niedziela, 4 października 2015

9. "Jak człowiek ociera się o śmierć to zaczyna analizować całe swoje życie..."

Laura wybiegła za Rydel i próbowała znaleźć ją wśród ludzi. Zauważyła ze blondynka wychodzi ze szpitala i usiadła na ławce przed budynkiem. Brunetka szybko ruszyła w tamtą stronę. Rydel usiadła i przyciągnęła kolana bod brodę. Laura wolno podeszła do przyjaciółki i bez słowa usiadła obok.
- Jak się czujesz?- zapytała cicho.
- Trochę mnie poniosło...- odpowiedziała.
- Należało mu się. Zachował się strasznie w stosunku do was.- Laura odgarneła swoje włosy na plecy i zaczęła pocierać ramiona dłońmi. Drugi dzień wakacji, a zimny jak cholera.
- My to nic.- powiedziała Rydel, spuściła nogi na ziemię, usiadła Tak by dobrze widzieć brunetke i złapała ją za rękę.
- Ja jestem jego siostrą. Wybacze mu bo tak mi mówi serce, bo na tym polega bycie rodzeństwem. Nie potrafię być na niego zła. Chłopaki tak samo, Ale... Nie wyobrażam sobie co ty musisz czuć...-
- Przestań. Ja tu jestem najmniej poszkodowana...- zaprzeczala.
- Zranił Cię. Cholernie Cię zranił. A ty i tak udajesz silną. Chciałaś mu wybaczyć, pomimo tego, że  stracił twoje zaufanie. Pomimo tego że już tak naprawdę nie jesteście przyjaciółmi. Dlaczego?- zapytała Rydel. Laura mimowolnie zaczęła szlochac.
- Nie wiem! Nie wiem. Kiedyś...kiedyś bym go znienawidzila, Ale nie potrafię.-
- Dużo przeszlas. Dużo stracilas. Nie dziwię się że nie chcesz stracić też jego.- Blondynka westchnęła głośno. - Ja na twoim miejscu chyba bym nie wytrzymała. Wyjechałabym gdzieś, aby tylko stracić kontakt z rzeczywistością.- Oparła głowę o ławkę. Laura dziwnie się spieła po tym zdaniu. Bała się i nie była pewna. Poprawiła się na ławce i spojrzała w oczy Rydel.
- Muszę Ci coś powiedzieć. Może to nie jest najlepszy czas Ale chce żebyś wiedziała.- zrobiła pauze. Rydel popatrzyła na nią z zaciekawieniem.
- Jesteś dla mnie jak siostra a ja muszę się kogoś poradzić. Niestety Van W takiej sytuacji odpada.- dodała wyraźnie smutna. Delly zaczęła się martwić?
- O czym ty mówisz? W jakiej sytuacji?-
- Vanessa wygrała casting do serialu. Spełniła marzenie. Zostanie aktorką.-
- Nie wyglądasz na przeszczęśliwą.- zauważyła blondynka.
- Przeprowadza się do Los Angeles. A ja z nią.- Laura popatrzyła na przyjaciółkę z nadzieją w oczach. Rydel zaskoczyło to. Na początku była smutna, zła, zdziwiona, ale w końcu te wszystkie uczucia zastapilo zrozumienie. Laura dostała szansę żeby oderwać się od nieprzyjemnej przeszłości. Ale czy chce też odciąć się od Lynch'ów.
- Na początku chciałam zostać. W końcu mam tu was i jeszcze ten wypadek, ale zrozum. W tej sytuacji Ness to moją jedyna, najbliższa rodzina. Chcę z nią tam jechać. Chcę być tam z nią. I do tego dochodzi jeszcze...-
- Ross.- dokonczyla za nią Delly. - Rozumiem cie, ale obiecaj mi że to co zrobił ci Ross nie zmieni naszych relacji.-
- Nigdy.- Dziewczyny przytulily się. Gdy "odklejiły" się od siebie Rydel otarla pojedyncze łzy i zasmiala się. Popatrzyly się na siebie i usmiechnely się smutno. W tej sytuacji nie było ich stać na inny uśmiech.
- Zrobisz coś dla mnie?- przerwała cieszę Rydel. - Może za dużo wymagam, ale obiecaj mi że może za rok, dwa, nie ważne kiedy, Ale kiedyś spróbuj wybaczyć Ross'owi. On jest młody. Głupi. Zrobił coś głupiego, Ale mu naprawdę bardzo na tobie zależy.- Laura nic nie odpowiedziała na te słowa. Tylko uśmiechnęła się lekko...

Rocky siedział w swojej sali szpitalnej cały zdenerwowany. W głowie mu szumialo, a gdy tylko zamykał oczy widział światła auta, które w nich uderzyło. I jeszcze Ell. Nikt mu nie powiedział co z nim. Wie co z Rydel i dzieckiem ale na pytania o przyjaciela nikt mu nie odpowiada. Bał się najgorszego...
- Hej.- podniósł głowę i zobaczy Ross'a. Blondyn wszedł głębiej do sali i usiadł przy łóżku.
- Dzięki Bogu! Może chociaż ty powiesz mi co z Ell'em! Ja tu zaraz zwariuje!- Ross przeczesal włosy ręką.
- Jest w śpiączce. Stan bardzo poważny. Nikogo do niego nie wpuszczają. Oberwał najmocniej.- Rocky klnął na siebie w myślach. Mógł skręcić kierownicą w drugą stronę! Wtedy to on by mocniej dostał! Ale wtedy miał w głowie tylko Rydel i dziecko. Ich też nie zdołał uratować.
- Cholera!- wykrzyczal, bijąc rękami w łóżko. Zapadła cisza. Oboje myśleli o przyjacielu. Co byłoby gdyby teraz nagłe zniknął? - Co ty znowu nawywijałeś? Ness mi opowiadała, po Tym jak już wyplakala wszystkie łzy szczęścia z powodu mojego wybudzenia.- Rocky spojrzał na blondyna, Ale Ross nie widział w jego oczach złości.
- Jesteś na mnie zły?-
- A żałujesz?- Ross nic nie odpowiedział. - Nie jestem. Oboje dobrze wiemy że popelniales gorsze błędy. Ale ja to ja. Gadales z Rydel?-
- Rozmową bym tego nie nazwał.-
- Rozumiem. Daj jej trochę czasu ona też zrozumie.- poklepal brata po ramieniu. - I co? Czyli Maia to ta jedyna?- dodał. Ross pokrecil przeczaco głową.
- Wręcz przeciwnie. Muszę zakończyć ten związek jak najszybciej.- powiedział.
- Ehhhh życie jest cholernie trudne co?- Oboje zamyslili się na chwilę. W tym momencie do sali wpadła Olivia. Zatrzymała się i gdy tylko Rocky ja zauważył zakryla sobie usta dłonią jakby nie mogła uwierzyć że go widzi. Ross widząc jak para wpatruje się w siebie, po cichu opuścił sale.
- Bałam się ze Cię już nie zobaczę.- wyszeptala dziewczyna.
- Usiądz proszę.- Rocky wskazał na krzesło na którym przed chwilą siedział Ross.
- Marwilam się o Ciebie.-
- Wiem i dziękuję. Olivia musimy porozmawiać. To wszystko stało się tak nagle. Cały ten wypadek cala tragedia. Dziecko Rydel i Ell... Długo myślałem. Wiesz jak to jest. Jak człowiek ociera się o śmierć to zaczyna analizować całe swoje życie. Widzi wszystkie popełnione błędy. Patrzy na to co osiągną w życiu, a co stracił. Strasznie długo nad Tym myślałem. Olivia, między nami już nie będzie niczego więcej, a ja potrzebuje dużo, dużo więcej. Nie chce robić ci nadziei. Jesteś...-
- Nie kończ. Jesteś taki jak wszyscy. Najpier rozkochasz w sobie, a później porzucasz. Jesteś zwykłą świnią!- zaczęła szlochac i wyszła z sali. Brunet pomyślał żeby za nią wyjść, Ale po co? Nie chciał jej robić kolejnych nadziei. To wszytko było błędem...

Ross, Riker, Vanessa, Laura i Kelly siedzieli pod salą Ell'a. Każdy siedział i rozmyślał. Kelly nie płakała. Była dobrej myśli. Kochała go i jej serce przepelniała nadzieja. Ness i Lau patrzyły na siebie wymownie, pokiwaly do siebie głowami i wstaly. Reszta popatrzyła na nie.
- Musimy wam coś powiedzieć.- zaczęła starsza Marano Ale szybko spojrzała na siostrę wzrokiem blagajacym o pomoc.
- Vanessa wygrała casting do "Switched at birth".- dokonczyla za nią Laura.
- To wspaniała wiadomość!- powiedział Riker i przytulić czarnowłosą. Ta nie pewnie odwzajemnila uścisk, patrząc przy tym wymownie na Laure. Gdy para odkleiła się od siebie Ness westchnela.
- Serial jest nagrywany w Los Angeles.- powiedziała krótko. Riker I Ross szerzej otworzyli oczy.
- Wyjezdzacie?- zapytał młodszy. Laura zignorowała to.
- Tak. W końcu dostałam wymarzoną pracę. Iiii z Tym miejscem łączy się wiele nieprzyjemnych wspomnień. No bo spójrzcie! Który to już raz lądujemy w Tym szpitalu i płaczemy bo ktoremus z nas coś się stało? - mówiła Ness. Riker spuscil głowę. Van podeszła do niego i ukucneła przed nim. Objęła jego policzek i lekko podniosła jego głowę tak by patrzył jej w oczy.
- Będziemy często przyjeżdżać. W końcu mamy tu Was i rodziców.- powiedziała. Blondyn nadal się w nią wpatrywał. Po chwili dotknął jej ręki na swoim policzku.
- Rozumiem.- wyszeptał. Ness uśmiechnęła się na te słowa.
- To Ja pójdę do Rocky'iego.- powiedziała Laura, odwróciła się na pięcie i denerwując się rozmową z brunetem ruszyła przed siebie. Długo jednak nie szła sama.
- Laura zaczekaj!- usłyszała za sobą Ross'a. - Powiedz że to nie przez mnie wyjeżdżasz!- Popatrzył na nią takim blagalnym wzrokiem że Laura nie mogla wytrzymać jego spojrzenia. Wiedziała że żałuje ale nie Wielka jej część po prostu nie pozwalała jej mu wybaczyć. - To przeze mnie prawda?- zapytał ponownie chłopak.
- Cały świat nie kręci się wokół Ciebie. Zrozum to wreszcie.- powiedziała najchlodniej jak tylko potrafiła i po prostu odeszła. Zostawiając blondyna pogrążonego w rozpaczy...


Rydel błąkała się po korytarzach szpitala. Lekarz kazał jej odpoczywać, Ale gdy leżała bezczynnie w łóżku nie mogla wytrzymać swojej bezradności. Była cholernie przybita. W głowie miała tylko Ell'a i swoje dziecko. Nie była nawet u Rocky'iego. Wiedziała że z nim wszystko dobrze, Ale nie chciała żeby to ona musiała powiadomić go o stanie Ell'a. Wychodziła z założenia ze osoba która przekazuje takie wieści musi być oparciem dla tej która je usłyszy. Jednak wiedziała ze w tym przypadku sama by się załamała. Nagle usłyszała jak ktoś ją woła. Za ściany białego korytarza wyłoniła się postać Stormie. Blondynka szybko ruszyła w stronę mamy.
- Mamo!- krzyknęła i rzuciła się kobiecie w ramiona. Obie zaczęły płakać. Pani Lynch odsunęła córkę lekko od siebie i objęła jej policzki rękami.
- Jak się czujesz? Jak to się stało? Co z Rocky'im? Ell'em? Riker'em? Ross'em? Co z dziewczynami?- kobieta zadawala miliony pytań.
- W samochodzie byłam tylko ja Rocky i Ell. To byly sekundy mamo. Odrocilam się do tyłu bo Ell coś do mnie mówił i gdy znowu spojrzałam do przodu zobaczyłam oslepiajace światło. Rocky spojrzał na mnie z przerażeniem. Próbował skręcać, hamować, zrobić cokolwiek. Było za późno  mamo.- kolejne łzy poplynely po bladym policzku Rydel. Mama ponownie Ją przytuliła, jednak szybko się oderwała od córki.
- Co z dzieckiem?-zapytała. Rydel nie wiedziała co ma odpowiedzieć.
- Starcilam je mamo.- odpowiedziała i zaczęła ponownie szlochac. Stormie po policzku poplynely kolejne łzy i po raz trzci przytuliła córkę. Najmocniej jak potrafiła.
- Tata przyleci razem z rodzicami Ell'a jutrzejszym samolotem. Nam ledwo udało się namówić starsze małżeństwo o odsprzedanie nam swoich biletów.- mówiła córce do ucha.
- Wam?- Rydel zapytała zdziwiona i lekko odchylila się od rodzicielki.
- Niespodzianka.- usłyszała męski głos za sobą. Znajomy głos. Gwałtownie się odwróciła i zobaczyła go. Urósł jakieś 4cm odkąd go ostatnio widziała. Wymężniał. Wyprzystojniał. Wydoroślał. Zmienił się cały. Jedyne co zostało takie same to oczy. Dzisiaj zaplakane.
- Ryland.- wyszeptala i rzuciła się na brata. Stali chwilę ciesząc się swoją obecnoscia. - Boże! Kiedy ja Cię ostatnio widziałam!- mówiła przez łzy.
- Dwa lata temu siostrzyczko.- Ryland glaskal jej blond włosy. - Co z Ell'em?- zapytał.
- Bardzo źle. Stan krytyczny. Nikogo do niego nie wpuszczają.- Brunet odchylil się od Rydel i spojrzał jej w oczy.
- Tęskniłem.-
- Ja też.-

Szum. Chaos. Strach. Ból. Rozpacz. Nadzieja. Cierpienie. Smutek. Łzy.
- Co się stało?!-
- Ell'a zabrali na blok...-

******************

Jej! Skończyłam! Jak wam się podoba?
Mi Tak jakoś słabo :/
Kto był na koncercie? Było tak cholernie perfekcyjnie <3 <3 <3
Oni byli idealni i Ryland był idealny i My byliśmy idealni! Ja już chce kolejny!
Przepraszam że tak długo mnie tu nie było. To był chyba przed ostatni albo przed przed ostatni rozdział, a później.... No nie ważne!
Do miłego! :* :*


wtorek, 1 września 2015

8." (...) Ty uleczysz moje złamane serce"

Kolejne godziny w szpitalu mijały niemiłosiernie długo. Wszyscy byli pogrążeni w rozpaczy. Każdy zadawał sobie pytanie "Dlaczego to nam przytrafia się tyle złego?" Riker zaprowadził zapłakaną Rydel do jej szpitalnego łóżka. Próbował być silny, ale nie potrafił. Jego brat i przyjaciel ciągle byli operowani, a siostrzeniec nie żyje. Jedyne co powodowało w jego sercu chociaż małe poczucie ulgi to to, że Rydel była cała i zdrowa, tylko trochę poobijana. Fizycznie była zdrowa. Gorzej z psychiką. Nie można wyobrazić sobie większego bólu niż strata dziecka. Rydel próbowała wyprzeć to ze swojego mózgu. Na próżno. Skoro i Tak cierpiała, starała się skupić tylko na Rocky'm i Ell'u. Próbowała zapomnieć o śmierci swojego dziecka. Dostała środki uspokajające i zasnęła. Riker czuwał przy jej łóżku długo. Płakał. W takiej chwili płaczą nawet mężczyźni.

W szpitalnej recepcji siedziała niska blondynka. Na codzień śliczna, Ale dzisiaj czerwona i popuchnięta od płaczu. Chłopak, w którym się zakochała leżał właśnie na stole. Z rozmowy lekarzy wynikało, że jego stan jest poważny. Wszystko w rękach lekarzy. Po jej głowie chodziły największe obawy. Poprosiła koleżankę o zastępstwo i pobiegła do pokoju lekarskiego. Tam padla na kanapę i zaczęła płakać, szlochac. Czuła jak rozpada się na milion kawałeczków. Cały czas miała w głowie to co Rocky powiedział jej na ostatniej randce "Olivia, muszę Ci coś powiedzieć. Widzisz, jakiś czas temu miałem problemy. Problemy spowodowane własną głupota. Miałem kiedyś dziewczynę. Miała na imię Alexa. Była najpiękniejszą, najwspanialszą dziewczyną jaką kiedykolwiek znałem. Kochałem... Kocham. Kocham ją najbardziej na świecie. Ale rozstaliśmy się. Z mojej winy. Spiepszyłem wszystko. Gdy tu przyjechałem byłem pusty. Bez emocji, bez celu w życiu. Czułem, że życie już się dla mnie skończyło i wtedy...pojawiłaś się ty. Nowy promień nadzieji. Może to dziwnie zabrzmi na pierwszej randce, ale całe życie myślałem że już nie będę potrafił kogoś pokocha, ale gdy patrzę na Ciebie wiem...wiem, ze to jest możliwe. Że może nam się udać. Że to właśnie Ty uleczysz moje złamane serce...." 
- Przeżyj. Przeżyj to Rocky. Dla mnie.- wyszeptała zalewajac się lazami...


Vanessa siedziała na krześle, na szpitalnym korytarzu. Wpatrywala się w telefon. Powiedziała Riker'owi żeby zajął się siostrą, a ona zadzwoni do ich rodziców. Myślała ze to będzie łatwiejsze. Jednak myśl ze ma powiedzieć to na głos przerażała ją. Myslala...miała nadzieję, ze to nie prawda. Ze to głupi koszmar. Że zaraz się wzbudzi, pojedzie do Lynch'ów i rzuci się Rocky'iemu i Ell'owi na szyję! Że to wszystko nie dzieje się naprawdę. Ale wiedziała ze to jest rzeczywistość. I ze nie może nic zrobić. Nie panowała już nad łzami. Bala się że ich straci. Swoich przyjaciół. Wracała myślami do różnych wspomnień. Jak byli szczęśliwi. Jak to możliwe ze w jednej chwili zawalił im się cały świat. Myslala też o rodzicach. Nidgy nie chciała ponownie czuć tego bólu co po ich starcie. Dzisiaj wszystko do niej wróciło...
- Dzień dobry pani Lynch. Z tej strony Vanessa.-
- Ooo Ness! O co chodzi? Coś się stało? Masz głos jakbyś płakała.-
Vanessa poczuła kolejne łzy.
- Tak bardzo mi przykro proszę pani!- wybuchła.
- Vanessa! Mów co się stało!-
- Rocky, Ell i Rydel mieli wypadek samochodowy.-
- Co? o Mój Boże! Co z nimi? Powiedz że żyją!!!-
- Żyją. Ale chłopaki są w ciężkim stanie. Obaj są operowani-
- A Rydel? Co z nią i dzieckiem?!-
- Rydel jest tylko poobijana.-
- A dziecko!? -
- Nie żyje.- słyszała jak pani Lynch zaczyna szlochac. - Tak mi przykro. Niech Państwo jak najszybciej przyjadą. Oni was potrzebują...-

Laura siedziała na korytarzu przed salą Rydel. Już nie płakała. Była w takim dole emocjonalnym ze nawet płakać nie potrafiła. Siedziała na podłodze. Łokcie opierała na kolanach, głowę miała pochylona w dół, a ręką podtrzymywala sobie włosy. Wpatrywala się w podłogę. Riker przed chwilą opuścił sale Rydel i poszedł do Ness. Została sama ze śpiąca Rydel. Próbowała jakoś ogarnąć bałagan w głowie. Najgorsza była bezradność. Nie mogła zrobić nic. A tak bardzo chciałaby im pomóc. Nienawidziła patrzeć na cierpienia innych. Nie mogła patrzeć jak najbliższe jej osoby cierpią. Nie potrafiła się pozbierać, a jednak postanowiła że tym razem to ona będzie tą silna. Że to ona będzie pocieszać innych, a nie tak jak zawsze oni ją. Że zakopie wojenny topór z Ross'em i będzie dla niego oparciem. Ale gdzie jest Ross...

Zdyszany blondyn opadł na łóżko obok Mai. Zachłannie złapał każdy oddech. Dziewczyna robiła to samo. Zaraz po "zabawach" w samochodzie przenieśli się do domu dziewczyny, gdzie kochali się godzinami. Brunetka spojrzała na Ross'a i uśmiechnęła się. Szybkim zwinnym ruchem usiadła na nim okrakiem i zaczęła całować jego klatkę piersiowa. Chciała więcej. Jeszcze więcej. Pocałunkami przechodziła coraz wyżej i wyżej aż dotarła do ust. Wpila się w nie z taka namietnoscią, jakiej Ross nie widział u jakiej kolwiek innej dziewczyny. W oczach blondyna Maia była ideałem. Seksowna, zmysłowa, uwodzicielska, namiętna. Jednak miała jedna wadę. On się z nią nie kochał. On się z nią piepszył, a zawsze chciał znaleźć sobie dziewczynę, której nie będzie chciał przelecieć, ale będzie chciał z nią uprawiać seks. Tej nocy zrozumiał  że nie kocha Mai. Calowali się dość długo,  Ross zdążył przewrócić dziewczynę na plecy, a sam dominować na górze. Brunetka odepchnela go lekko i gdy ten patrzył na nią powoli rozchyliła nogi. Ross nie czekając długo ponownie rzucił się na dziewczynę. Tym razem zamiast pocałunków, wypełniali pomieszczenie jękami. Po kilku błogich chwilach znów się od siebie oderwali, jednak tym razem Ross wstał i zaczą się ubierać.
- Kotek, już idziesz?- objęła go od tyłu i zaczęła całować po karku.
- Muszę lecieć do szpitala.- Maia przesiadła się na jego kolana. Chwycila jego dłoń i pokierowała ją na swoją piers I namiętnie go pocalowala.
- Muszę. Miałem tam być jakieś 4 godziny temu.- odsuną  się od dziewczyny.
- Za to spędziliśmy ten czas najlepiej jak się dało.- Wymruczała mu do ust. Ross zdjął ja ze swoich kolan i wstał ruszając w stronę wyjścia. - Przyjdziesz jutro?- zapytała zatrzymując go w drzwiach.
- Moi rodzice pojechali na weekend w góry. Mam wolną chatę aż do poniedziałku.-
- Muszę być w szpitalu. Pa.- wyleciał jak strzała z pokoju, a następnie domu dziewczyny. Wpadł do samochodu, Ale go nie zapalił. Położył ręce na kierownicy, a głowę opuścił w dół. Zaczął płakać. Wszystko go Już przerasta. Czuł  się jakby nie miał własnej woli, bo przecież chciał być w szpitalu. Z rodziną. Omamiła go. Złapała w swoje sidła. Nie pozostało mu nic, tylko jechać do szpitala. I modlić się o przebaczenie przyjaciół i rodziny. Zapalił auto i ruszył do szpitala...

Rydel lekko otworzyła oczy. Riker'a nie było już w sali.  Przypomniała sobie ze leży w szpitalu. Szybko zerwała się z łóżka i chciała biec zobaczyć czy operacja już się skończyła. Na korytarzu nie bylo już Laury. Na jej miejscu siedziała jakaś blondwlosa nastolatka. Ma oko miała 16/17 lat. Rydel z przekonaniem że jest odwiedzającym kokos innego na tym korytarzu ominęła ją i poszła w kierunku 2 piętra.
- Przepraszam.- usłyszała za sobą cichy głos. Odwróciła się i zobaczyła tą samą nastolatke. Była śliczną blondynka z niebieskimi oczami. Zapłakanymi oczami. - Jesteś Rydel, prawda?- zapytała prawie szeptem.
- Yyyy tak. Znamy się?- zapytała.
-Nie. Jestem znajomą Ell'a i Rock'iego.- Delly zaskoczyła ta informacja. Myślała że zna wszystkich znajomych swojego brata i przyjaciela. - Wiem, że Ci o mnie nie mówili, Ale gdy dowiedziałam się o wypadku musiałam przyjść.- Rydel nadal stała otempiała.
- Skąd Dowiedziałaś się o wypadku?- zapytała  pierwsze co jej ślina na język przyniosła.
- Wszędzie o tym trąbią. Internet aż huczy, A przed szpitalem stoją reporterzy. Fani oszaleli. Robią ogromne spotkania, by razem czuwać.- powiedziała. - Przyszłam tu bo nie mogłam bezczynnie siedzieć. Nie mogę zostac. Proszę Cię tylko o jedno...- zaczęła szukać czegoś w torebce. Wyciągnęła pastelowo różową kopertę. - Z Rocky'im już sie pozegnalam. Z Ell'em nie mogę. Jak...KIEDY. Kiedy się obudzi, proszę daj mu ten list.- Głowa Rydel prawie eksplodowala z nadmiaru informacji. Zastanawiała się dlaczego ta dziewczyna się z nimi żegna. Nie zgodzilaby sie dac Ell'owi listu, gdyby nie widziała jej oczu. Ona cierpiała tak samo jak ona. Wyciągnęła rękę po kopertę. Blondynka odwróciła się na pięcie i zaczęła iść w stronę windy.
Jednak zatrzymała się na chwile i spojrzała na Rydel.
- Powiedz mu....albo nie. Wszystko jest w lisicie. Bardzo Ci dziękuję.-
- Mogę chociaż wiedzieć jak masz na imię.-
- Spójrz na kopertę.- Rydel spojrzała na różowy papier. W prawym dolnym rogu było napisane "Rydel". Uśmiechnęła się lekko pod nosem, zostawiła list na półce obok swojego łóżka  I ruszyła w stronę sali Rocky'iego. Po drodze postanowiła zajrzeć do Ell'a. Cały czas rozmyslala O przed chwilą poznanej dziewczynie. Dlaczego nic O niej nie wiedziała? Dlaczego ją ukrywali. O czym jeszcze nie wie? Doszła do sali Ellingtona i patrzyła na niego przez szybę. Cały poturbowany. Łzy ponownie napłynęły  jej do oczu.
- Rydel?- usłyszała za sobĄ cichy głos. Znała go. Odwróciła się i zobaczyła ją. Kelly. Nie spodziewała się, że jeszcze kiedy kolwiek ją zobaczy.
- Kelly? Co ty tu robisz?- zapytała.
- To ty nic nie wiesz?- Rydel zaprzeczyla ruchem głowy. - Ja i Ell już od jakiegoś czasu znowu jesteśmy razem. Myślałam że Rocky Ci powiedział...-
- A on wiedział?- Sama nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Czego ona jeszcze nie wie.
- Rydel słuchaj... Jeśli to ze tu jestem Ci przeszkadza to...-
- Zwariowałaś? Nawet nie wiesz jak się cieszę że Cię widzę!- powiedziała i przytulila brunetke. - Po prostu o niczym nie wiedziałam.-
- Też się cieszę że Cię widzę...-


Laura siedziała przed salą Rock'iego z kawą w ręku. Była Padnięta. Miała już dosyć niewygodnej sukienki którą ubrala na randkę. Cały czas myślała o Ross'ie. Dlaczego go Tak długo nie ma? Minęło ponad 5 godzin. A jak coś się stało? (Tsssa jaaaaasne! ~Od aut.)
- Laura!- usłyszała. Zobaczyła idącego W jej stronę Ross'a. Ruszyła w jego stronę biegiem, Ale gdy była coraz bliżej tym poruszała się coraz wolniej. Dlaczego? Bo zobaczyła jak wygląda. Ślady szminki na szyi i kołnierzyku. Roztrzepane włosy i nie dopiety rozporek. Wszystko było dla niej jasne.
- Gdzie byłeś?- zapytała z takim chłodem w swoim głosie jakiego nigdy jeszcze nie słyszała.
- Przepraszam ja... Były korki.- Laura nie wierzyła własnym uszom. Jak śmiał tak bezczelnie kłamać?
- Przez cztery godziny?- Ross czuł że nie jest W dobrej sytuacji. - Twoje rodzeństwo i przyjaciel mieli wypadek i są w szpitalu a Ty zamiast być przy nich piepszyłesz się z tą suką?!- wykrzyczala. Ross nie mógł uwierzyc. Skąd ona to wiedziała?
- Ale przynajmniej ją zaliczyles! Warto było? Jest dobra w łóżku?!- kpila z niego. Bolało ją to. Jak on mógł tak postąpić?!
- Laura wystarczy!- brunetka usłyszała czyjś głos za plecami. Na końcu korytarza stała Rydel. Patrzyła prosto na Ross'a, który opuścił głowę. Podeszła do niego i stanęła na przeciwko wymijajac Laure. - To prawda?- zapytała spokojnie. Blondyn nic nie odpowiedział. - Spójrz na Mnie!- tym razem krzyknęła. Ross walczył sam z sobą, ale w końcu spojrzał na siostrę. Prosto w oczy. - Czy to prawda?- zapytała ponownie.
- Tak.- odpowiedział. Rydel zabolało serce. Zamchnela się i spoliczkowala brata.
- Nienawidzę Cię.- mówiła z nadzwyczajnym spokojem w głosie. Jakby była pozbawiona emocji. - Jesteś zwykłym śmieciem.- po jej policzkach splynely łzy. Wyminela brata i zniknęła za ścianami. Ross stał trzymając rękę na policzku. Laura wpatrywala się w niego. W tym momencie też go nienawidziła.
- Zadowolony jesteś z siebie?- zapytała i pobiegła za Rydel...
**************************************
Witajcie!
Jak tam pierwszy dzień szkoły? Bardzo zmęczeni po wakacjach? XD Ehhh tak szybko minęły :(
Wiecie, chyba lubię pisać smutne rozdziały, bo ten mi się nawet podoba!
A jak już o podobaniu mowa...
Tak strasznie wam dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem! Gdyby ich nie było to rozdział nie pojawił by się dzisiaj. Strasznie mnie zmotywowały! Dziękuję!
I chciałam was przeprosić za błędy, ale uwierzcie mi na słowo pisanie na telefonie jest okropne! Słownik mi zmienia niektóre wyrazy i potem wychodzą mi takie głupoty!
Czekam na wasze opinie dotyczące rozdziału.
Niegrzeczny ten nasz Ross'ek co?
Do Napisania!



czwartek, 27 sierpnia 2015

7."Dlaczego to nie mogłem być ja?!"

- Ell. Dzisiaj nadszedł TEN dzień, na który tak długo czekaliśmy. Było trudno. Nawet bardzo, ale prztrwalismy to razem. Dziękuję Ci! Barcie!- powiedział Rocy, po czym obaj wpadli w swoje ramiona.
- Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy! Mogę przeżyć ten jakże ważny dzień razem z tobą! To będzie najlepszą noc ever!- ekscytowal się Ell.
- Chłopaki to tylko maraton filmowy.- ziewneła Rydel, której serio nie podobał się pomysł z cało nocnym siedzeniem w kinie. Jeszcze do tego chłopcy ciągle coś krzyczeli.
- To nie jest TYLKO marato filmowy! To nasze całe życie przedstawione w 8 filmach!- Rocky aż nie mógł usiedziec na krześle. Razem z Ell'em wstali I zaczęli przebijać sobie piątki. Napier prawami dłońmi, potem lewymi a na sam koniec klatkami piersiówki.
- Tylko nie rozumiem dlaczego mnie tam ciągniecie!- Rydel zaczynała się denerwować. Odłożyła książkę na ławę, wstała z kanapy i ruszyła w stronę kuchni, gdzie ukroiła sobie ogromny kawałek ciasta.
- Bo nikogo nie będzie w domu, a nie zostawimy Cię samej w domu. Hellow! Jesteśmy odpowiedzialni za Ciebie!- Blondynka przewróciła oczami i zrezygnowana ruszyła do swojego pokoju.
- Dajcie mi 10 minut. Ej! Czekaj czekaj! Rodzice pojechali do LA, Ross jest na randce, Ale gdzie jest Riker?- zapytała. Chłopcy spojrzeli na siebie z głupimi usmieszkami.
- Laura zaprosiła go na randkę...-

Restauracja którą wybrał Ross była przecudowna! Laura wprost nie mogła oderwać oczu od pięknego wystroju. Główna sala była ogromna! Sufit był Bardzo wysoko, A ozdabialy go duże kryształowe żyrandole. Wszystkie ściany i meble w budynku były ozłacane. Na każdym stoliku stały świece. Pomiędzy stolikami znajdował się ogromny parkiet, na którym tańczyli wystrojeni ludzie. Laura i Riker przedzierali się przez tłumy, by dojść do stolika przy którym już siedzieli Maia i Ross. Para wpatrywała się w tańczących ludzi. Lau i Riker podeszli do stolika i blondyn jak przystało na dżentelmena odsuną brunetce krzesło, po czym oboje przywitali się z Maią i Ross'em. Młodszy blondyn wpatrywal się w brata w szoku.
- Co ty tu robisz?- zapytał.
- Zaprosilam go. Co, myślałeś ze przyjdę sama na podwójną randkę?- Laura parskneła śmiechem, a Ross przeniósł na nią zabójcze spojrzenie. - Zamowiliscie już coś? Umieram z głodu!- dodała. Cała czwórka wczytała się w menu. Pół godziny później dostali swoje zamówienia i zaczęli spożywać posiłek. Atmosfera panowała dziwnie miała, chociaż nie obyło się bez docinek ze strony Lau i Riker'a. Porozmawiali trochę, potanczyli, pojedli, popili. Mniej więcej dwie godziny od posiłku Ross poprosił Laure na "słówko". Poszli razem na korytarz.
- Dlaczego zaprosiłaś Riker'a?!- zaczął blondyn.
- Bo chciałam żeby to właśnie  on przyszedł tu że mną.... A właśnie! Jak Maia to nasze sexy zdjęcie które zrobił nam paparazzi?- zapytała zlowieszczo się uśmiechając.
- Wyobraź sobie ze bardzo dobrze. Wytlumaczylem jej wszystko i zrozumiała.- odszczekal Ross. Od kilku dni był wyjątkowo poddenrwowany.
- Widziałeś nas na okładce gazety dzisiaj rano?- zrobiła brewki. - I jeszcze ten tytuł! " Czy Ross Lynch ma dziewczynę?!" "Kim jest tajemnicza brunetka?"- Laura zaczęła się śmiać.
- Mam już dosyć tych twoich ciągłych żartów Laura. Odkąd jestem z Maią ciągle masz do mnie o coś pretensje. Rozumiem, martwisz się O mnie, Ale to już chyba lekką przesada. Przyjaciółka cieszylaby się z mojego szczęścia.- zakończył chłopak. Ta wypowiedź zabolało Laure. Zastanawiała się nad odpowiedzią, a w jej oczach mimowolnie pojawiły się łzy.
- Widocznie już nie jesteśmy przyjaciółmi.- rzuciła. Takiej odpowiedzi Ross się nie spodziewał. Nie spodziewała się sama Laura. Stali w milczeniu przez dłuższą chwilę.
- Może lepiej już wracajmy.- powiedział mdło blondyn i oboje ruszyli do stolika
 Byli już w połowie drogi gdy podbiegł do nich blady jak ściana Riker.
- Co sie stało?- zapytała Laura widząc w jakim stanie jest przyjaciel. Blondyn był tak zrozpaczony ze nie mógł wymusić z siebie słowa. W końcu jednak zabrał powierze w płucach i powiedział zachrypnietym głosem.
- Rydel, Rocky i Ell mieli wypadek w drodze do kina. Są w szpitalu.- Ross nie mógł w to uwierzyć, a Laura od razu zaczęła płakać. Riker chwycił ja za rękę.
- My jedziemy do szpitala. Ty zawieź Maie i przyjeżdżaj. Zadzwonię do rodziców.- powiedział i gdy tylko Ross prztaknął ruszył ciągnąc Laure w stronę wyjścia. Nie zwracał uwagi na spływające po policzkach łzy. Ross szybko dobiegł do stolika i od razu poprosił kelnera o rachunek. Zdezorientowana Maia patrzyła na niego jak na idiote.
- Co ty robisz?- zapytała.
- Wychodzimy. Już.- odpowiedział jej blondyn.
- Ale kotek, teraz jesteśmy sami. Możemy zaszaleć.- przybliżyła się do niego i zaczęła bawić się jego czerwonym krawatem.
- Maia! Moje rodzenstwo I przyjaciel mieli wypadek. Muszę Cię odwieść i pedze do szpitala. Już.- powiedział stanowczo i pociągnął dziewczynę do wyjścia. Dziewczyna była tym wyraźnie niezadowolona. Wsiedli do samochodu I ruszyli. Nie odzywali się przez całą drogę. Maia widziala, że blondyn jest zdenerwowany. Tak mocno zaciskał ręce na kierownicy, ze aż całe mu pobladły. Jechali 10 minut aż Ross w końcu zatrzymał się pod domem dziewczyny. Jednak ta zamiast wyjść, przybliżyła się do niego i lekko pocalowala.
- Może wejdziesz na górę? Nikogo nie ma w domu.- powiedziała uwodzicielskim tonem i ponownie wpila się w usta chłopaka, tym razem mocniej.
- Muszę jechać Maia. Dobranoc.- odsuną od siebie dziewczynę i czekał aż wyjdzie. Ta jednak nie zrobiła tego. Szybkim ruchem usiadła na blondynie. Idealnie mieściła się między chłopakiem a kierownicą. Zaczęła namiętnie go całować i rozpoznać białą koszulę. Chłopak na początku nie oddawał pocałunków. Maia zrzucila z niego marynarkę i krawat. Zaczęła jeździć dłońmi po jego nagim torsie. Następnie przeniosła ręce trochę niżej i rozpieła chłopakowi pasek od spodni. Blondyn nie reagował na wszystkie pieszczoty ze strony dziewczyny. Maia wyprostowala się patrząc chłopakowi w oczy zsunela z ramion ramamiaczka sukienki i opuściła ja trochę w dół, pokazując piersi. Ross na początku patrzył na pół naga dziewczynę, a później spojrzał jej w oczy.
- Może jednak zostaniesz?- zapytała i wpila się w jego usta. Jednym szybkim skokiem znalazła się na tylnych siedzeniach samochodu, ciągnąc za sobą blondyna. Tam całkowicie zdjęła z siebie czarną sukienkę i była już tylko w majtkach. Rozłożyła się na plecach i spojrzała wyczekujaco na chłopaka, który właśnie nieudolnie ściągnął spodnie.
- W samochodzie będzie zabawniej...- powiedziala...


Riker i Laura wtargneli do szpitala od razu kierując się do recepcji. Za ladą znaleźli łączącą Olivie, która jak tylko ich zobaczyła wyrzuciła tylko " drugie piętro". Przyjaciele od razu ruszyli schodami na górę. Biegli najszybciej jak mogli. Laura boso, ze szpilkami w rękach. Gdy dobiegli na drugie piętro rzuciły im się w oczy czarne włosy. Vanessa.
- Ness!- krzyknęła Laura i rzuciła sie siostrze w ramiona. Poczuła jej mokre policzki. - Co z nimi?!- zapytała płacząc.
Vanessa wytarla łzy spływające jej po policzku.
- Rydel jest tylko potluczona, teraz ma USG. Rocky i Ell są operowani.- Do oczu Laury napłynęło jeszcze więcej łez. Ness dopiero teraz zauważyła Riker'a. Wyszeptala cicho jego imię i rzuciła się mu w ramiona.
- Dlaczego to musieli być oni? Dlaczeko to nie mogłem być ja?!- zaczął płakać
- Przestań!- krzyknęła i odepchnela go od siebie. - Przestań tak mówić, rozumiesz?!- dodała, upadła na kolana I zaczęła jeszcze bardziej płakać. Riker uklękną przy niej i mocno ja przytulił.
- Przepraszam.- wyszeptał. Laura W tym momencie siedziała na krześle i płakała trzymajac głowę w rękach.  Nagle po korytarzu "przebiegł" dźwięk otwieranych drzwi, z których wyszła zrozpaczona Rydel. Na glowie miała bandaż, była ubrana w szpitalne ubranie, na rękach miala liczne siniaki, a na twarzy opatrunek. Nie zauważyła dziewczyn. Od razu rzuciła się na brata. Szlochajac powiedziała tylko:
- Moje dziecko!...-
*********************
Witam! Dziś z lekka smutno :(
Ehhh nie podoba mi się ten rozdział, tak do połowy. Już niedługo koniec tej historii. Czy będzie z happy-end'em?
Tego nie wiem jeszcze nawet ja XD
Mile widziane komentarze i do napisania!

wtorek, 11 sierpnia 2015

6. "Chcę popełniać błędy razem z tobą!"

Szatynka szła pewna siebie korytarzami firmy. Pewna siebie, ale pełna obaw. Popełniła błąd. Duży błąd. Ale błędy są po to żeby je naprawiać prawda? Pokonała ostatnie dwa schodki, straciła w ostatni zakręt i była już pod drzwiami gabinetu prezesa. Ostatni wdech i wydech i zapukała. Po cichym "prosze" nacisneła na klamkę i weszła do gabinetu.
- Witaj Vanesso! Co Cię do mnie sprowadza?- przywitał się prezes.
- Dzień dobry. Chciałam porozmawiać.-Pan Karet nieco się zdziwił. Wskazał na krzesło.
- Proszę usiąć. O czym chcesz porozmawiać?-  Vanessa przemknęła głośno slinę. Usiadła i zaczęła szperać w torebcę. Po kilku sekundach wyciągnęła kartkę w koszulce i położyła ją na biurku.
- Co to jest?- zapytał prezes i chwycił kartkę wczytując się w nią. -Wypowiedzenie?- był wyraźnie zdziwiony. - Nie rozumiem... Za mało ci płace?-
- Nie! Nie! To nie dlatego!- zapewniała dziewczyna.
 -Więc dlaczego? Vanesso, jesteś jednym z najlepszych fotografów. Moja firma Cię potrzebuje.- nalegał  Pan Karet. Ness nie mogła tego wytrzymać jej poczucie winy wzrosły do maximum. Miała jaz wszystko gdzieś. Uspokoila się i spojrzała prezesowi w oczy.
- Rozprawiczyłam Pana syna.- wyrzuciła jak z karabinu, nawet się przy tym nie zająkneła. Patrzyła jak prezes zmienia nastroje. Najpierw był zdziwiony, a następnie zły. Wstał I poluźnił krawat.
- Niech się Pan nie denerwuje. Sprawdziłam wszystko, zgodnie z prawem Pana syn już legalnie może uprawiać seks od dnia 15 urodzin. Nic Pan na mnie nie ma.- powiedziała najchłodniej jak tylko potrafiła. Wstała i wyszła z gabinetu, a następnie z firmy. Na zewnątrz padało. Ness sie tym nie przyjmowała. Pozwalała by krope deszczu spadały na jej twarz, włosy, ubrania. Stała w miejscu i zwróciła twarz ku niebu. Czuła sie wolna. Wolna od wyrzutów sumienia. Uśmiechnęła się. Nagle zaczęła bec. Omijała ludzi patrzacych na nią jak na idiotke. Nie przyjmowała się tym. Biegła bez przerwy przez 10 minut. Wpadła do domu i do swojego pokoju, zostawiając za sobą mokre ślady. Usiadła przy komputerze i zaczęła szukać. Ciągle coś pisała, wchodziła w nowe linki, aż znalazła. Plan na Nowe życie...

Ell jak zwykle przyszedł do baru, który był jeszcze zamkniety. Wszędzie było pusto. Żadnej żywej duszy. Podszedł do baru i oparł się O niego rekami. Zza lady wyłonił się barman.
- Witaj Barbosso!- chlopak przyblił z nim piątkę. - Rydel U siebie?- zapytał i ruszył wolno w stronę zaplecza.
- oczywiście!- odpowiedział barman. Brunet skierował się do garderoby blondynki. Zapukał i wszedł do pomieszczenia. Przed lustrem siedziała Rydel i zmywala Za mocny makijaż.
- Siema młoda! Zabieram Cię na obiad!- Ryd uśmiechnęła się szeroko jak tylko go zobaczyła.
- Ell...- powiedziała. - Fajnie ze przyszedłeś. Miałam okropną noc.- wstchnela głośno i rzuciła się na kanapę. - A może zamówimy coś tutaj i pójdziemy spać?- Zapytała z nadzieją i ziewnęła. Ell podszedł do niej i poklepał ją po plecach.
- Wstawaj! Idziemy na miasto, tylko musisz się przebrać.- wstał i zaczął szukać czegoś do przebrania w szafie dziewczyny. Po chwili wyciągnął jeansy i biało-czarną bluzkę. - To się nada!- powiedział i rzucił w nastolatke ubraniami. Ta niechętnie wstała do pozycji siedzącej i zaczęła się przebierać.
- Co się stało?- zapytał chłopak.
- Znowu przysłali mi w nocy jakiegoś pijanego oblecha. Jak sobie go przypomnie to aż mię ciarki przechodZą.- Podeszła do Ell'a by pomógł jej zapiąć bluzkę. - Okej jeszcze tylko torebka i lecimy.- Blondynka chwycila chłopaka za rękę i pociągnęła go w stronę wyjścia. Po drodze jeszcze spytali Barbosse czy chce z nimi iść, ten jednak odmówił i ruszyli do knajpy nie daleko klubu. Zamówili spaghetti i zaczęli rozmawiać...
- Nie mogę uwierzyć, że już jutro lecę do Chicago! Do wymarzonej szkoły!- ekscytowala się blondynka. - A to wszystko dzięki tobie... Dziękuję Ell.-
- Nie ma o czym gadać. Ahhh lubię wspierać młode pokolenie!- przewrócił oczami. Oboje się zasmiali.
- Ell, patrzyłam wczoraj na swoje konto i okazało się ze ktoś przelał mi na nie 2000$. Wiesz cis o tym?- zapytała dziewczyna. Chłopak rozłożył ręce na znak że nie i uśmiechnął się szeroko.
- Ell, chciałam Cię poprosić o parę groszy na początek ale 2000$ to zdecydowanie za dużo. Ja nie mogę tego przyjąć.-
- Rydel, zrozum ze jedyne czego teraz chce to, to żebyś  spełniła swoje marzenie. Jutro.- złapał ją za dłoń.
- Obiecaj mi jedno. Choćby nie wiem co się stało, jutro wsiadziesz do tego samolotu, wysiadąiesz w Chicago, znajdziesz sobie PORZĄDNĄ prace, zakochasz się i będziesz żyła długo i szczęśliwie. Jak w bajkach.- zakończył swoją przemowę.
- Obiecuje. Pojedziesz ze mną na lotnisko?- zapytała. - Ty i Rocky?-
- Jasne! Zapytam młodego...- Kelner przyniósł im obiad i oboje zaczęli jeść. Rozmawiając o wszystkim i o niczym. 22 latek i 16 łatka. Kto by pomyślał?
- No mów co Cię gryzie?- zapytała Rydel. Ell wiedział że przed nią niczego nie ukryje. Westchnął głośno i poprawił się na krześle.
- Kelly przyjechała do NY na wakacje i wróciliśmy do siebie...-
- A ty masz wątpliwości, które mają na imię Rydel.- dokonczyla za niego dziewczyna popijając cappuccino.
- Dokładnie, Ale chciałem Ci się pochwalić że poradziłem sobie z tym sam! Kocham Kelly! Nigdy nie przestałem, a Delly to było takie przejściowe zauroczenie.- powiedział jak tylko najpewniej potrafił. Zapewniał sam siebie i udawało mu się to.
- I co pani psycholog o tym sądzi?- zapytał robiąc "brewki". Rydel patrzyła na niego zamyślona.
- Pani psycholog jeszcze nie skończyła ostatecznej diagnozy.- powiedziała. Nie zgadzała się z nim. Jednak nie chciała mu teraz tego mówić. PRZECIEŻ MAJĄ DUZO CZASU.

Ellington po obiedzie z Rydel odprowadził ją do mieszkania, a następnie ruszył w stronę domu Lynch'ów, który już jest jego domem. Chodził ulicami NY obserwując to piękne miasto. Właśnie miał przechodzić obok swojej ulubionej kawiarenki "Vanilia". Knajpka była wbudowana pomiędzy księgarnią a kwiaciarnią. Zamiast ścian miała wstawione szyby, za którymi było widać fajnie umeblowane wnętrze. Przy jego ulubionym stoliku, w rogu sali siedziała Rydel. Nie sama. Razem z nią siedział blondyn. Ell miał wrażenie że go zna. Zastanowił się chwilę a nad jego głową zaswiecila się żarówka. Matt. Zastanowił się dlaczego Delly siedzi z nim, a na dodatek prawie cały czas się śmieją. Był mega zdziwiony, dopóki nie zobaczy jak para namiętnie się całuje. Wtedy był zły. Bardzo zły. Bez zastanowienia wszedł do kawiarni i ruszył w stronę stolika. Gdy tam dotarł para ciągle się całowała. Przestali dopiero gdy usłyszeli głośne westchnięcie że strony Ell'a. Rydel zaskoczona widokiem przyjaciela zarumienią się.
- O mój Boże Ell!- wrzucila wycierając usta. - Wy się chyba nie znacie. Matt to Ellington. Ell to... Matt.- chłopcy podali sobie ręce.
- Miło mi.- powiedział blondyn.
- Dużo o tobie słyszałem. Laura mi opowiadała.- sysyczal.
- Okej. Rozumie. Nie jestem tu mile widziany. To może zostawię was samych?- powiedział i zwrócił się do Rydel. - Będę przy barze.- pocalowal ją i odszedł od dwójki przyjaciół. Blondynka utkwiła wzrok na swoich dłoniach. Ell usiadł obok niej.
- No słucham?- naciskał.
- Chciałam Ci powiedzieć. Chciałam wam wszystkim powiedzieć. Pamiętasz jak spotkaliśmy się Ż Davidem?- zapytała. Chopak pyrztaknął głową.
- Powiedział mi, że gdy on wyszedł z baru ja zostałam z jakimś blondynem i wtedy wszystko sobie przypomniałam. Wspólne picie i...noc. Dotarło do mnie ze to on jest ojcem mojego dziecka- westchnela. Ell'a to dotknęło. Zabolało. Zawsze w głębi duszy miał nadzieję, że ojciec dziecka nigdy się nie znajdzie. On chciał z nim zostać. "Uspokoj się Ell! Kochasz Kelly!" karcił się w myślach.
- Zadzwoniłam do niego i poprosiłam o spotkanie i wszystko mu powiedziałam. O dziwo przyjął to spokojnie i od razu zaproponował alimenty. Spotkaliśmy się kilka razy i tak jakoś wyszło, żeeeee od tygodnia jesteśmy razem.- uśmiechnęła się smutno. Ell przetrawial zdobyte wiadomości. Po chwili namysłów złapał dziewczynę za rękę.
- Cieszę się twoim szczęściem. Rydel, chce żebyś była w końcu szczesliwa i nie popelniala znowu tych samych błędów.-
- Ell! MAMY PRZED SOBA CAŁE ŻYCIE! Popelnimy jeszcze mnóstwo błędów!- chłopak westchnął. Nachylił się do dziewczyny i pocałował W czoło.
- Chcę być przy każdym błędzie który popelnisz. Być i pomagać Ci je naprawiać, być i pozwalać Ci się wyplakac w moje ramię, być i popełniać je ponownie. Pamiętaj ze jeśli ten plant coś Ci zrobi ja zrobię coś jemu. Okej?- zapytał. Rydel zaszkliły się oczy i rzuciła się w jego ramiona.
- Dziękuję!-


Laura wyszykowana na podwójną randkę ruszyła do Lynch'ów. Wiedziala, że Ross już pojechał po Maie. Weszła do domu i po krótkim "dzień dobry" i "część" ruszyła do pokoju Rikera. Pokonała schody i zapukała do niebieskich drzwi chłopaka. Po krótkim "proszę" weszła do środka.
- O hej Lau! Co tam?- przywitał się odkładają słuchawki na biurko.
- Hej! Rikuś słyszałam, że nie lubisz Maii. To prawda?- zapytała.
- Jest taka jakąś dziwną. Bije od niej cwaniactwo i lalusiowatość.- blondyn się wzdrygnął. Laura uśmiechnęła się zadziornie-zlowieszczo słysząc to co chciała...
- Masz ochotę na podwójną randkę...?-
**************************************
Ta dam! Jest! Zastanawialiście się z kim Lau pójdzie na randkę? Albo kto jest ojcem dziecka? Już wiecie! Postanowiłam tego nie przeciągnąć! Takie małe wynagrodzenie braku rozdziałów przez taki długi okres :/ Co u was? Kto jedzie na koncert? Bo ja tak! I chętnie spotkam się z kimś kto czyta mojego bloga! Dawajcie znać!
Do przeczytania!

niedziela, 9 sierpnia 2015

Dobra, wracam!

Moi drodzy! W końcu wracam na Stare śmieci! Przepraszam że tak długo mnie nie było :(( znowu miałam problemy z moim narzędziem pracy (tabletem). Ale już jestem i wracam do pisania! Niestety tableta nadal nie odzyskałam (myślę ze tym razem odszedł na zawsze :,((() Ale będę pisać na telefonie, dlatego już przepraszam za wszystkie błędy i niedociągnięcia! I wszystko jest fajnie i spoko, Ale czy wy dalej chcecie czytać tego bloga? Nie oszukujmy się jestem słabą pisarką (Ale i Tak kocham tego bloga <3) czy dalej będziecie mnie odwiedzać? Czy chcecie dokończyć ta historię? Ja bym chciała... Ale to zawsze zależy tylko od was! Chciałabym was prosić o skonentowanie również tego postu. Co sądzicie o kontynuacji tego bloga?
~Zakochana ❤
Ps. Ależ ja się za wami stesknilam!

poniedziałek, 25 maja 2015

5. Problemy. Wszędzie.


Minęły już dwa tygodnie odkąd Vanessa zaczęła prace w filmie "Flesch". Jej kontakty z innymi pracownikami są stabilne. Ma kilka koleżanek, kolegów... wrogów. Szczególnym znajomym Ness jest nie kto inny jak Kevin. Można powiedzieć, że zaprzyjaźniła się z nim. Pomimo faktu, że Kevin ma 15 lat, mają ze sobą wiele wspólnych tematów. Oczywiście chłopak często nie może powstrzymać się od próby flirtowania z Vaanessą. Jednak są one daremne. Dziewczyna uważa, że Kevin jest uroczy, ale na Boga! On ma 15 lat! Dzisiaj jest kolejny zwyczajny dzień pracy. Chociaż nie tak do końca zwyczajny. Dzisiejszego dnia Kevin wyjątkowo połowę sesji pozuje w ubraniu. I tak mija im dzień, aż do lunchu. Jak zwykle wybrali się razem do pobliskiej kawiarenki. Z powodu deszczu weszli do środka. Zamówili swoje dania, zjedli je i wrócili do firmy. Druga część sesjii była dla Kevina łatwiejsza. Z przyzwyczajenia. Pozbył się ubrań i wskoczył na podest dla modeli. Dzisiejsze zdjęcia są do gazety, więc chłopak starał się jak najlepiej wypaść. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie atmosfera. Po powrocie z kawiarenki oboje zrobili się  spięci. Panowało pomiędzy nimi dziwne napięcie. Ness była jednak tym zadowolona. Ona wiedziała, że Kevin chce...jej ciała. Dawało jej to satysfakcje, ale i niedosyt. Należała ona bowiem do osób, które lubią owoce zakazane. To czego Ness chce, to dostanie. Około godziny 17, planowanego końca pracy, Kevin poprosił Ness o zostanie po godzinach. Uzasadnił to tym, że chce zrobić perfekcyjne zdjęcie. Oczywiście było to kłamstwo. Chciał zostać z Vanessą sam na sam. Dziewczyna trochę zdziwiona, ale zgodziła się. Po godzinie powiedziała, że już na pewno coś wybiorą. Kazała mu się  ubierać, a sama zaczęła sprzątać sprzęt. Wkładała aparat do torby, gdy usłyszała za sobą kroki i dźwięk zamykania drzwi na klucz. Zamarła lekko, a później poczuła, że ktoś stoi za nią. Myślała przez moment, czy warto. Ale tak szczerze mówiąc, kogo to obchodzi? Odwróciła się zamaszyście i wpiła się w usta blondyna. On trochę zaskoczony, z opóźnieniem oddawał pocałunki. Ness usiadła na biurku, jeżdżąc rękami po nagim torsie chłopak. Gdy zorientowała się, że chłopak nie zamierza zrobić nic więcej, sama postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Popchnęła go lekko na krzesło i spojrzała na niego ze zdziwieniem? Rozmyślała przez chwilę i postanowiła, że nie chcę rozbierać się całkowicie przed tym bachorem. Jednym zwinnym ruchem zdjeła z siebie koronkowe majteczki. Wolno podeszła do chłopaka i usiadła mu na kolanach. Kevin był trochę wkurzony, że przez spódnicę nie może zobaczyć nagiej Vanessy. Szatynka przybliżała się do chłopaka, aż w końcu poczuła go w sobie. Zaplątała ręce we włosach chłopaka i ponownie zaczęła go całować. Powoli podnosiła swoje biodra w górę, a następnie opuszczała w dół, dodając tym przyjemności. Kevin w końcu, chciał sam coś zrobić. Więc zaczął poruszać się w dziewczynie, wydając coraz głośniejsze jęknięcia. Gdy krzesło zaczęło mu przeszkadzać oplótł nogi Ness na swoich biodrach, wstał i położył dziewczynę na biurku. Wtedy jego ruchy stały się odważniejsze i szybsze. Myślał, że tym zaimponuje dziewczynie. Tak się nie stało. Dla Vanessy stosunek z tym małolatem był prawdziwą katorgą. Miała ochotę na prawdziwy seks, a nie zabawe z dzieckiem. Postanowiła jednak, że nie będzie taka wredna. Szybkim ruchem obróciła się tak, że teraz to ona była na chłopaku. I teraz to ona wykonywała ruchy. Po jakimś czasie oboje padli na biurko głośno sapiąc. Gdy tylko Ness zrównała oddech, poprawiła spódnice i jakby nigdy nic wyszła z gabinetu...


 Ross, Rydel, Riker, Laura, Rocky i Raini siedzieli w salonie u Lynch'ów. Od godziny gadali i śmiali się popijając wino. Oczywiście Lau i Ross nie odzywali się od siebie, co chwila zerkając na siebie. Jakimś cudem Laura i Raini namówili Lynch'ów na opowieść o i czasach LA. Chłopcy zaczęli opowiadać  o odpałach w klubie, a Rydel o swoim romansie z nauczycielem. Było to dla niej trudne dlatego skupiała się na tych śmiesznych chwilach.
- Siedziałam na lekcji, na historii oczywiście, a on tłumaczył temat. Strasznieeeee nudny! Siedziałam jak idiotka i nudziłam się bazgrząc coś w zeszycie. Nagle wpadłam na pomysł, straszie głupi z resztą!- powiedziała i łyknęła trochę wina. - Wyprostowałam się, poprawiłam włosy i poczekałam aż na mnie spojrzy. Gdy tylko to zrobił wystawiłam lekko nogę z ławki i podciągnęłam wyżej spódnicę. Potem złapałam za sówak od bluzy i zaczęłam go baaaaardzo powoli rozpinać. Biednemu aż język zaczął się plątać.- Dziewczyny zaczęły się śmiać.
- I co potem?- zapytała Raini pochłaniając truskawkę. Rydel uśmiechnęła się chytrze.
- Nic, tylko... okazało się że szkolny schowek na szczotki jest bardzo wygodny...- powiedziała i przygryzła lekko wargę.
- O proszę! A taka grzeczna dziewczynka!- naśmiewała się Laura. Dziewczyny ponownie  wybuchły śmiechem. Chłopcy patrzyli na nie zniesmaczeni.
- Nie chciałem tego wiedzieć.- powiedział Ross wzdrygając się na samą myśl o jego siostrze i tym.. Laura spojrzała chytrze na blondyna.
- Oj nie mów że cię to nie kręci.- powiedziała i wstała. Ross trochę zdziwiony patrzył na poczynania dziewczyny. Laura podeszła do chłopaka.
- Nie..- powiedział zdziwiony. Marano usiadła okrakiem na blondynie i zbliżyła swoją twarz do jego.
- Naprawdę satysfakcjonuję cię nudny seks? Nie lepiej się trochę zabawić.- Położyła rekę na jego torsie i zaczęła powoli po nim jeździć. Ross wodził wzrokiem za ręką przyjaciółki, gdy Laura to zobaczyła chwyciła jego podbródek i podniosła tak by spojrzał jej w oczy.
- Wyobraź to sobie. Twoi rodzice siedzą na niedzielnym obiedzie w jadalni, a ty z Maią szalejecie w łazięce obok. Albo w przebieralni w sklepie.- Laura tak wymieniała. Nagle oboje wybuchli śmiechem. Laura zeskoczyła z blondyna i ocierając łzy śmiechy usiadła obok niego na kanapie. Po pomieszczeniu rozbiegł się dźwięk sms-a. Riker wyciągnął wyciągnął telefon z kieszeni i spojrzał nawyświetlacz.
- Musze wyjść.- powiedział i wstał z fotela.
- Coś się stało?- zapytała Rydel.
- Nie, nic poważnego. Nie martw się. To narazie!- i wyszedł z domu. Przyjaciele powrócili do rozmowy. Laura wyciągnęła telefon.
- Mogę skorzystać z waszego wi-fi?- zapytała. Lynch'owie nie mieli z tym problemu. Brunetka ogarnęła snapa i włączyła Instagrama.
- Wow! Mam 39 powiadomień! Jeszcze pół godziny temu nie miałam żadnego! Co jest grane?- zawołała. Wszystkich to zdziwiło. Przybliżyli się do brunetki. Laura nacisnęła na powiadomienia. Okazało się, że to wszystko to oznaczenia na zdjęciu. Dziewczyna włączyła tą fotografię. Wszyscy otworzyli szerzej oczy. Rydel otrząsnęła się najszybciej.  Szepnęła sobie pod nosem " Co to kurwa jest..?!" Wstała zamaszyście i podbiegła do drzwi tarasowych. Otworzyła je i wyszła na taras.
- No! Gdzie jesteś?! Pokaż się cwaniaczku!-  krzyczała wkurzona.
- Rydel wracaj! Nikogo tam nie znajdziesz!- zawołał za nią Rocky. Blondynka wróciła zdenerwowana do pomieszczenia.
- Aaaa nienawidzę takich ludzi! Czy oni rozumierą co znaczy prywatność!?- chodziła w kółko.
- Rydel! Uspokój się dziewczyno! Musimy to wszystko jakoś na spokojnie ogarnąć! Laura musisz...Yyyyy gdzie jest Laura z Ross'em- zapytała Rani. Rocky i Delly dopiero teraz zauważyli, że tej dwójki nie ma w pomieszczeniu. Usłyszeli krzyki więc ruszyli w ich stronę. Ross i Laura byli w korytarzu prowadzącym do drzwi wejściowych. Dziewczyna powoli kierowała się do wyjścia.
- Ross przestań zwalać wina na mnie!- krzyczał.
- To ty usiadłaś mi na kolanach!-
- Ale to nie ja zrobiłam nam zdjęcie!-
- Ty wiesz jaki teraz będzie szum w mediach? A co jeśli Maia się dowie! O kurwa! Maia!- wykrzyczał, jakby dopiero teraz to do niego dotarło. -
-Przecież ona już jest o ciebie zazdrosna, a co bedzie jak zobaczy to zdjęcie!- zaczął panikować.
- Hymmmm może teraz każe mi się wyprowadzić żebym nieutrzymywała z tobą kontaktu!- odpowiedziała mu.
 -O czym ty do cholery mówisz??-
- O tym! ze twoja dziewczyna "poprosiła" abym ograniczyła z tobą kontakt, bo przez mnie jesteś nieszczęśliwy!- wykrzyczała. Zapadła cisza. Ross trawił przez chwilę słowa brunetki.
- Nie zrobiła by tego.- powiedział oskarżycielskim tonem. Laura prychnęła. Już miał coś odpowiedzieć, ale wtedy dotarło do niej TO.
- Ty mi nie wierzysz.- mówiła prawie szeptem.-Ty mi nie ufasz.- Bolało. Ross wiedział jak brunetka ceniła sobie zaufanie.
- Laura. To nie tak.- zaczął i zbliżył się do brunetki chcąc ją objąć.
- Nie dotykaj mnie!- zaprotestowała, podnosząc ręce w geście obrony. Łzy mimowolnie napłynęły jej do oczu a jedna spłynęła po policzku. Szybko otarła ją rękawem. - Ja już wszystko wiem.- Wychiliła głowę za blondyna i spojrzała na resztę przyjaciół. - Narazie.- powiedziała oschle i ponownie skierowała swój wzrok na Ross'a. - Do zobaczenia na naszej piątkowej randce kotku.- rzuciła cicho i wycierając łzy wybiegła z domu Lynch'ów.
- Laura!- krzyknęła za nią Raini i mówiąc krótkie "cześć" wybiegła za brunetką. Zapadła cisza. Nawet Rydel, która zawsze miała coś do powiedzenia milczała. Ross nie mógł znieść spojrzeń rodzeństwa. Ominął ich i poszedł do swojego pokoju.
- To się porobiło...- powiedział Rocky.

Vanessa siedziała na parapecie w kuchni sojego domu. W ręku trzymała kubek z ciepłym kakaem. Rozmyślała nad dzisiejszym dniem. Miała do siebie ogromne pretensje. Ale zawsze taka była. Najpierw robiła, a potem myślała. Zero zdrowego rozsądku. Usłyszała, że ktoś wchodzi do domu, ale nie przejęła sie tym. Nie odpowiedziała gdy Riker wszedł do kuchni i się z nią przywitał. Blondyn usiadł obok niej.
- No! Czekam na opowieść.- powiedział i dodał otuchy dziewczynie łapiąc ją za rękę. Vanessa upiła łyk herbaty. Westchnęła i powiedziała tonem całkowicie pozbawionym jakichkolwiek uczuć.
- Rozprawiczyłam dzisiaj syna szefa.- nadal nie patrzyła na blondyna. Riker siedział zszokowany.
- Co?- zapytał. Ness lekko prychnęła.
- Najgorsze było to, że to był najgorszy stosunek jaki kiedykolwie przeżyłam. Jaka ja jestem głupia! Na dodatek muszę zrezygnować z wymarzonej pracy!- zaczęła płakać.
- Ciiii.- Rker objoł twarz dziewczyny dłońmi. - Spójrz mi w oczy. Wszystko będzie dobrze.
**************************
Jest. W końcu jest! Trochę wiadomość o tym, że
Ross ma dziewczynę mnie zbiła z tropu.
Następny postaram się dodać szybciej.
I jeszcze mam pytanie. Zastanawiam się z koleżanką
czy założyć nowego bloga. Nie byłby on o tematyce R5.
Byłby ktoś zainteresowany?
Do napisania!

czwartek, 7 maja 2015

Zapowiedź!

Hejooooo!
Wpadam tylko dać wam mały spojler rozdziału 5!
Przepraszam, że jeszcze go nie dodałam, ale pracuje
nad tym :D


***
Odwróciła się zamaszyście i wpiła się w usta blondyna. 
On trochę zaskoczony, z opóźnieniem oddawał pocałunki. Ness usiadła na biurku, jeżdżąc rękami po nagim torsie chłopak.

***
 I co potem?- zapytała Raini pochłaniając truskawkę. Rydel uśmiechnęła się chytrze.
- Nic, tylko... okazało się że szkolny schowek na szczotki jest bardzo wygodny...- powiedziała i przygryzła lekko wargę.

