Nie mogę uwierzyć, że znajomi mnie wystawili, ale z drugiej strony spędze sylwester z R5. Mój boże dalej nie mogę uwierzyć, że ich poznałam i zaprzyjaźniłam się z nimi. Spełniłam swoje marzenie, swój cel. Pasowało by znaleść inny. Dziś jest sylwester jedyny taki dzień w roku. Zrobie to czego zawsze się bałam. Czego zawsze chciałam. Nigdy się nie odważyłam. Zrobię to. Dam rade. Podeszłam do szafy. Otworzyłam ją i usiadałam. Szukałam pudełka. Gdy w końcu je znalazłam położyłam na łóżku i zaczęłam szperać. Wyciągałam po kolei, starą bluzkę, kartki, figurkę w kształcie aniołka, apaszkę, pamiętnik, broszkę- motylka i nareszcie znalazłam karton zwinięty w rulonik. Usiadłam na łóżku. Rozwinęłam kartke. Była to kartka z moimi marzeniami, celami.
1. Pojechać do Paryża.
2. Zostać aktorką.
3. Spotkać R5 ( przekreślone)
4. Umówić się z Lucasem. ( wszystkich postanowień jest 14, ale to później)
I tym się zajmę. Dam rade. Vanessa to tylko kolejny chłopaka podejdżiesz na luzie, zagadasz i pójdzie jak zwykle, jak z innymi. Tylko problem w tym, że on nie jest taki jak wszyscy. Gdy go widze serce bije mi szybciej, oczy mi sie świecą i plącze mi się język. Pewnie uważa, że jestem idiotką. I nie dziwie mu się. Zawsze się przy nim dziwnie zachowywałam. Ale nie tym razem. Sprawie, że zakocha się we mnie po uszy. Wstałam. Nie sprzątałam pudełka. Jeszcze mi się przyda. Musze się przebrać. Ale w co? Znowu zaczynam wariować. Nie tym razem. Nie.
Laura
-Ness, ile można cię wołać!? Ness mówię do ciebie!- Wpadłam do jej pokoju. Nie było jej. Słyszałam szum wody więc pewnie brała prysznic. Podeszłam do okna i je zamknęłam. Korzystając z okazji, zajrzałam do jej szafy. Ta jędza ukradła mi bluzkę. A ja tak jej szukałam. Popatrzyłam wrogim spojrzeniem w stronę drzwi od jej łaźenki. Spojrzałam na łóżko. Zobaczyłam pudełko. Znowu? Moja biedna głupiutka siostrzyczka. Znowu postanowiła, że wypełni jedno z postanowień. Ciekawe któro? Pocieszające jest to, że naj mniej prawdopodobne już się spełniło. Kto by pomyślał, że naprawdę pozna R5. Sny czasami się spełniają. I jeszcze dziś spędzi z nimi sylwester. Wykreśli 8 punkt.
8. Spędzić ważny dzień z R5
Choć jakby się tak zastanowić to osiemnastkę Rossa można uznać za ważny dzień. No właśnie. Co ja zrobię z Rossem. Czuje się podle i niezręcznie. Boże znowu to samo. Po prostu muszę z nim szczerze pogadać. Tak to jest dobry pomysł. A teraz muszę zrobić zakupy na wieczór. Miałam nadzieje, że Ness mi pomoże, ale chyba nie mam na co liczyć. Musze sama sobie poradzić. Może Matt mi pomoże. Może jeszcze go namówię by wpadł do nas na sylwestra. Ale z niego jest uparte ciele. Dobra dosyć tych rozmyśleń musze się wziąć do roboty. Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju mojej kochanej starszej siostrzyczki. Zdjęłam fartuszek kuchenny, odłożyłam go na miejsce i założyłam katane. Wyszłam z domu. Na ulicach było zamieszanie. Wszyscy nasi sąsiedzi szykowali się na dzisiejszą noc. Wszyscy wnosili zakupy z samochodów do domów. W końcu to najważniejsza i najpiękniejsza noc w roku.
Rydel
- Okej przekąski już, ciasto też, sałatki w lodówce, a słodycze na stole.-
chodziłam po domu cała roztrzęsiona. Musiałam wyglądać śmiesznie w fartuszku, kapciach- małpach i spodniach od piżamy. Ale nie mam czasu się tym przejmować. Za dużo mam do zrobienia.
- Siostra spokojnie to tylko jedna impreza. Wszystko jest gotowe. I tak będziemy jeść tylko słodycze. A ty męczysz się z tym wszystkim.- powiedział Riker. Popatrzyłam na niego wrogim spojrzeniem.
- Posłuchaj będziemy mieli gości, a jeszcze trzeba posprzątać cały dom. Spójrz jaki tu burdel. Jesteśmy dopiero na początku przygotowań, a ty chcesz mi powiedzieć, że wszystko jest gotowe.- Wydarłam sie na niego machając mu przed oczami wałkiem. Widziałam przerażenie w jego oczach. Podniósł ręce jakby chciał powiedzieć gestem "ja nic nie zrobiłem". Wybuchłam śmiechem.
- Żebyś widział swoją minę- uśmiechną się.
-Co wy tak hałasujecie- swoją obecnością zaszczycił nas Ross.
- Gdzieś ty był?! Szukałam cię wszędzie. Rozumiem, że Rocky uciek z domu by nie pomagać, ale ty!?-
- Brałem prysznic-
- Aa- powiedziałam- Mniejsza z tym. Dobrze, że jesteś pomóż bratu. Przynieście resztę rzeczy z samochodu- powiedziałam dając mu pudło.
- To jest coś jeszcze?- zapytał Ross patrząc na blat cały w zakupach.
- To wam się bardziej spodoba. Jest tam szampan i wino.- oboje uśmiechnęli się- Wy pijaki jedne- powiedziałam waląc ścierką Rossa w tyłek. Oboje grzecznie ruszyli w stronę samochodu. Zaczęłam zmywać naczynia. W tym momencie ktoś zaszedł mnie od tyłu i objął rękami w tali szepcząc mi do ucha "hej". Odskoczyłam przerażona. Gdy odwróciłam się zobaczyłam Ell'a z pianą na twarzy. Wyglądał jak święty Mikołaj. Wybuchnęłam śmiechem.
-No i z czego się śmiejesz. To przez ciebie tak wyglądam.- Powiedział pokazując mi język.
- Było mnie nie straszyć- skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Aha, czyli to moja wina- Kiwnęłam twierdząco głową.- Tak? To jeszcze zobaczymy.- Szybkim ruchem chwycił dłonią piane ze zlewu. Nim zdążyłam zrobić unik wtarł mi ją w twarz.
- Oooooo już nie żyjesz- powiedziałam wycierając oczy. Zanurzyłam dłoń w pianie i rzuciłam się w pogoń za Ell'em. Biegaliśmy jak dzieci po całym salonie. Robiliśmy coraz większy bałagan. Upadłam.
- Ał, ał, ał, ał. Moja noga.- syczałam ''z bólu''.
- Jejku. Rydel nic ci nie jest.- Podszedł do mnie Ell chcąc pomóc mi wstać. W tym momencie całą piane wytarłam o jego twarz i włosy. Po czym wybuchnęłam śmiechem.
- Żałuj, że nie widzisz swojej miny.- I w tym momencie on zaczą mnie gonić. Wtedy spojrzałam jak daleko go odstawiłam i to był błąd. Przez to zagapiłam się i nie zauważyłam kanapy. Przeleciałam nad nią i wylądowałam na dywanie. Zaczęłam się śmiać, tylko, że pech chciał, że Ell jest sierotą. Również walną o kanapę. Wpadł prosto na mnie. Nasze twarze dzieliły milimetry. Dziwnie się poczułam. Serce biło jak szalone. Wystukiwało nierówny rytm. Słyszałam również jego serce. Wyglądał na nie ogarniętego w sytuacji. Ja również nie rozumiałam co się dzieje. Patrzyliśmy sonie w oczy. Leżeliśmy tak bez ruchu.
- Khem, khem nie przeszkadzamy?- zapytał Ross z pudłem pełnym butelek. !Miałam wrażenie, że moja twarz zamienia się w pomidora. Od razu zmieniłam kolor. Szybko wstaliśmy z podłogi. Chłopaki dziwnie na nas patrzyli.
- Co?- zapytałam.
- Może jakieś wyjaśnienia- powiedział Ross. Rikera bardziej interesowała zawartość lodówki.
- To skomplikowana historia.- odpowiedziałam po czym zaczęłam na nowo myć naczynia. Moja podświadomość wariowała. Znów całą moją głowę zajmował Ell...
- Hejka- do domu wpadła Laura. Na blacie położyła pudełko. Popatrzyła na Rossa. Oboje zachowywali się dziwnie. Uuuuuuu coś się święci. Albo zaraz będą latać talerze, albo amory.
Laura
Okej Laura jesteś gotowa ma tą rozmowa. Uspakajałam samą siebie.
- Ross możemy pogadać?- zapytałam, niechętnie.
- Jasne.- Wyszliśmy na zewnątrz i usiedliśmy na schodach. Chwile milczeliśmy.
- Ross/Laura- powiedzieliśmy w tym samym czasie. Uśmiechnęliśmy się.
- Ross, chciałam cię przeprosić za tamtą sytuacje.-
- Żartujesz sobie? Ty mnie? To ja powinienem cię przepraszać.-
- E tam. Nie wracajmy do tego.-
- Jestem za. A co tam między tobą a Mattem?-
- Lepiej. Pogodziliśmy się, ale i tak nie chcę dziś spędzić wiezoru z nami. Trudno. Jego strata.-
- Ciesze się. Wiesz przed twojim przyjściem w naszym domu wydarzyło się coś dziwnego. Nie wiem jak to skomentować.-I zaczą opowiadać o Rydel i Ell'u.
Ness
Okej widzę go i jak narazie nie warjuję więc chyba jets dobrze. Wdech wydech Vanessa oddychaj. Podejdź i się przywitaj. Na luzie. Ojej ide. Każdy krok stawiam coraz bardziej nie pewnie. Nie dam rady, ale już nie mogę zawrócić. Weź się w garść Ness. Dasz rade.
- Cześć...
(CDN)
*************************-****************************************
Hejo! Przepraszam, Przpraszam i Przepraszam. Wiem że rozdział miał być we wtorek ale nie dałam rady. W szkole strasznie cisną, a w poniedziałek mam ważny konkurs, więc muszę się uczyć. Przepraszam również, że jest tak mało Raury ale wena odeszła ode mnie ( znowu). Następny rozdział będzie( obiecuje) we wtorek. Dziękuje, że czytacie. Zachęcam do komentowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz