piątek, 30 maja 2014

23. Szpital+problemy


 Narrator
Serca zabiły im szybciej. W ich oczach pojawił się strach. Szybko ruszyli w strone prku. Skręcili w uliczke, jednak nikogo tam niebyło. Nie przestawali biec. Co chwila gdzieś skręcali. Mijały minuty, ale nie czuli zmęczenia. Kierowała nimi troska o przyjaciółke. W końcu trafili do wyjątkowo ciemnej uliczki. Stały tam dwie osoby. Jedna trzymała drugą. Na ich widok zakapturzona postać zaczeła uciekać puszczając dziewczyne, która osuneła się na ziemie. Riker i Rocky rzucili się w pogoń za dresiarzem, a Ross podbiegł do dziewczyny, którą okazała się być Laura. Przerażenie w jego oczach wzrosło. Pojawiły się w nich łzy. Padł na ziemie i obją ją ramionami. Jej głowe połorzył na swojich kolanach. Sprawdził czy oddycha. Oddychała, tyle dobrego. Dopiero teraz to zobaczył. Wyglądała okropnie. Rajstopy miała porozdzierane, obok niej lerzały poodrywane góziki od spodenek, bluzke miała podartą,a na twarzy miała wielką krwawiącą rane. Szybko wyciągną telefon i zaczą dzwonić po pogotowie. Ręce mu się trzęsły. Nie mógł wykręcić numeru. Po chwili jednak mu się udało. Był bardzo roztrzęsiony. Z lekarzem rozmawiał przez łzy. Trudno mu było mówić. Co chwila szeptał "Hej, Laura pobudka" albo " Dasz rade Lau! Ja w ciebie wieże! Lau!". Po chwili przybiegli zdyszeni bracia. Ross spojrzał na nich pytająco.
- Uciekł. Wysportowany sukinsyn.- przyznał Riker wycierając spocone czoło. - Co z nią?- zapytał.
- Oddycha, już zadzwoniłem na pogotowie.- Cała ich trójka patrzyła na Laure z ogromną troską w oczach. Ross miał na renkach krew swojej przyjaciółki! Rocky i Riker uklękli przy Laurze.
- Trzymaj się...- wyszeptał brunet. Milczeli, może po prostu nie wiedzieli co mówić. Byli roztrzęsieni, a ich ciałem rządziło jedno najgorsze z możliwych uczuć, strach. Czekali, a z każdą sekundą byli coraz bardziej  przerażeni i rozpaczeni. W końcu było słychać sygnał karetki. Poczuli ulge. Lekarze szybko znaleźli się na miejscu. Od razu zajeli się Laurą. Zamienili kilka slów z chłopakami.
- Czy możemy jechać z Laurą?- zapytali.
- A jesteście z rodziny?- zapytał czarnowłosy lekarz. Chłopaki popatrzyli na siebie poruzemiawczo.
- Jestem jej chłopakiem!- powiedzieli chórem. Ponownie na siebie spojrzeli tym razem z nutką wrogości.
- To... w końcu który z was to chłopak panny Marano?-
-Ja.- powiedział stanowczo Ross.
- Więc zapraszam do karetki.- Ross szybko odwrócił się do braci.
- Powiadomcie Ness i Rydel.- mówił, ale widać było, że jest w wielkim szoku.
- Ross, wszystko będzie dobrze.- powiedział Riker. Przybyli sobie piątke i Ross wskoczył do pojazdu i pojechał. W karetce trzymał przyjaciółke za ręke.

*********

Riker i Rocky dotarli do domu Marano. Zdyszeni wpadli do salonu, gdzie Ness czytała książke.
- O mój Boże! Co się stało?- krzykneła widząc zakrwiawionych chłopaków ( mieli oni krew na dłoniach ponieważ przybili piątke z Rossem, oraz Riker wycierając czoło wymazał się, a Rocky goniąc dresiarza wywrócił się i rozwalił kolano). Ness szybko podbieła do Rikera i dotkneła jego czoła. Blądyn chwycił jej dłonie.
- Vanessa- zaczą. Czarnowłosa przestraszyła się. Riker nie często mówił Vaness, tylko Ness.- Nic nam nie jest, tylko...-
- Co się stało!? Wyduś to wreszcie!- krzykneła.
- Tak na prawde nie wiem. Posłuchaj Laura jest w szpitalu.- powiedział. Zbladła, oczy jej się zaszkliły, usiadła nie potrafiła stać, nogi się pod nią ugieły. Normalnie ludzie ptają w takiej sytuacji "co się stało?". Ale nie Ness. Milczała. Po policzku spłyneła jej łza, jedna, jedyna. W końcu nie wytrzymała, przestała udawać twardą jak na codzień, zaczeła płakać. Twarz schowała w dłoniach. Riker usiadł obok niej i ją przytulił, a Rocky kucą przed nią.
- Ness. Ej, popatrz na mnie.- bruned chwycił jej dłonie. Spojrzała na niego zapłakanymi oczami. - Wszystko będzie dobrze, Ross jest z Laurą w szpitalu, my też zaraz do nich pojedziemy, porozmawiasz z lekarzem. Musisz się wziąć w garść! Bądź silna. Dla Laury.- Otworzyła szerzej oczy. Wytarła policzki.
- Masz racje.- powiedziała, znów udając silną. Wyprosowała się i z czułością spojrzała na chłopaków.- Dziękuje chłopaki.- powiedziała czule.Oboje uśmiechneli się, choć wcale nie było im do śmiechu.
- Dobra jedźmy, musimy jeszcze wstąpić do nas.- powiedział blądyn. Cała trójka ruszyła do domu Lynchów.

-*******************
Ross siedział przed salą do której wywieźli Laure. Co chwila wstawał, chodził w kółko, ale znowu siadał. Denerwował się.  Z sali co jakiś czas wychodzil jakiś lekarz, albo pielengniarka, ale nic nie chcieli mu powiedzieć. W jego głowie tłumiły się same złe myśli. Każda minuta zdawała się trwać godzine. Co chwile zerkał na zegarek. Był zmęczony, ale pomiędzy złością, rozpaczą, nienawiścią ( do dresiarza) ciągle miał jedno pozytywne uczucie- nadzieje. Nadzieje, że za dzień, dwa Laura znów przyjdzie do jego domu i zapyta się ( jak to ona) " Co u was rodzinko?". Ale to się nie stanie.
- Dlaczego ona? Dlaczego moja Lau!?- myślał. Nierozumiał, dlaczego osoba, która nikomu nie szkodzi, udziela się w akcjach charytaywnych, pomaga, musiała przeżyć coś takiego? Usiadł. Postanowił się uspokoić. Dla niej. Dla Laury. Spuścił głowe i oparł ją o ręce. Z sali wyszła pielengniarka. Była malutka, tak z 1,57. Miała ciemne bląd włosy, wyjątkowo czerwone usta i niebieskie oczy. W rękach trzymała teczke.
- Pan jest chłopakiem panny Marano?- zapytała. Ross podskoczył.
- Tak, tak to ja. Niech mi pani powie czy z Lau wszystko w porządku!- zaczą wypytywać. Kobieta popatrzyła na niego z litością.
- Nie moge nic pwiedzieć. Tylko...- zrobiło jej się żal Rossa. Uważała, że to słodkie jak chłopak tak troszczy się o swą dziewczyne- Jej stan jest stabilny, ale... są pewne problemy.-
- Jakie problemy?!- zapytał głośniejszym tonem.
- Spokojnie, lekarze robią wszystko co w ich mocach, ale to nie jest nic poważnego. Przykro mi, ale reszte powie panu lekarz.- i weszła spowrotem do sali.
- Super, wiem jeszcze mniej niż przed chwilą.- przejechał ręką po bląd czuprynie. I ponownie wrócił do swoich przemyśleń.

*************************

Riker, Rocky i Ness wpadli do domu Lynchów. Rydel czytała książke, ale gwałtownie odwróciła się gdy usłuszała dzwięk otwieranych drzwi. Otworzyła szerzej oczy widząc swoich braci przerażonych i we krwi i przestraszoną Ness, która miała jeszcze mokre policzki. Jednak  Riker nie dał jej zadać podstawowego pytania.
- Rydel nie ma czasu na niepotrzebne pytania. Wyjerzdźaj autem, będziesz kierować, bo ja i Rocky piliśmy wino. My tylko zmyjemy z siebie kre....- nie mógł dokończyć, bo łzy już napłyneły mu do oczu.
- Czy ktoś powiedział krew?- zapytała pani Lynch. Zaniemówiła zauważając Rikera ubrudzonego krwią, ze łzami w oczach.
- Mama?- zapytał ochrypniętym głosem. Kobieta nic nie powiedziała. Może nie chciał. Przytuliła blądyna.
- Całkowicie zapomniałem, że przyjerzdźacie przez to zamieszanie z Laurą.- powiedział.
- Coś się stało z Laurą?- Rydel zapytała razem z mamą. Rocky, Riker i Ness spóścili głowy.
- Nie ma czasu powiemy wam w samochodzie.- rozbudził się blądyn.
- Gdzie jedziemy?- wrzasneła Rydel.
- Do szpitala.- powiedziała szeptem Ness. Rydel zaszkliły się oczy, ale nic nie mówiąc chwyciła kluczyki z szafki, wzieła płaszczyk i wyszła by wyjechać samochodem z garażu.Wiedziała, że to coś poważnego.
- Dojedziecie później?- Riker zapytał mamy.
- Oczywiście skarbie.- przygładziła jego włosy i ponownie go przytuliła po czym przywitała się również z Rockym. Na koniec podeszła do Ness.
- Trzymaj się mała.- powiedziała i ją przytuliła. Ness tego brakowało. Podczas gdy chłopcy się wymyli, pani Lynch podała Marano proszki na uspokojenie. Po 10 minutach byli już w drodze  do szpitala.
Ness już całkowicie straciła nad sobą panowanie. Wbiegła do szpitala i od razu naskoczyła na panią w recepcji. Wszyscy dowiedzieli sie, że Laura jest na drugim piętrze. Podbiegli do  windy, która jak na złość była zepsuta. Cały świat przeciwko nim. Ness popędziła jak najszybciej po schodach. A rodzeństwo biegło za nią. Skręcili raz, drigi, trzeci. Staneła, a za nią reszta. Na końcu bialego, wąskiego korytarza siedział Ross. Teraz to Rydel objeła prowadzenie w tym "maratonie". Prowadziła nią troska nie tylko o przyjaciólke, ale i młodszego brata.
- Ross, Ross.- kucneła przed nim. Jego twarz objeła dłońmi i spojrzała, mu w oczy. Lekko się uśmiechneła.- Wszystko będzie dobrze.- Ale Ross przekroczył juz granice wytrwałości.  Wstał.
-Przestańcie mówić, że wszystko będzie dobrze. Słyszałem to już tysiąc razy. Nie zniose tego dłużej!- krzykną. Wtedy zobaczył Ness. Podszedł do niej i przytulił.
- Pielengniarka mówi, że jej stan jest stabilny, ale są jakieś problemy. Nie wiem jakie, nie mogła mi powiedzieć.- mówił.
- Ross powiedz mi dokładnie co się stało.-
-Też bym chciała wiedzieć.- wtrąciła się Rydel. Usiedli na krzesłach. Ross opowiedał ochrypniętym głosem. Łzy spływały mu po policzku, tak jak pozostalym. Siedzieli tak dłuższą chwile. Wysłuchując jak to chłopaki znaleźli Laure i o pogoni  za dresiarzem. Aż w końcu wyszedł do nich lekarz... (cdn)
*****************************************************************
Hejjj! Mamy 23 rozdziałik- na czas. Już jutro nowy odcinek  A&A. Też się cieszycie. ^.^ Oglądaliście teledysk do "One last dance"? Ja tak i musze przyznać, ze jest cudowny. Zachęcam też do komentowania. Następny rozdział w piątek.
KOMENTUJ ESZ- MOTYWUJESZ!!!!

1 komentarz: