środa, 20 sierpnia 2014
33.Szpital+pomoc
Rozdział dedykuje
wszystkim komentującym:*
Rydel
Światło. Jasne światło. Bardzo jasne światło. Cholerne bardzo jasne, podrażniające moje oczy światło! Sala. Biała sala. A w tej sali ja. Leżąca na białym łóżku, pod tą śnieżno białą kołdrą. Czy to nie ta sama sala w której leżała Laura? Przy oknie stoją rodzice. Energicznie nad czymś dyskutują. Mama wygląda na zmartwioną. Aż tak ze mną źle? Czuje się lepiej niż rano. Czuje tylko lekki ucisk na dłoni, ale jest on przyjemny. W końcu moją dłoń obejmuje dłoń Rikera. Siedzi ze spuszczoną głową i nerwowo tupie nogą.
- Riker?- zapytałam. Spojrzał na mnie wzrokiem pełnym nadziei. Jakbym była śmiertelnie chora.
- Hej!- powiedział delikatnie, nie puszczając mojej dłoni. - Jak się czujesz? Nie boli cię głowa? -
- Dobrze, a na pewno lepiej niż rano. Gdzie są wszyscy?- zapytałam lekko się uśmiechając.
- Ross, Rocky, Ell, Ness, Raini i Laura siedzą na korytarzu. Za chwile przyjdzie lekarz.-odpowiedział pokazując białe zęby.
- Powiedz mi...- zaczęłam i lekko wstałam, zmieniając swoją pozycje z leżącej na siedzącą. - Co tak właściwie się stało?-
- Zemdlałaś. Dlatego dziwię się, że nie boli cię głowa. Nieźle przywaliłaś głową!- powiedział podśmiewójąc się.
- Zawsze miałam mocny łep!-
- Tssssa jasne!- Oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Wtedy rodzice zauważyli, że już nie śpięi zaczeli zasypywać mnie pytaniami, do czasu aż przyszedł lekarz i wyprosił ich z sali. Po czym zabrał mnie na badania, które trwałe dość długo. Za długo. Gdy wróciłam do sali nikogo tam nie było. Poczułam jak powieki zaczęły mi opadać, więc położyłam się w łóżku i zasnęłam...
Narrator
Blondyn szedł powolnym krokiem po białym korytarzu. Mijał dziesiątki ludzi ubranych w piżamy. W ręku trzymał telefon. Wszedł do windy i wcisną 2. Po chwili drzwi otworzyły się i zwinnym ruchem wyszedł z żelaznego dźwigu. Uszedł jeszcze kilka kroków i doszedł do sali z numerem 88. Cichutko do niej wszedł i sprawdził czy jego siostra jeszcze śpi. Zobaczył uśmiechniętą blondyneczkę czytającą książkę. Już pewniejszym krokiem ruszył w strone łóżka Rydel.
- Hej siostra! Jak się czujesz?- zapytał pokazując swoje białe ząbki. Blondynka również uśmiechnęła się, ale był to inny uśmiech, jakby czymś się martwiła.
- Tak...- zawahała się - wszystko w jak najlepszym porządku.- powiedziała uśmiechając się smutno. Ross usiał na krześle postawionym obok łóżka, a Delly położyła się na lewym boku by lepiej go widzieć.
- Lekarz już był z wynikami?- zapytał bez przekonania.
- Tak, tak są...dobre!- krzyknęła udając szczęśliwą. Spojrzała na brata, który siedział ze spuszczoną głową. - Ross? Co się dzieje?- zapytała chwytając jego dłoń.
- Ja już nie wyrabiam Rydel. Tego jest za dużo!- powiedział wstając z krzesła.Chodził w kółko z rękami założonymi na tyle głowy.
- Znowu Laura?- Rydel spojrzał na niego pytająco.
- Tak bardzo chciałbym jej pomóc, ale nie wiem jak!- ponownie usiadł spuszczając głowę i podtrzymując ją rękami. - Jest moją przyjaciółką!-
- Ross, nie wydaje ci się, że przestałeś patrzeć na nią jak na przyjaciółkę?- zapytała. Ross trochę zmieszany podniósł głowę i spojrzał na siostrę. Nie wierzył w to, ale też nie potrafił zaprzeczyć.
- Nie wiem. Nigdy tak na to nie patrzyłem.- wymruczał.
- Zależy ci na niej.- stwierdziła Rydel ze smutkiem w głosie. Ross zerkną na nią i zobaczył jej oczy. Pełne smutku. Wiedział o co jej chodzi.
- Myślisz, że powinienem zakończyć to zanim się zaczęło?- zapytał patrząc na nią niewinnym spojrzeniem.
- Ja jestem raczej zwolenniczką miłości, ale...w tym wypadku to chyba najlepsze wyjście. Posłuchaj do puki Laura nie wróci do dawnej świetności to daj temu spokój.- położyła swoją dłoń na jego.
- Masz racje.- ku zaskoczeniu Rydel, Ross uśmiechną się wstał i szybko ruszył do drzwi, przy których zatrzymał się.
- Gdzie idziesz!?- zapytała, a jej brat spojrzał na nią znacznie żywszym wzrokiem.
- Pomóc Laurze wrócić do, jak ty to powiedziałaś "dawnej świetności".- powiedział i nie czekając na nic wybiegł z sali. Rydel uśmiechnęła się szczerze, ale przypomniała sobie zdarzenie sprzed godziny i w jej oczach pojawiły się łzy...
Szedł, a uczucia rozdzierały go na tysiąc kawałków. Sam nie wiedział, że potrafi czuć tyle na raz. Ale postanowił i zrobi to! Pomoże jej! Obiecał to sobie! Jeszcze nie wie jak, ale to szczegół. Ross pełen złości z zaciśniętymi pięściami, omijał ludzi na chodniku. W końcu ją zobaczył. Laura Marano! Piękna jak zawsze. Szła słuchając muzyki, ubrana jak zwykle na czarno z torbą zaczepioną na ramieniu.
- Okej...to zaczynamy!- powiedział sam do siebie i ruszył w stronę przyjaciółki...
*****************************************************************
Zabijecie mnie?! Przepraszam, ale to buł na prawdę zwariowany tydzień. No, ale dodałam. I jak podoba się?! A teraz na poważnie. Słyszeliście o książce "Just like a movies"? Jej autorka powiedziała, że chciałby, żeby Lau i Ross zagrali kiedyś w jej filmowej wersji! Tak się tym jarałam i jaram nadal!!! Raura *.*
Next: Jak będzie dużo komentarzy to może w ten piątek, a jak mało to nie wiem dokładnie kiedy!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Skłócisz Raurę???Oby nie bo cię znajdę i przyjdę z patelnią
OdpowiedzUsuńCzekam na rozdział ,który mam nadzieję szybko się pojawi
Super czekam na next :-)
OdpowiedzUsuńAgata
Świtny czekam na next ! <3 :D
OdpowiedzUsuńSuper czekam na next ;-)
OdpowiedzUsuń