środa, 26 marca 2014

14.nowa fryzura+ pocałunek

   Laura
Po randce i krótkich przygotowaniach   do sylwestra ruszyłam do domu moich przyjaciół. Przed wejściem  spotkałam Ell'a z całą torbą czegoś. Grzecznie otworzyłam dzrzwi. W środku zobaczyłam coś co mną wstrząsneło. Rocki, Riker i Ross ubrani w fartuszki sprzątają. Widok-bezcenny. Otrząsnełam się i zdjełam płaszczyk. Jeszcze nigdy nie widziałam tak wysprzątanego domu. Panele lśniły, a blaty błyszczały.
-No trzeba przyznać jetem w szoku chłopaki- powiedziałam z uznaniem.- Ile bierzecie, mam nadzieje, że mnie stać, bo pasowało by zrobić u mni w domu porządne sprzątanie- popatrzyli na mnie złowrogim spojrzeniem. Razem z Ell'em wybuchłam śmiechem. Wtedy zadzwonił do mnie teleonfon.
             Narrator
Laura wyszła z pokoju by odebrać teleon. W tym momęcie wpadła Rydel. Uśmiechnięta od ucha do ucha zciągneła czapke z głowy.
- I jak wam się podoba.- powiedzieała poprawiając włosy.
-A coś zmieniłaś?- zapytał Riker. Blądynka lekko walneła się w czoło.
- Pokaż się.- podszeł do niej Ell. Wpatrywał się w nią.- No na pewno coś zmieniłaś, ale co?- Rydel załamała się.
- Ale z was idioci.- wtrącił się Rocky- Była u fryzjera, więc patrzcie na włosy.- powiedział.
- Inny odcień blądu- zapytał Ross. Cała 4 wpatrywała się w Rydel, która czuła się troche niezręcznie. Wtedy wróciła Laura. Spojżała na chłopaków i przyjaciółke.
- Oooo ślicznie wyglądasz bez grzywki- powiedziała.
- Cooo!?- wykrzykneli chórem chłopaki.
- Dziękuje, chociaż ty zaówarzyłaś.-
- A rzeczywiście nie ma grzywki.- powiedział Ell.Rydel zaśmiała się.
- A gdzie Nass?- zapytała.
- Nie wiadomo czy w ogóle przyjdzie. Wyiągneła dziś swoje "Pudło wspomnień"- mówiąc to zrobiła w powietrzu niewidialny cudzysłów.
- Że co wyciągneła?- zapytał Ell
-"Pudło wspomnień" to pudeło, w którym Ness trzyma wszystko co jej się dobrze kojarzy np. koszulke z waszego pierwszego koncertu. Ma tam też liste celów. Zrobiła ją rok temu. Dużo punktów już z niej wykreśliła np. Poznanie R5. Dziś znów ją wyciągneła więc coś sobie postanowiła. Ciekawe tylko co i gdzie teraz jest. Ale za godzine pewnie będzie.-
            Ness
-Cześć.-
- Oooo Vannesa, cześć.- Lucas uśmiechną się. Nie odpływaj Ness, nie odpływaj.
- Co tam.-
- Nic. A tam?- Ness rozwiń rozmowe. - Ładna bluzka.-
- Dzięki, też mi się podoba.- I znów niezręczna cisza. Oboje wodziliśmy wzrokiem po parku. W pewnym momęcie spojżeliśmy na siebie i wybuchneliśmy śmiechem.
- Dobra dziwnie sie zachowujemy.- przyznał blądasek. Uśmiechnełam się do niego. - To może..- zatrzymał się- pójdziemy gdzieś na spacer.- TAAAK!
- Pewnie, czemu nie.- przytaknełam. Wskazał ręką kierunek i ruszyliśmy.
- Gdzie spędzasz sylwestra?- zapytał.
- Yyy, ja ze znajomymi i siostrą, a ty.-
- Robimy z kumplami trase po klubach.-
- Ooo fajnie. Do jakich klubów jedziecie.?-
- Zaczniemy od "Babilonu" uwielbiam zespuł, który tam gra "The times"- Oczy mi się zaszkliły.
- Ty też?! Ja uwielbiam ich.-
- Ooooo ciekawe. A która piosenka ci się  podoba naj naj?-
- Hymmm. "Rock is good". Uwielbiam ją. A tobie.-
- Też ta. Wow nie wiedziałem, że aż tak dużo nas łączy.- Z każdym wypowiadanym zaniem czułam, że jesteśmy dla siebie stworzeni. On opowiadal różne historie, a ja wpatrywałam się w niego jak dzieko w swoją matke. Zawsze mi się podobał. Od czwartej klasy. Jest taki łady, że jak na niego patrze to mi się sama mordka cieszy. A teraz jesteśmy razem na spacerze. To zbyt piękne by było prawdziwe. Jeszcze na dodatek tak wiele nas łączy, jakbyśmy się znali od zawsze. Uwielbiam go.
- Okej umówiłem sie z chłopakami na 20 więc będe się zbierał. Dzięki za spacr. Fajnie było. Musimy to kieduś powturzyć.- powiedział uśmiechając się. I w tym momęcie nachylił się i... uwaga, uwaga POCAŁOWAŁ MNIE. W policzek oczywiście. Zaniemówiłam. Złapałam się za policzek. Yeah! Żyie jest piękne. Zrobiłam obrut i ruszyłam w strone domu. Przebrałam się i  ruszyłam. Myślami błądziłam. Droga zajeła mi 10 minut. Bez pukania weszłam do domu przyjaciół.
- No nareszcie.- ktoś powiedział. Ja nie wzracałam na to uwagi.
- Świat jest piękny.- powiedziałam i opadłam na fotel. Wszyscy patrzyli na mnie ze zdziwionymi minami, a najbardziej Laura.
- Ćpałaś?- powiedziała.
- Uwarzaj sobie gówniaro.- powidziałam, a ona pokała mi język.
- Jak dzieci.- powiedziała Rydel.
- Ooooo Rydel bez grzyweczki. Brdzo ładnie.- wszyscy wybuchli śmiechem.- a wam co?-
-to długa historia.- powiedział Ross. Siedzieliśmy tak jakieś pół odziny i gadaliśmy. W pewnym momęcie Riker wymówił jedno znienawidzone przez Rydel Laure i mnie zdanie.
- Zagrajmy w butelke....
*****************************************************************
I jest nasz 14 rozdział na czas. Tym razem się wyrobiłam. Dziękuje za cierpliwość i obiecuje poprawe. Aha i jeszcze jedno zespuł 'the times" i piosenka " rock is good" są zmyślone przeze mnie. Życze miłego wieczoru. Następny dodam najpóźniej w środe.
 

piątek, 21 marca 2014

13.stracona szansa+ problemy z przygotowaniami

   Ness
-Cześć- usłyszałam zza pleców. Gwałtownie odwróciłam się. Stał za mną brunet, jak zwykle ze znudzoną miną, choć możnaby dostrzec mały uśmieszek.
- Rocky! Co ty tu robisz?- Byłam wkurzona i podekscytowana. Z jednej stronyn Lucas w każdej chwili mógł odejść, a z drugiej rozmawiam z Rockim, obiektem artystycznym moich westchnień.
- Uciekłem z domu. Wiesz te całe przygotowania do sylwestra mnie przerażają, a może to wałek w ręku Rydel mnie przerarza. Mniejsza z tym, wole być poza zasięgiem jej ataku. A ty co tak sama spacerujesz?-
Obejrzałam się. Lucasa już nie było. Zawsze musze mieć takiego pecha.
- Yyyy nic szczegulnego.- odpowiedziałam oschle.
- Coś nie w humorze jesteś! Wiadomość, że jednak  musisz spędzić z nami sylwestra cie tak dobija?-
- Nie, nie , nie, nie!- i na mojej twarzy można było zobaczyć klasyczny przypadek " burakatus policzkatus"- poprostu mam dziś zły dzień.-
Rocky przejechał ręką po swoich brązowych włosach.
-W takim razie zapraszam cię na gorącą czekolade, tak na poprawe humoru.- uśmiechná się. Ohhhh jaki on ma boski ten uśmiech. Oczywiście zgodziłam się, ale....co z Lucasem?
             Ross
-Dobra, wszystko jest gotowe tylko ogarnijcie dom- powiedziała Rydel, która biegała po domu.
- Że niby co jest gotowe? Nie widzisz jaki tu jest burdel i ..... zaraz, zaraz jak to "ogarnijcie"! A ty!?- zaczą wrzeszczeć Riker.
-Ja ide do fryzjera. Mówiłam od wczoraj. Starałam się zrobić jak najwięcej, więc nie mniej do mnie pretensji. Riker, nie spałam dziś do 3 nad ranem, i prosze o troche wyrozumiałości. Zresztą Ross ci pomoże.- słysząc to zaksztusiłem się kanapką.
- Słucham?!- wtrąciłem się. Wow jeszcze nigdy się tak nie kłócili. Zaraz będą latać talerze.-Dobra- podeszłem do siostry- ja się wszystkim zajme.- pomogłem założyć jej płaszczyk. Rydel wymieniła kilka "miłych" zdań z  Rikerem, trzasneła drzwiami i wyszła. Czuje się troche niezręcznie. Riker wyglądał na strasznie złego.
- Dobra brat ogarnij dupe, i nie strój tu żadnych fochów. Ubieraj fartuszek i do roboty!- rzuciłem mu fartuszek. Wysłał mi złowrogie spojrzenie i grzecznie załorzył fartuszek. Taaa to będzie długi dzień.
- To ja ide.- z fotelu wstała Lau.
- I ty Brutusie przeciwko mnie!?-
- Dasz sobie rade. Ja mam randke przed sylwestrową.- poklepała mnie leciutko po polczku. - Pożegnałambym się z Rikerem ale boje sie, że mnie zje.- uśmiechneła się, pomachała i znikneła za drzwiami. Boże czym ja sobie zasłurzyłem.
           Rydel
Boże jak on mnie wkurzył. On i Rocky są jak duże dzieci. Dobrze, że jest jeszcze Ross. Ide jeszcze do fryzjera. Jezuniu już dawno nie byłam tak wkurzona.Przechodze obok restauracji "Vanilia". Bardzo lubie tu przychodzić. Mają pyszną czekolade. Spojżałam przez okno. Jak zwykle było dużo ludzi. A przy moim ulubionym stoliku w rogu sali iedzi Rocky i Ness. Oooooo nie! To zamiast pomagać w domu to on sobie siedzi i pije czekoladke. Ja mu zaraz dam. Wpadłam do restauracji. Większość ludzi patrzyło na mnie. Ja nie patrząc na ic ruszyłam w strone brata. Usiadłam obok Ness.
- Oooo hej. Widze, że dobrze sie bawisz podczas gdy ja i twoi bracia zacharowują się na śmierć-  Po ojej wypowiedzi Ness wbiła się w różowy fotel. Wyglądało to jakby się bała mnie. Rocky westchną.
- Co roku tak jest. Ja wymykam sie z domu, a ty później robisz mi awanture. Nie wydaje ci się to już nudne.- Byłam czerwona ze wściekłości.
- To czas to zmienić zmykaj do domu.- spojżałam na Ness- ty też, bo Laura narzeka, że cie nie ma. A ja ide do fryzjera bo już jstem spóźniona.- walnełam lekko w stół i wyszłam.
*****************************************************************
Przepraszam nie dość że długo czekaliście to jeszcze krótki i nudny. Przepraszam ale miałam dwa bardzo ważne konkursy w tym tyodniu i ie miałam jak dodać. Staram sie dodawać jak najczęściej. Następny będzie w środe. Mam nadzieje że się wyrobie. Miłego wieczori.

piątek, 14 marca 2014

12.nowy cel+ wypadek+ rozmowa

    Ness
Nie mogę uwierzyć, że znajomi mnie wystawili, ale z drugiej strony spędze sylwester z R5. Mój boże dalej nie mogę uwierzyć, że ich poznałam i zaprzyjaźniłam się z nimi. Spełniłam swoje marzenie, swój cel. Pasowało by znaleść inny. Dziś jest sylwester jedyny taki dzień w roku. Zrobie to czego zawsze się bałam. Czego zawsze chciałam. Nigdy się nie odważyłam. Zrobię to. Dam rade. Podeszłam do szafy. Otworzyłam ją i usiadałam. Szukałam pudełka. Gdy w końcu je znalazłam położyłam na łóżku i zaczęłam szperać. Wyciągałam po kolei, starą bluzkę, kartki, figurkę w kształcie aniołka, apaszkę, pamiętnik, broszkę- motylka i nareszcie znalazłam karton zwinięty w rulonik. Usiadłam na łóżku. Rozwinęłam kartke. Była to kartka z moimi marzeniami, celami.
1. Pojechać do Paryża.
2. Zostać aktorką.
3. Spotkać R5 ( przekreślone)
4. Umówić się z Lucasem. ( wszystkich postanowień jest 14, ale to później)
I tym się zajmę. Dam rade. Vanessa to tylko kolejny chłopaka podejdżiesz na luzie, zagadasz i pójdzie jak zwykle, jak z innymi. Tylko problem w tym, że on nie jest taki jak wszyscy. Gdy go widze serce bije mi szybciej, oczy mi sie świecą i plącze mi się język. Pewnie uważa, że jestem idiotką. I nie dziwie mu się. Zawsze się przy nim dziwnie zachowywałam. Ale nie tym razem. Sprawie, że zakocha się we mnie po uszy. Wstałam. Nie sprzątałam pudełka. Jeszcze mi się przyda. Musze się przebrać. Ale w co? Znowu zaczynam wariować. Nie tym razem. Nie.
                 Laura
-Ness, ile można cię wołać!? Ness mówię do ciebie!- Wpadłam do jej pokoju. Nie było jej. Słyszałam szum wody więc pewnie brała prysznic. Podeszłam do okna i je zamknęłam. Korzystając z okazji, zajrzałam do jej szafy. Ta jędza ukradła mi bluzkę. A ja tak jej szukałam. Popatrzyłam wrogim spojrzeniem w stronę drzwi od jej łaźenki. Spojrzałam na łóżko. Zobaczyłam pudełko. Znowu? Moja biedna głupiutka siostrzyczka. Znowu postanowiła, że wypełni jedno z postanowień. Ciekawe któro? Pocieszające jest to, że naj mniej prawdopodobne już się spełniło. Kto by pomyślał, że naprawdę pozna R5. Sny czasami się spełniają. I jeszcze dziś spędzi z nimi sylwester. Wykreśli 8 punkt.
8. Spędzić ważny dzień z R5
Choć jakby się tak zastanowić to osiemnastkę Rossa można uznać za ważny dzień. No właśnie. Co ja zrobię z Rossem. Czuje się podle i niezręcznie. Boże znowu to samo. Po prostu muszę z nim szczerze pogadać. Tak to jest dobry pomysł. A teraz muszę zrobić zakupy na wieczór. Miałam nadzieje, że Ness mi pomoże, ale chyba nie mam na co liczyć. Musze sama sobie poradzić. Może Matt mi pomoże.  Może jeszcze go namówię by wpadł do nas na sylwestra.  Ale z niego jest uparte ciele. Dobra dosyć tych rozmyśleń musze się wziąć do roboty. Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju mojej kochanej starszej siostrzyczki. Zdjęłam fartuszek kuchenny, odłożyłam go na miejsce i założyłam katane.  Wyszłam z domu. Na ulicach było zamieszanie. Wszyscy nasi sąsiedzi szykowali się na dzisiejszą noc.  Wszyscy wnosili zakupy z samochodów do domów. W końcu to najważniejsza i najpiękniejsza noc w roku.
                 Rydel
- Okej przekąski już, ciasto też, sałatki w lodówce, a słodycze na stole.-
chodziłam po domu cała roztrzęsiona. Musiałam wyglądać śmiesznie w fartuszku, kapciach- małpach i spodniach od piżamy. Ale nie mam czasu się tym przejmować. Za dużo mam do zrobienia.
- Siostra spokojnie to tylko jedna impreza. Wszystko jest gotowe. I tak będziemy jeść tylko słodycze. A ty męczysz się z tym wszystkim.- powiedział Riker. Popatrzyłam na niego wrogim spojrzeniem.
- Posłuchaj będziemy mieli gości, a jeszcze trzeba posprzątać cały dom. Spójrz jaki tu burdel. Jesteśmy dopiero na początku przygotowań, a ty chcesz mi powiedzieć, że wszystko jest gotowe.- Wydarłam sie na niego machając mu przed oczami wałkiem. Widziałam przerażenie w jego oczach. Podniósł ręce jakby chciał powiedzieć gestem "ja nic nie zrobiłem". Wybuchłam śmiechem.
- Żebyś widział swoją minę- uśmiechną się.
-Co wy tak hałasujecie- swoją obecnością zaszczycił nas Ross.
- Gdzieś ty był?! Szukałam cię wszędzie. Rozumiem, że Rocky uciek z domu by nie pomagać, ale ty!?-
- Brałem prysznic-
- Aa- powiedziałam- Mniejsza z tym. Dobrze, że jesteś pomóż bratu. Przynieście resztę rzeczy z samochodu- powiedziałam dając mu pudło.
- To jest coś jeszcze?- zapytał Ross patrząc na blat cały w zakupach.
- To wam się bardziej spodoba. Jest tam szampan i wino.- oboje uśmiechnęli się- Wy pijaki jedne- powiedziałam waląc ścierką Rossa w tyłek. Oboje grzecznie ruszyli w stronę samochodu. Zaczęłam zmywać naczynia. W tym momencie ktoś zaszedł mnie od tyłu i objął rękami w tali szepcząc mi do ucha "hej". Odskoczyłam przerażona. Gdy odwróciłam się zobaczyłam Ell'a z pianą na twarzy. Wyglądał jak święty Mikołaj. Wybuchnęłam śmiechem.
-No i z czego się śmiejesz. To przez ciebie  tak wyglądam.- Powiedział pokazując mi język.
- Było mnie nie straszyć- skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Aha, czyli to moja wina- Kiwnęłam twierdząco głową.- Tak? To jeszcze zobaczymy.- Szybkim ruchem chwycił dłonią piane ze zlewu. Nim zdążyłam zrobić unik wtarł mi ją w twarz.
- Oooooo już nie żyjesz- powiedziałam wycierając oczy. Zanurzyłam dłoń w pianie i rzuciłam się w pogoń za Ell'em. Biegaliśmy jak dzieci po całym salonie. Robiliśmy coraz większy bałagan. Upadłam.
- Ał, ał, ał, ał. Moja noga.- syczałam ''z bólu''.
- Jejku. Rydel nic ci nie jest.- Podszedł do mnie Ell chcąc pomóc mi wstać. W tym momencie całą piane wytarłam o jego twarz i włosy. Po czym wybuchnęłam śmiechem.
- Żałuj, że nie widzisz swojej miny.- I w tym momencie on zaczą mnie gonić. Wtedy spojrzałam jak daleko go odstawiłam i to był błąd. Przez to zagapiłam się i nie zauważyłam kanapy. Przeleciałam nad nią i wylądowałam na dywanie. Zaczęłam się śmiać, tylko, że pech chciał, że Ell jest sierotą. Również walną o kanapę. Wpadł prosto na mnie. Nasze twarze dzieliły milimetry. Dziwnie się poczułam. Serce biło jak szalone. Wystukiwało nierówny rytm. Słyszałam również jego serce. Wyglądał na nie ogarniętego w sytuacji. Ja również nie rozumiałam co się dzieje. Patrzyliśmy sonie w oczy. Leżeliśmy tak bez ruchu.
- Khem, khem nie przeszkadzamy?- zapytał Ross z pudłem pełnym butelek. !Miałam wrażenie, że moja twarz zamienia się w pomidora. Od razu zmieniłam kolor. Szybko wstaliśmy z podłogi. Chłopaki dziwnie na nas patrzyli.
- Co?- zapytałam.
- Może jakieś wyjaśnienia- powiedział Ross. Rikera bardziej interesowała zawartość lodówki.
- To skomplikowana historia.- odpowiedziałam po czym zaczęłam na nowo myć naczynia. Moja podświadomość wariowała. Znów całą moją głowę zajmował Ell...
- Hejka- do domu wpadła Laura. Na blacie położyła pudełko. Popatrzyła na Rossa. Oboje zachowywali się dziwnie. Uuuuuuu coś się święci. Albo zaraz będą latać talerze, albo amory.
                Laura
Okej Laura jesteś gotowa ma tą rozmowa. Uspakajałam samą siebie.
- Ross możemy pogadać?- zapytałam, niechętnie.
- Jasne.- Wyszliśmy na zewnątrz i usiedliśmy na schodach. Chwile milczeliśmy.
- Ross/Laura- powiedzieliśmy w tym samym czasie. Uśmiechnęliśmy się.
- Ross, chciałam cię przeprosić za tamtą sytuacje.-
- Żartujesz sobie? Ty mnie? To ja powinienem cię przepraszać.-
- E tam. Nie wracajmy do tego.-
- Jestem za. A co tam między tobą a Mattem?-
- Lepiej. Pogodziliśmy się, ale i tak nie chcę dziś spędzić wiezoru z nami. Trudno. Jego strata.-
- Ciesze się. Wiesz przed twojim przyjściem w naszym domu wydarzyło się coś dziwnego. Nie wiem jak to skomentować.-I zaczą opowiadać o Rydel i Ell'u.
                   Ness
Okej widzę go i jak narazie nie warjuję więc chyba jets dobrze. Wdech wydech Vanessa oddychaj. Podejdź i się przywitaj. Na luzie. Ojej ide. Każdy krok stawiam coraz bardziej nie pewnie. Nie dam rady, ale już nie mogę zawrócić. Weź się w garść Ness. Dasz rade.
- Cześć...
(CDN)
*************************-****************************************
Hejo! Przepraszam, Przpraszam i Przepraszam. Wiem że rozdział miał być we wtorek ale nie dałam rady. W szkole strasznie cisną, a w poniedziałek mam ważny konkurs, więc muszę się uczyć. Przepraszam również, że jest tak mało Raury ale wena odeszła ode mnie ( znowu). Następny rozdział będzie( obiecuje) we wtorek. Dziękuje, że czytacie. Zachęcam do komentowania.
         

piątek, 7 marca 2014

11.Jestem głupia/idiotą+ wyjazd

              Laura
Moje serce biło jak szalone, a Ross patrzył na mnie tymi brązowymi oczami. Błagam otrząśnij się Laura!
-Ross!!!- Dzięki Bogu. Usłyszeliśmy głos Rockiego.- gówniarzu gdzie są moje słuchawki?!- Odskoczyliśmy od siebie. Na szczęście.
- Ja już pójdę.- powiedziałam i wstałam z huśtawki. Ross nic nie mówią wskazał gestem furtkę. Odprowadził mnie i pożegnał krótkim "Pa". Odeszłam trochę od domu Lynchów. Uderzyłam się w czoło. Co to miało być?! Laura ogarnij tyłek. Masz chłopaka, a to teraz to tylko przejściowy kryzys. Zresztą jesteśmy przyjaciółmi. Jak ja mogłam to zrobić, a raczej jak mogłam chcieć to zrobić. Przecież ja kocham Matta! A Ross nie może mi się podobać. Ja nie wiem co się stało. Chwila słabości? Jaka ja jestem głupia! Ponownie uderzyłam się w czoło. Strasznie głupia. W tym momencie mój telefon zawibrował. Przez pięć minut próbowałam wyciągnąć go z kieszeni. Gdy w końcu udało się kolejne pięć minut spędziłam na odblokowywaniu telefonu. Jak na złość wszystko było przeciwko mnie. Jaki beznadziejny dzień.

                                  " Laura przepraszam bardzo, naprawdę nie wiem
                                                co się ze mną działo. Bardzo cię kocham.
                                                       Daj mi się wytłumaczyć, spotkajmy się"
                                                                                                                                      Matt
Super. Teraz moje poczucie winy wzrosło do maximum. Ja zawsze musze się w coś wrombać. Nie mogę żyć normalnie, bez problemów, zawsze coś idzie nie tak. Boże zaraz coś mnie trafi. Nie chce mi się wracać do domu. Spacerować też. Co ja mam teraz z sobą zrobić? Jestem roztrzęsiona i zła na siebie. To wszystko moja wina. Zdecydowałam. Spotkam się z Mattem. I ruszyłam w strone jego domu. Szłam pięć minut. Przed drzwiami zawiesiłam się. Zadzwonić czy nie zadzwonić ( oto jest pytanie XD-od aut.) Laura bądź odważna. Zadzwoniłam. Szybko usłyszałam czyjeś kroki. Otworzył Matt.
- Laura.- powiedział pełen nadziei.
- Po co chciałeś się spotkać- zapytałam oschle. Ale w środku ryczałam jak mała dziewczynka. Czuje się jakbym go zdradziła.
- Może najpierw wejdź- powiedział wskazując ręką bym weszła. Z obojętną miną wkroczyłam do pomieszczenia. Wyglądało jak zwykle. Białe ściany, granatowe zasłony. Na krześle ubrania.
- Usiądź. Proszę- Powiedział grzecznie. Usiadł obok mnie. - Laura...- zaczął
- Nie zaczynaj od "Laura", nie mam ochoty czytać monologu.- dalej traktowałam go oschle. Niech nie myśli, że od razu rzucę mu się w ramiona.
- Posłuchaj ja... nie miałem tego na myśli.-
- Ale to powiedziałeś. Uznałeś, że puszczam się z Rossem.- Przypomniałam sobie sytuację u Rossa. Poczułam ukucie w żołądku.
-Boże Laura, nie powiedziałem tak. Po prostu jestem o ciebie cholernie zazdrosny.- chwycił moją dłoń.- Bardzo mi na tobie zależy. Kocham cię- i mnie pocałował. Nie wiedziałam co się dzieje. Dlatego nie opierałam się pocałunkowi. Nasze pocałunki były coraz bardziej namiętne. Matt pokrywał nimi moją szyje i usta. Jego ręce powędrowały pod moją bluzke. Ale ja nie mogłam. Cały czas myślałam. miałam przed oczami sytuacje sprzed godziny, na huśtawce Lynchów. Zatrzymałam Matta dłonią. Popatrzył na mnie ze zdziwieniem i zawiedzeniem.
- Musze już iść.- powiedziałam i poprawiałam bluzkę.
- Przepraszam Laura, po prostu..... doprowadzasz mne do szału.- uśmiechną się. Odwzajemniłam uśmiech. Odprowadził mnie do drzwi. Przytuliłam go i pocałowałam.
- Dziękuje.- powiedziałam mu do ucha. Wyglądał na zdziwionego.
                        Ross
Jestem idiotą. Największym na świecie idiotą. Chciałem wykorzystać roztrzęsienie Laury. Swoją najlepszą przyjaciółkę chciałem potraktować jak zwykłe dziewczyny. Siedziałem a raczej leżałem u siebie w pokoju i brzdąkałem na gitarze.
- Riker, Rydel, Rocky, Ross!- zawołała mama. Wszyscy wyszliśmy z pokojów i zeszliśmy na dół.- My już jedziemy.-
- Gdzie?- wszyscy zrobiliśmy zdziwione miny.
- Przecież jedziemy na sylwestra do cioci Gildy. Mówiliśmy wam o tym.- Podszedł do nich Rocky.
- Aaa tak tak, rzeczywiście. Bawcie się dobrze. Ale chyba musicie już iść, bo niezdąrzycie na samolot. Pomuc wam z bagażami?- zapytał. Rodzice uśmiechneli.
- Posłuchajcie, pomimo ostatnich wydarzeń ufamy wam- zaczęła niepewnie mama- ale mamy nadzieje, że teraz będziecie grzeczni.- pokiwała palcem.
- Tak tak obiecujemy.- powiedział Riker.
- Na ciebie i Rydel liczymy najbardziej. Ogarnijcie wszystko jakoś.- podeszła i pocałowa każdego w czoło.
- Chodź już kochanie, oni są już dorośli. Nie martw się.- wtrącił się tata. W tym momęcie do domu wpadł Ell.
- Dzień dobry rodzinko.- zauważył walizki.- o państwo dzieś wyjeżdżacie?-zapytał, Rocky zakrył mu buzie.
- Tak tak wyjeżdżają, nie zatrzymuj ich.- powiedział i uśmiechną sie do rodziców machając. Taki sztuczny uśmieszek to specjalność Rockiego.
-Rocky ogarnij tyłek- walneła go w głowę Rydel- Dobrze się bawcie i pozdrówcie ciocię. Możecie na mnie liczyć zajmę się bachorami.- powiedziała i przytuliła rodziców.
- Ejj ej kto powiedział, że potrzebujemy opieki- wtrąciłem się przytulając mmamę
- Ja- zaśmiała się mama.
- Dobra, dobra idziemy- powiedział tata chwytając mame za ręke  i ciągnąc ją do samochodu. Wszyscy pomachaliśmy odjeżdżającemu samochodowi. I wróciliśmy do domu.
- Była Laura? Co chciała?- zapytała Rydel.
- Pogadać, miała problem z Mattem-
- I gadała z tobą? O chłopaku? Ty?- zapytała nie dowierzając.
- A co ze mną nie tak. Trochę się znam na facetach. No bo wiesz, jestem nim.- powiedziałem.
- Nie o to mi chodzi. Po prostu to jest dziwne. No bo wiesz ty i ona...-
- Co ja i ona?-
- No nie mów mi, że ci się nie podoba?-
- Cooo? Żartujesz sobie?-
- Mówię całkowicie poważnie.-
- Wal się.- uśmiechęła się.
- Nie ładnie, nie ładnie.- i odeszła. O co jej chodziło. Pierdole, idę spać.
**********************************************************************
Tak, wiem strasznie dziwnie zakończyłam, ale po prostu pomysłów brak. Następny będzie we wtorek.
Tak na miły wieczór:

wtorek, 4 marca 2014

10.przypał+dziwna sytuacja

      Narrator
Nadszedł ranek. Dom Lynchów wyglądał jak po przejściu tornada. Siódemka przyjaciół spała w salonie. Cztery dziewczyny zajęły fotele i kanape, a chłopcy tulili się do podłogi. Pierwsza wstała Laura. Prawie wybuchnęła śmiechem gdy zobaczyła Rockiego przytulonego do Rikera. Zastanawiała się w jak bardzo okrutny sposób ma ich obudzić. Podeszła do wierzy, włożyła płytę i wyszukała piosenkę. Pokrętło do podgłaśniania zostało przez nią przekręcone do końca. Miała już wciskać guzik, ale zatrzymała się. Poleciała do pokoju Rydel, bo tam zostawiła telefon. Wróciła i z wrednym uśmieszkiem zaczęła robić zdjęcia śpiącym znajomym. Podeszła do wierzy i wcisneła włącznik. Po dwóch sekundach z głośników wybrzmiała piosenka " Love me" ( cover R5). Wszyscy zerwali się z miejsc spania. Ich miny wskazywały na to, że nie mają pojęcia co się dzieje. Widok  Laury, która grała na niewidzialnej gitarze  całkowicie wybił ich z równowagi.
- Ty gówniaro mała- zaczeła wydzierać się Ness.
-Hahaha przestańcie hahaha już hahahah nie moge sie śmiać hahaah brzuch mnie boli ha- mówiła przez śmiech turlająca się po ziemi Laura.
- Haha bardzo śmieszne.- powiedział Ross. Rydel zakryła sobie poduszką uszy.
- Wyłącz to kuźwa.- wrzeszczał Rocky.
- Ej a tak właściwie to dlaczego wy nie śpicie u siebie w pokojach.-  zapytała Raini.
- Nie mogli się wyczołgać po schodach- powiedziała przez łzy Laura.- Rozumiem, że chłopaki ale po Rydel się tego nie spodziewałam, a to ona miała największe problemy z poruszaniem sie.- dodała. Rydel wskazała palcem na Rockiego.
- To wszystko przez niego- powiedziała.
- Powiedziałem żebyś się zabawiła, a nie wychlała całą Tekile z baru.- odbąkną Rocky. Z każdym ich słowem Laura śmiała się coraz bardziej.
- Dobra musimy posprzątać zanim rodzice przyjadą, bo będzie  przypał.- wykomunikował Riker.
- Tak masz racje macie przypał- zza pleców wszyscy usłyszeli głos. Cała siódemka odwróciła głowy. Za nimi stali państwo Lynch. Mama Lynch nerwowo tupała nogą.
- To my już pójdziemy.- powiedziała Ness wskazując na drzwi. Ona, Laura i Ell równocześnie powiedzieli "do widzenia" i zniknęli.
             Laura
Wyszłyśmy, a raczej wybiegłyśmy z domu Lynchów. Mam dziwne wrażenie, że  ktoś tu dostanie szlaban.  No cóż. Nagle zadzwonił mój telefon. Matt.
- No hej, co tam?- zapytałam.
- Mam pytanko. Czy dałabyś się porwać na spacer?-
- Pytanie. O której?-
- Za dwie godziny-
- Dobrze papa.-
Wróciłyśmy do domu. Po drodze rozdzieliłyśmy się z Ell,em. Pobiegłam na góre i wziełam prysznic. Wyglądałam strasznie. Przebrałam się i zobaczyłam na twettera. Były tam zdjęcia z  osiemnastki Rossa. Przy każdym kolejnym coraz mocniej biłam się w czoło. Zobaczyłam na zegarek. Postanowiłam, ze jeszcze coś zjem i  powoli pójdę w strone parku. Zeszłam na duł. W kuchni siedziała Ness.
- O Laura właśnie, co w końcu robimy jutro?-
- A co jest jutro?- Ness uderzyła dłonią w czoło.
- Sylwester.- powiedziała przez zęby.
- Spotykamy się z Raini, Rydel i chłopakami. Zaprosiłam też Matta, ale wwątpię że przyjdzie. A ty nie mówiłaś, że idziesz gdzieś tam z kimś tam?-
- No tak, ale w ostatniej chwili odwołali.-
- Ta spoko dołączysz do nas. Riker się ucieszy- powiedziałam z głupim uśmieszkiem.
- Spadaj-
- Dobra dobra, ja wiem swoje. Musze iść, papa.- i wyszłam. Bardzo szybko doszłam do miejsca w którym mieliśmy się spotkać. Usiadłam na ławce. Chwile później przyszedł Matt. Poszliśmy się przejść.
- Matt, dlaczego nie chcesz spędzić sylwestra z nami?-
- Z tobą? Bardzo chce, ale z twoimi "przyjaciółmi" nie koniecznie. Ale nie zmuszam cię do rezygnowania ze swoich planów.-
-Ale oni zyskują przy bliższym poznaniu. Nie pamiętasz , ja na początku nie przepadałam za Rossem.-
- No właśnie, Ross. Jego to już w szczególności nie lubie.-
- Oh proszę, jesteś uprzedzony. Ja chce byś był ze mną w ten dzień.-
- Spokojnie, Ross cie pocieszy.-
- Ejejejej co to miało być.- stanęłam w miejscu.
- Nic, po prostu nie podoba mi się, że cały czas  przebywasz z nim-
- czyli teraz będziesz wybierał mi znajomych?-
- nie po prostu, nie lubie go-
- To masz problem, pa- i odeszłam . Łzy płynęły mi po policzku. Nie wiedziałam co mam zrobić. Nie chciałam wracać do domu, tam Ness powtarzałaby tylko "a nie mówiłam, to świnia". Raini pojechała do cioci. Został tylko dom Lynchów.  Stanęłam przed drzwiami. Zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzył Ross. Chyba zobaczył moje zapłakane oczy.
- Co się stało?- zapytał.
- wyjdziemy?- wskazałam na huśtawkę. Ross chwycił bluzę i wyszedł. Usiedliśmy, milczeliśmy. Wtuliłam się w Blondasa.
- Co jest?- zapytał ponownie.
- Matt jest zazdrosny o ciebie.-
- O mnie? Wow.-
- Pokłóciliśmy się.-
-E tam, to idiota.-
-Nie mów tak.- Lekko go walnęłam- obrażasz idiotów- dodałam. Ross zaśmiał sie. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego. W tej samej chwili on zrobił to samo. Sytuacja zrobiła się dziwna, napięta. Nasze głowy przybliżały się do siebie. Wiedziałam, że powinnam przestać, ale nie mogłam, nie chciałam. Nasze usta były już kilka milimetrów od siebie. Oboje chyba nie wiedzieliśmy co robimy. Moje serce biło jak szalone, a Ross...(cdn)
******************************************************************************
I jest. Trochę krótki za co przepraszam. Następny będzie w piątek. Miłego wieczoru.