się do recepcji. Za ladą znaleźli łączącą Olivie, która jak tylko ich zobaczyła wyrzuciła tylko " drugie piętro". Przyjaciele od razu ruszyli schodami na górę. Biegli najszybciej jak mogli. Laura boso, ze szpilkami w rękach. Gdy dobiegli na drugie piętro rzuciły im się w oczy czarne włosy. Vanessa.
- Ness!- krzyknęła Laura i rzuciła sie siostrze w ramiona. Poczuła jej mokre policzki. - Co z nimi?!- zapytała płacząc.
Vanessa wytarla łzy spływające jej po policzku.
- Rydel jest tylko potluczona, teraz ma USG. Rocky i Ell są operowani.- Do oczu Laury napłynęło jeszcze więcej łez. Ness dopiero teraz zauważyła Riker'a. Wyszeptala cicho jego imię i rzuciła się mu w ramiona.
- Dlaczego to musieli być oni? Dlaczeko to nie mogłem być ja?!- zaczął płakać
- Przestań!- krzyknęła i odepchnela go od siebie. - Przestań tak mówić, rozumiesz?!- dodała, upadła na kolana I zaczęła jeszcze bardziej płakać. Riker uklękną przy niej i mocno ja przytulił.
- Przepraszam.- wyszeptał. Laura W tym momencie siedziała na krześle i płakała trzymajac głowę w rękach. Nagle po korytarzu "przebiegł" dźwięk otwieranych drzwi, z których wyszła zrozpaczona Rydel. Na glowie miała bandaż, była ubrana w szpitalne ubranie, na rękach miala liczne siniaki, a na twarzy opatrunek. Nie zauważyła dziewczyn. Od razu rzuciła się na brata. Szlochajac powiedziała tylko:
- Moje dziecko!...-
*********************
Witam! Dziś z lekka smutno :(
Ehhh nie podoba mi się ten rozdział, tak do połowy. Już niedługo koniec tej historii. Czy będzie z happy-end'em?
Tego nie wiem jeszcze nawet ja XD
Mile widziane komentarze i do napisania!
czwartek, 27 sierpnia 2015
wtorek, 11 sierpnia 2015
6. "Chcę popełniać błędy razem z tobą!"
Szatynka szła pewna siebie korytarzami firmy. Pewna siebie, ale pełna obaw. Popełniła błąd. Duży błąd. Ale błędy są po to żeby je naprawiać prawda? Pokonała ostatnie dwa schodki, straciła w ostatni zakręt i była już pod drzwiami gabinetu prezesa. Ostatni wdech i wydech i zapukała. Po cichym "prosze" nacisneła na klamkę i weszła do gabinetu.
- Witaj Vanesso! Co Cię do mnie sprowadza?- przywitał się prezes.
- Dzień dobry. Chciałam porozmawiać.-Pan Karet nieco się zdziwił. Wskazał na krzesło.
- Proszę usiąć. O czym chcesz porozmawiać?- Vanessa przemknęła głośno slinę. Usiadła i zaczęła szperać w torebcę. Po kilku sekundach wyciągnęła kartkę w koszulce i położyła ją na biurku.
- Co to jest?- zapytał prezes i chwycił kartkę wczytując się w nią. -Wypowiedzenie?- był wyraźnie zdziwiony. - Nie rozumiem... Za mało ci płace?-
- Nie! Nie! To nie dlatego!- zapewniała dziewczyna.
-Więc dlaczego? Vanesso, jesteś jednym z najlepszych fotografów. Moja firma Cię potrzebuje.- nalegał Pan Karet. Ness nie mogła tego wytrzymać jej poczucie winy wzrosły do maximum. Miała jaz wszystko gdzieś. Uspokoila się i spojrzała prezesowi w oczy.
- Rozprawiczyłam Pana syna.- wyrzuciła jak z karabinu, nawet się przy tym nie zająkneła. Patrzyła jak prezes zmienia nastroje. Najpierw był zdziwiony, a następnie zły. Wstał I poluźnił krawat.
- Niech się Pan nie denerwuje. Sprawdziłam wszystko, zgodnie z prawem Pana syn już legalnie może uprawiać seks od dnia 15 urodzin. Nic Pan na mnie nie ma.- powiedziała najchłodniej jak tylko potrafiła. Wstała i wyszła z gabinetu, a następnie z firmy. Na zewnątrz padało. Ness sie tym nie przyjmowała. Pozwalała by krope deszczu spadały na jej twarz, włosy, ubrania. Stała w miejscu i zwróciła twarz ku niebu. Czuła sie wolna. Wolna od wyrzutów sumienia. Uśmiechnęła się. Nagle zaczęła bec. Omijała ludzi patrzacych na nią jak na idiotke. Nie przyjmowała się tym. Biegła bez przerwy przez 10 minut. Wpadła do domu i do swojego pokoju, zostawiając za sobą mokre ślady. Usiadła przy komputerze i zaczęła szukać. Ciągle coś pisała, wchodziła w nowe linki, aż znalazła. Plan na Nowe życie...
Ell jak zwykle przyszedł do baru, który był jeszcze zamkniety. Wszędzie było pusto. Żadnej żywej duszy. Podszedł do baru i oparł się O niego rekami. Zza lady wyłonił się barman.
- Witaj Barbosso!- chlopak przyblił z nim piątkę. - Rydel U siebie?- zapytał i ruszył wolno w stronę zaplecza.
- oczywiście!- odpowiedział barman. Brunet skierował się do garderoby blondynki. Zapukał i wszedł do pomieszczenia. Przed lustrem siedziała Rydel i zmywala Za mocny makijaż.
- Siema młoda! Zabieram Cię na obiad!- Ryd uśmiechnęła się szeroko jak tylko go zobaczyła.
- Ell...- powiedziała. - Fajnie ze przyszedłeś. Miałam okropną noc.- wstchnela głośno i rzuciła się na kanapę. - A może zamówimy coś tutaj i pójdziemy spać?- Zapytała z nadzieją i ziewnęła. Ell podszedł do niej i poklepał ją po plecach.
- Wstawaj! Idziemy na miasto, tylko musisz się przebrać.- wstał i zaczął szukać czegoś do przebrania w szafie dziewczyny. Po chwili wyciągnął jeansy i biało-czarną bluzkę. - To się nada!- powiedział i rzucił w nastolatke ubraniami. Ta niechętnie wstała do pozycji siedzącej i zaczęła się przebierać.
- Co się stało?- zapytał chłopak.
- Znowu przysłali mi w nocy jakiegoś pijanego oblecha. Jak sobie go przypomnie to aż mię ciarki przechodZą.- Podeszła do Ell'a by pomógł jej zapiąć bluzkę. - Okej jeszcze tylko torebka i lecimy.- Blondynka chwycila chłopaka za rękę i pociągnęła go w stronę wyjścia. Po drodze jeszcze spytali Barbosse czy chce z nimi iść, ten jednak odmówił i ruszyli do knajpy nie daleko klubu. Zamówili spaghetti i zaczęli rozmawiać...
- Nie mogę uwierzyć, że już jutro lecę do Chicago! Do wymarzonej szkoły!- ekscytowala się blondynka. - A to wszystko dzięki tobie... Dziękuję Ell.-
- Nie ma o czym gadać. Ahhh lubię wspierać młode pokolenie!- przewrócił oczami. Oboje się zasmiali.
- Ell, patrzyłam wczoraj na swoje konto i okazało się ze ktoś przelał mi na nie 2000$. Wiesz cis o tym?- zapytała dziewczyna. Chłopak rozłożył ręce na znak że nie i uśmiechnął się szeroko.
- Ell, chciałam Cię poprosić o parę groszy na początek ale 2000$ to zdecydowanie za dużo. Ja nie mogę tego przyjąć.-
- Rydel, zrozum ze jedyne czego teraz chce to, to żebyś spełniła swoje marzenie. Jutro.- złapał ją za dłoń.
- Obiecaj mi jedno. Choćby nie wiem co się stało, jutro wsiadziesz do tego samolotu, wysiadąiesz w Chicago, znajdziesz sobie PORZĄDNĄ prace, zakochasz się i będziesz żyła długo i szczęśliwie. Jak w bajkach.- zakończył swoją przemowę.
- Obiecuje. Pojedziesz ze mną na lotnisko?- zapytała. - Ty i Rocky?-
- Jasne! Zapytam młodego...- Kelner przyniósł im obiad i oboje zaczęli jeść. Rozmawiając o wszystkim i o niczym. 22 latek i 16 łatka. Kto by pomyślał?
- No mów co Cię gryzie?- zapytała Rydel. Ell wiedział że przed nią niczego nie ukryje. Westchnął głośno i poprawił się na krześle.
- Kelly przyjechała do NY na wakacje i wróciliśmy do siebie...-
- A ty masz wątpliwości, które mają na imię Rydel.- dokonczyla za niego dziewczyna popijając cappuccino.
- Dokładnie, Ale chciałem Ci się pochwalić że poradziłem sobie z tym sam! Kocham Kelly! Nigdy nie przestałem, a Delly to było takie przejściowe zauroczenie.- powiedział jak tylko najpewniej potrafił. Zapewniał sam siebie i udawało mu się to.
- I co pani psycholog o tym sądzi?- zapytał robiąc "brewki". Rydel patrzyła na niego zamyślona.
- Pani psycholog jeszcze nie skończyła ostatecznej diagnozy.- powiedziała. Nie zgadzała się z nim. Jednak nie chciała mu teraz tego mówić. PRZECIEŻ MAJĄ DUZO CZASU.
Ellington po obiedzie z Rydel odprowadził ją do mieszkania, a następnie ruszył w stronę domu Lynch'ów, który już jest jego domem. Chodził ulicami NY obserwując to piękne miasto. Właśnie miał przechodzić obok swojej ulubionej kawiarenki "Vanilia". Knajpka była wbudowana pomiędzy księgarnią a kwiaciarnią. Zamiast ścian miała wstawione szyby, za którymi było widać fajnie umeblowane wnętrze. Przy jego ulubionym stoliku, w rogu sali siedziała Rydel. Nie sama. Razem z nią siedział blondyn. Ell miał wrażenie że go zna. Zastanowił się chwilę a nad jego głową zaswiecila się żarówka. Matt. Zastanowił się dlaczego Delly siedzi z nim, a na dodatek prawie cały czas się śmieją. Był mega zdziwiony, dopóki nie zobaczy jak para namiętnie się całuje. Wtedy był zły. Bardzo zły. Bez zastanowienia wszedł do kawiarni i ruszył w stronę stolika. Gdy tam dotarł para ciągle się całowała. Przestali dopiero gdy usłyszeli głośne westchnięcie że strony Ell'a. Rydel zaskoczona widokiem przyjaciela zarumienią się.
- O mój Boże Ell!- wrzucila wycierając usta. - Wy się chyba nie znacie. Matt to Ellington. Ell to... Matt.- chłopcy podali sobie ręce.
- Miło mi.- powiedział blondyn.
- Dużo o tobie słyszałem. Laura mi opowiadała.- sysyczal.
- Okej. Rozumie. Nie jestem tu mile widziany. To może zostawię was samych?- powiedział i zwrócił się do Rydel. - Będę przy barze.- pocalowal ją i odszedł od dwójki przyjaciół. Blondynka utkwiła wzrok na swoich dłoniach. Ell usiadł obok niej.
- No słucham?- naciskał.
- Chciałam Ci powiedzieć. Chciałam wam wszystkim powiedzieć. Pamiętasz jak spotkaliśmy się Ż Davidem?- zapytała. Chopak pyrztaknął głową.
- Powiedział mi, że gdy on wyszedł z baru ja zostałam z jakimś blondynem i wtedy wszystko sobie przypomniałam. Wspólne picie i...noc. Dotarło do mnie ze to on jest ojcem mojego dziecka- westchnela. Ell'a to dotknęło. Zabolało. Zawsze w głębi duszy miał nadzieję, że ojciec dziecka nigdy się nie znajdzie. On chciał z nim zostać. "Uspokoj się Ell! Kochasz Kelly!" karcił się w myślach.
- Zadzwoniłam do niego i poprosiłam o spotkanie i wszystko mu powiedziałam. O dziwo przyjął to spokojnie i od razu zaproponował alimenty. Spotkaliśmy się kilka razy i tak jakoś wyszło, żeeeee od tygodnia jesteśmy razem.- uśmiechnęła się smutno. Ell przetrawial zdobyte wiadomości. Po chwili namysłów złapał dziewczynę za rękę.
- Cieszę się twoim szczęściem. Rydel, chce żebyś była w końcu szczesliwa i nie popelniala znowu tych samych błędów.-
- Ell! MAMY PRZED SOBA CAŁE ŻYCIE! Popelnimy jeszcze mnóstwo błędów!- chłopak westchnął. Nachylił się do dziewczyny i pocałował W czoło.
- Chcę być przy każdym błędzie który popelnisz. Być i pomagać Ci je naprawiać, być i pozwalać Ci się wyplakac w moje ramię, być i popełniać je ponownie. Pamiętaj ze jeśli ten plant coś Ci zrobi ja zrobię coś jemu. Okej?- zapytał. Rydel zaszkliły się oczy i rzuciła się w jego ramiona.
- Dziękuję!-
Laura wyszykowana na podwójną randkę ruszyła do Lynch'ów. Wiedziala, że Ross już pojechał po Maie. Weszła do domu i po krótkim "dzień dobry" i "część" ruszyła do pokoju Rikera. Pokonała schody i zapukała do niebieskich drzwi chłopaka. Po krótkim "proszę" weszła do środka.
- O hej Lau! Co tam?- przywitał się odkładają słuchawki na biurko.
- Hej! Rikuś słyszałam, że nie lubisz Maii. To prawda?- zapytała.
- Jest taka jakąś dziwną. Bije od niej cwaniactwo i lalusiowatość.- blondyn się wzdrygnął. Laura uśmiechnęła się zadziornie-zlowieszczo słysząc to co chciała...
- Masz ochotę na podwójną randkę...?-
**************************************
Ta dam! Jest! Zastanawialiście się z kim Lau pójdzie na randkę? Albo kto jest ojcem dziecka? Już wiecie! Postanowiłam tego nie przeciągnąć! Takie małe wynagrodzenie braku rozdziałów przez taki długi okres :/ Co u was? Kto jedzie na koncert? Bo ja tak! I chętnie spotkam się z kimś kto czyta mojego bloga! Dawajcie znać!
Do przeczytania!
- Witaj Vanesso! Co Cię do mnie sprowadza?- przywitał się prezes.
- Dzień dobry. Chciałam porozmawiać.-Pan Karet nieco się zdziwił. Wskazał na krzesło.
- Proszę usiąć. O czym chcesz porozmawiać?- Vanessa przemknęła głośno slinę. Usiadła i zaczęła szperać w torebcę. Po kilku sekundach wyciągnęła kartkę w koszulce i położyła ją na biurku.
- Co to jest?- zapytał prezes i chwycił kartkę wczytując się w nią. -Wypowiedzenie?- był wyraźnie zdziwiony. - Nie rozumiem... Za mało ci płace?-
- Nie! Nie! To nie dlatego!- zapewniała dziewczyna.
-Więc dlaczego? Vanesso, jesteś jednym z najlepszych fotografów. Moja firma Cię potrzebuje.- nalegał Pan Karet. Ness nie mogła tego wytrzymać jej poczucie winy wzrosły do maximum. Miała jaz wszystko gdzieś. Uspokoila się i spojrzała prezesowi w oczy.
- Rozprawiczyłam Pana syna.- wyrzuciła jak z karabinu, nawet się przy tym nie zająkneła. Patrzyła jak prezes zmienia nastroje. Najpierw był zdziwiony, a następnie zły. Wstał I poluźnił krawat.
- Niech się Pan nie denerwuje. Sprawdziłam wszystko, zgodnie z prawem Pana syn już legalnie może uprawiać seks od dnia 15 urodzin. Nic Pan na mnie nie ma.- powiedziała najchłodniej jak tylko potrafiła. Wstała i wyszła z gabinetu, a następnie z firmy. Na zewnątrz padało. Ness sie tym nie przyjmowała. Pozwalała by krope deszczu spadały na jej twarz, włosy, ubrania. Stała w miejscu i zwróciła twarz ku niebu. Czuła sie wolna. Wolna od wyrzutów sumienia. Uśmiechnęła się. Nagle zaczęła bec. Omijała ludzi patrzacych na nią jak na idiotke. Nie przyjmowała się tym. Biegła bez przerwy przez 10 minut. Wpadła do domu i do swojego pokoju, zostawiając za sobą mokre ślady. Usiadła przy komputerze i zaczęła szukać. Ciągle coś pisała, wchodziła w nowe linki, aż znalazła. Plan na Nowe życie...
Ell jak zwykle przyszedł do baru, który był jeszcze zamkniety. Wszędzie było pusto. Żadnej żywej duszy. Podszedł do baru i oparł się O niego rekami. Zza lady wyłonił się barman.
- Witaj Barbosso!- chlopak przyblił z nim piątkę. - Rydel U siebie?- zapytał i ruszył wolno w stronę zaplecza.
- oczywiście!- odpowiedział barman. Brunet skierował się do garderoby blondynki. Zapukał i wszedł do pomieszczenia. Przed lustrem siedziała Rydel i zmywala Za mocny makijaż.
- Siema młoda! Zabieram Cię na obiad!- Ryd uśmiechnęła się szeroko jak tylko go zobaczyła.
- Ell...- powiedziała. - Fajnie ze przyszedłeś. Miałam okropną noc.- wstchnela głośno i rzuciła się na kanapę. - A może zamówimy coś tutaj i pójdziemy spać?- Zapytała z nadzieją i ziewnęła. Ell podszedł do niej i poklepał ją po plecach.
- Wstawaj! Idziemy na miasto, tylko musisz się przebrać.- wstał i zaczął szukać czegoś do przebrania w szafie dziewczyny. Po chwili wyciągnął jeansy i biało-czarną bluzkę. - To się nada!- powiedział i rzucił w nastolatke ubraniami. Ta niechętnie wstała do pozycji siedzącej i zaczęła się przebierać.
- Co się stało?- zapytał chłopak.
- Znowu przysłali mi w nocy jakiegoś pijanego oblecha. Jak sobie go przypomnie to aż mię ciarki przechodZą.- Podeszła do Ell'a by pomógł jej zapiąć bluzkę. - Okej jeszcze tylko torebka i lecimy.- Blondynka chwycila chłopaka za rękę i pociągnęła go w stronę wyjścia. Po drodze jeszcze spytali Barbosse czy chce z nimi iść, ten jednak odmówił i ruszyli do knajpy nie daleko klubu. Zamówili spaghetti i zaczęli rozmawiać...
- Nie mogę uwierzyć, że już jutro lecę do Chicago! Do wymarzonej szkoły!- ekscytowala się blondynka. - A to wszystko dzięki tobie... Dziękuję Ell.-
- Nie ma o czym gadać. Ahhh lubię wspierać młode pokolenie!- przewrócił oczami. Oboje się zasmiali.
- Ell, patrzyłam wczoraj na swoje konto i okazało się ze ktoś przelał mi na nie 2000$. Wiesz cis o tym?- zapytała dziewczyna. Chłopak rozłożył ręce na znak że nie i uśmiechnął się szeroko.
- Ell, chciałam Cię poprosić o parę groszy na początek ale 2000$ to zdecydowanie za dużo. Ja nie mogę tego przyjąć.-
- Rydel, zrozum ze jedyne czego teraz chce to, to żebyś spełniła swoje marzenie. Jutro.- złapał ją za dłoń.
- Obiecaj mi jedno. Choćby nie wiem co się stało, jutro wsiadziesz do tego samolotu, wysiadąiesz w Chicago, znajdziesz sobie PORZĄDNĄ prace, zakochasz się i będziesz żyła długo i szczęśliwie. Jak w bajkach.- zakończył swoją przemowę.
- Obiecuje. Pojedziesz ze mną na lotnisko?- zapytała. - Ty i Rocky?-
- Jasne! Zapytam młodego...- Kelner przyniósł im obiad i oboje zaczęli jeść. Rozmawiając o wszystkim i o niczym. 22 latek i 16 łatka. Kto by pomyślał?
- No mów co Cię gryzie?- zapytała Rydel. Ell wiedział że przed nią niczego nie ukryje. Westchnął głośno i poprawił się na krześle.
- Kelly przyjechała do NY na wakacje i wróciliśmy do siebie...-
- A ty masz wątpliwości, które mają na imię Rydel.- dokonczyla za niego dziewczyna popijając cappuccino.
- Dokładnie, Ale chciałem Ci się pochwalić że poradziłem sobie z tym sam! Kocham Kelly! Nigdy nie przestałem, a Delly to było takie przejściowe zauroczenie.- powiedział jak tylko najpewniej potrafił. Zapewniał sam siebie i udawało mu się to.
- I co pani psycholog o tym sądzi?- zapytał robiąc "brewki". Rydel patrzyła na niego zamyślona.
- Pani psycholog jeszcze nie skończyła ostatecznej diagnozy.- powiedziała. Nie zgadzała się z nim. Jednak nie chciała mu teraz tego mówić. PRZECIEŻ MAJĄ DUZO CZASU.
Ellington po obiedzie z Rydel odprowadził ją do mieszkania, a następnie ruszył w stronę domu Lynch'ów, który już jest jego domem. Chodził ulicami NY obserwując to piękne miasto. Właśnie miał przechodzić obok swojej ulubionej kawiarenki "Vanilia". Knajpka była wbudowana pomiędzy księgarnią a kwiaciarnią. Zamiast ścian miała wstawione szyby, za którymi było widać fajnie umeblowane wnętrze. Przy jego ulubionym stoliku, w rogu sali siedziała Rydel. Nie sama. Razem z nią siedział blondyn. Ell miał wrażenie że go zna. Zastanowił się chwilę a nad jego głową zaswiecila się żarówka. Matt. Zastanowił się dlaczego Delly siedzi z nim, a na dodatek prawie cały czas się śmieją. Był mega zdziwiony, dopóki nie zobaczy jak para namiętnie się całuje. Wtedy był zły. Bardzo zły. Bez zastanowienia wszedł do kawiarni i ruszył w stronę stolika. Gdy tam dotarł para ciągle się całowała. Przestali dopiero gdy usłyszeli głośne westchnięcie że strony Ell'a. Rydel zaskoczona widokiem przyjaciela zarumienią się.
- O mój Boże Ell!- wrzucila wycierając usta. - Wy się chyba nie znacie. Matt to Ellington. Ell to... Matt.- chłopcy podali sobie ręce.
- Miło mi.- powiedział blondyn.
- Dużo o tobie słyszałem. Laura mi opowiadała.- sysyczal.
- Okej. Rozumie. Nie jestem tu mile widziany. To może zostawię was samych?- powiedział i zwrócił się do Rydel. - Będę przy barze.- pocalowal ją i odszedł od dwójki przyjaciół. Blondynka utkwiła wzrok na swoich dłoniach. Ell usiadł obok niej.
- No słucham?- naciskał.
- Chciałam Ci powiedzieć. Chciałam wam wszystkim powiedzieć. Pamiętasz jak spotkaliśmy się Ż Davidem?- zapytała. Chopak pyrztaknął głową.
- Powiedział mi, że gdy on wyszedł z baru ja zostałam z jakimś blondynem i wtedy wszystko sobie przypomniałam. Wspólne picie i...noc. Dotarło do mnie ze to on jest ojcem mojego dziecka- westchnela. Ell'a to dotknęło. Zabolało. Zawsze w głębi duszy miał nadzieję, że ojciec dziecka nigdy się nie znajdzie. On chciał z nim zostać. "Uspokoj się Ell! Kochasz Kelly!" karcił się w myślach.
- Zadzwoniłam do niego i poprosiłam o spotkanie i wszystko mu powiedziałam. O dziwo przyjął to spokojnie i od razu zaproponował alimenty. Spotkaliśmy się kilka razy i tak jakoś wyszło, żeeeee od tygodnia jesteśmy razem.- uśmiechnęła się smutno. Ell przetrawial zdobyte wiadomości. Po chwili namysłów złapał dziewczynę za rękę.
- Cieszę się twoim szczęściem. Rydel, chce żebyś była w końcu szczesliwa i nie popelniala znowu tych samych błędów.-
- Ell! MAMY PRZED SOBA CAŁE ŻYCIE! Popelnimy jeszcze mnóstwo błędów!- chłopak westchnął. Nachylił się do dziewczyny i pocałował W czoło.
- Chcę być przy każdym błędzie który popelnisz. Być i pomagać Ci je naprawiać, być i pozwalać Ci się wyplakac w moje ramię, być i popełniać je ponownie. Pamiętaj ze jeśli ten plant coś Ci zrobi ja zrobię coś jemu. Okej?- zapytał. Rydel zaszkliły się oczy i rzuciła się w jego ramiona.
- Dziękuję!-
Laura wyszykowana na podwójną randkę ruszyła do Lynch'ów. Wiedziala, że Ross już pojechał po Maie. Weszła do domu i po krótkim "dzień dobry" i "część" ruszyła do pokoju Rikera. Pokonała schody i zapukała do niebieskich drzwi chłopaka. Po krótkim "proszę" weszła do środka.
- O hej Lau! Co tam?- przywitał się odkładają słuchawki na biurko.
- Hej! Rikuś słyszałam, że nie lubisz Maii. To prawda?- zapytała.
- Jest taka jakąś dziwną. Bije od niej cwaniactwo i lalusiowatość.- blondyn się wzdrygnął. Laura uśmiechnęła się zadziornie-zlowieszczo słysząc to co chciała...
- Masz ochotę na podwójną randkę...?-
**************************************
Ta dam! Jest! Zastanawialiście się z kim Lau pójdzie na randkę? Albo kto jest ojcem dziecka? Już wiecie! Postanowiłam tego nie przeciągnąć! Takie małe wynagrodzenie braku rozdziałów przez taki długi okres :/ Co u was? Kto jedzie na koncert? Bo ja tak! I chętnie spotkam się z kimś kto czyta mojego bloga! Dawajcie znać!
Do przeczytania!
niedziela, 9 sierpnia 2015
Dobra, wracam!
Moi drodzy! W końcu wracam na Stare śmieci! Przepraszam że tak długo mnie nie było :(( znowu miałam problemy z moim narzędziem pracy (tabletem). Ale już jestem i wracam do pisania! Niestety tableta nadal nie odzyskałam (myślę ze tym razem odszedł na zawsze :,((() Ale będę pisać na telefonie, dlatego już przepraszam za wszystkie błędy i niedociągnięcia! I wszystko jest fajnie i spoko, Ale czy wy dalej chcecie czytać tego bloga? Nie oszukujmy się jestem słabą pisarką (Ale i Tak kocham tego bloga <3) czy dalej będziecie mnie odwiedzać? Czy chcecie dokończyć ta historię? Ja bym chciała... Ale to zawsze zależy tylko od was! Chciałabym was prosić o skonentowanie również tego postu. Co sądzicie o kontynuacji tego bloga?
~Zakochana ❤
Ps. Ależ ja się za wami stesknilam!
Subskrybuj:
Posty (Atom)