***
- Oj nie mów że cię to nie kręci.- powiedziała i wstała. Ross trochę zdziwiony patrzył na poczynania dziewczyny. Laura podeszła do chłopaka.
- Nie..- powiedział zdziwiony. Marano usiadła okrakiem na blondynie i zbliżyła swoją twarz do jego.
- Naprawdę satysfakcjonuje cię nudny seks?...-

***
- No! Gdzie jesteś?! Pokaż się cwaniaczku!-  krzyczała wkurzona.

***
- Się porobiło...- westchnął Rocky.

Okej!
Myśle, że Was trochę zainteresowałam!
Do zobaczenia!
PS. W rozdziale 5 będzie scena +18!!!!

~Zakochana


czwartek, 16 kwietnia 2015

4. Powrót


Rydel i Ellington całą sobotę próbowali wyciągnąć od recepcjonistki kto wynajął pokój w hotelu. Bez skutku. Pani Rebeka była nieugięta. Oparła się nawet urokowi Ell'a. Dzisiaj Rydel przygotowała się na coś co zostawiła na koniec. Spotkanie z David'em. W końcu to z nim była na randce i on na pewno coś wie! Rydel zadzwoniła do niego i poprosiła o spotkanie. Ona, David i Ell umówili się na 13 w restauracji. Blondynka denerwowała się tym spotkaniem. Wstała dzisiaj o 6.00. Nie była w stanie przełknąć śniadania. Zrobiła to jednak ze względu na dziecko. Wzięła prysznic, przebrała się, wykonała poranną toaletę. Około 8.00 wstał Riker, który od razu wszedł z domu. Następnie wstał Ross. Wyglądał jak siedem nieszczęść. Ospale podszedł do lodówki, zawiesił się jedną ręką na drzwiczkach i stał. Rydel podniosła wzrok z nad gazety.
- Wyglądasz jakbyś nie spał w nocy.- powiedział podgryzając pokrojoną marchewkę.
- Długo nie mogłem zasnąć...- Wyciągną z lodówki mleko i usiadł naprzeciw siostry. - Pokłóciłem się z Laurą.- powiedział i upił trochę mleka.
- O co? Przecież wy się nie kłócicie...-
- Laura uważa, że Maia to nie dziewczyna dla mnie.- westchnął.
- Myślisz, że powiedziałaby tak bezpodstawnie?-
- Nieeee. Znam Laurę, ale jak zapytałem się o co chodzi to nie chciała mi powiedzieć. Naprawdę lubię Maię.-
- Rozumiem. Nie dziwię się, jak chcesz mogę z nią pogadać...-
- Z kim chcesz gadać.- do kuchni wpadł już odświeżony i ubrany Rocky.
Podszedł do Rydel i pocałował ją w policzek po czym podkradł jej marchewkę z talerzyka.
- Z Laurą.- powiedziała wymownie patrząc na Ross'a.
- Ooo to masz okazję! Zaraz tu będzie.-
- Co?! Po co?!- zapytał zszokowany Ross.
- Chciałem z nią pogadać... Spokojnie... Od kiedy Laura w ogóle musi się pytać o przyjście do nas?-
- Od kąd jestem z nią oficjalnie pokłócony!-
- Wy się pokłóciliście?- Zapytał niedowierzając Rocky. Ross i Lau jeszcze nigdy się nie kłócili. Nawet gdy Laura zmieniła się po spotkaniu Pśkusia to tylko Ross'a tolerowała.
- Nie ważne. Idę na górę..- wstał i poleciał do swojego pokoju. Rydel spojrzała na brata wymownie.
- Rocky?- powiedział z wyczuwalną dezaprobatą.
- No co? Skąd mogłem wiedzieć!? Mam sprawę do Laury więc do niej zadzwoniłem. Proste.- powiedział gestykulując rękami. Rydel głośno westchnęła. Nagle po pomieszczeniu rozległ się dźwięk telefonu. Blondynka odebrała komórkę i rozmawiała chwilę. Po kilku minutach schowała go do kieszeni i wstała z krzesła.
- Wychodzę. Wrócę, mam nadzieję za kilka godzin. Na razie!- Rocky pomachał jej i wrócił do jedzenia. Delly ruszyła w stronę drzwi, w których minęła się z Laurą. Dziewczyny przytuliły się na powitanie, wymieniły kilka zdań i rozeszły się w swoje strony.
- Rocky! Już jestem!- krzyknęła brunetka gdy weszła do salonu.
- O to dobrze!- wytarł usta ręką, przełkną i podszedł do dziewczyny.
- Zagramy?- zapytał wskazując na konsole. Usiedli na kanapie i zaczęli swoją rozgrywkę.
- To o czym chciałeś pogadać?- zapytała Laura grając jedną ręką, a drugą sięgając do miseczki z żelkami.
- Umówiłem się z Olivią...- powiedział Rocky.
- To świetnie!- Krzyknęła brunetka i aż podskoczyła. Spojrzała na przyjaciela. Aż jej samochód w grze uderzył w znak drogowy.
- Skup się na grze!- nakazał jej brunet. Laura od razu spoważniała i wróciła do grania, przeklinając pod nosem.
- A co ja mam do tego?- zapytała.
- Mam wątpliwości czy powinienem iść i potrzebowałem kogoś, kto wybije mi je z głowy paroma mądrymi argumentami.-
- Rocky ja nie mogę cię namawiać do czegoś czego nie chcesz.- Laura wcisnęła pauzę w grze i spojrzała brunetowi w oczy.
- Ale ja chcę!- zapewniał Rocky.
- To w czym problem?-
- Boję się! Boję się, że znowu się zakocham po uszy, a później coś spieprzę! Jak zawsze z resztą!- powiedział zły. Wstał z kanapy i powędrował do kuchni. Laura odwróciła się w stronę wyżej wymienionego pomieszczenia i oparła się o oparcie kanapy rękami.
- Człowiek uczy się na błędach i na pewno będzie je popełniał. Nie wiesz co szykuje dla ciebie przyszłość Rocky. Skąd wiesz? Może Olivia to miłość twojego życia! Musisz poznawać nowych ludzi, a nie zamykać się w sobie. A i oczywiście musisz mieć pozytywne nastawienie do inny!- prawie wykrzyczała dziewczyna.
- Tak jak ty do Ross'a i Mai?- prychną brunet, ale szybko pożałował tego. Laura spojrzała na niego z nienawiścią w oczach.
- Zaprzestań!- powiedziała stanowczo. W tej chwili Ross zszedł ze schodów. Gdy zobaczył przyjaciółkę zwolnił kroku, jakby na moment ugieły się pod nim nogi. Rzicił ciche "hej" do dziewczyny i zwrócił się do brata.
- Wychodzę. Umówiłem się z Maią na zakupy.- powiedział ruszył w stronę drzwi, ręką poprawiając jeszcze wilgotnę po prysznicu włosy.
- Pamiętaj o naszej randce Blondi!- krzyknęła za Ross'em Laura.
- Nie bój się, pamiętam! Na razie!- odpowiedział i wyszedł. Rocky popatrzył na dziewczynę ze znakiem zapytania na twarzy.
- Jaka znowu randka?- zapytał. Laura uśmiechnęła się i głośno westchnęła...


Rydel i Ell siedzieli i popijali sok w kawiarence. Dziewczyna była już mega zdenerwowana. Po pierwsze samym spotkaniem, a po drugie faktem, że to właśnie David może był ojcem jej dziecka. Specjalnie ubrała się tak by chłopak nie zauważył jej brzucha. Po mimo napiętej atmosfery między nią, a Ell'em po ich ostatnim pocałunku cieszył się, że z nią jest i ją wspiera.
- Idzie.- z zamyślenia wyrwał ją głos Ell'a. Chłopak wskazywał na wejście do kawiarni, tam więc powędrował wzrok Rydel. O to i on. David. Nadal bardzo przystojny. Był ubrany w jensy i czarną koszule. Na nosie miał okulary przeciwsłoneczne. Rozglądał się chwilę po knajpie szukając Rydel. Wykrzywił usta w lekkim grymasie gdy zorientował się, że blondynka nie jest sama. Westchną i ruszył w ich stronę. Gdy był już przy stoliku Delly wstała i przywitała go. Chłopcy podali sobie dłonie i przedstawili się. Po tym oficjalnym momencie cała trójka usiadła na krzesłach.
- Nie sądziłem, że jeszcze do mnie zadzwonisz.- powiedział blondyn, zdejmując okulary.
- Przepraszam, że tak długo się nie odzywałam.- Rydel speszona zaczęła bawić się swetrem.
- Nie o to chodzi.- zaczął David.- Myślałem, że po tym jak na naszej randce wyprosiłaś mnie z baru, nie będziesz miała odwagi żeby do mnie zadzwonić- uśmiechnął się na wspomnienie tamtej nocy.- Nie obawiaj się. Nie mam ci teg za złe. Wtedy zamiast krwi, w twoich żyłach płynął alkohol.-  Oczy Rydel były wielkości pięciozłotówek.
- Wygoniłam cię z baru? Na naszej randce?- zapytała podnoszác lekko głos. David zaczął się cicho śmiać.
- Powiedziałaś, że chcesz zostać z nim sama, więc wyszedłem.- powiedzał blondyn, a Rydel i Ell od razu spojrzeli na siebie.
- Z NIM?- zapytała dziewczyna. - Ktoś tam jeszcze był oprócz nas?- zapytała już całkowicie zdenerwowana, ze strachem w oczach.
- No tak! Twój kolega. Po kinie poszliśmy razem do baru, tam zaczęliśmy pić. Wyszedłem na chwilę do łazienki, a gdy wróciłem on już tam był. Piliśmy chwilę razem i nagle ni z tego ni z owego wyprosiłaś mnie.- Blondynka załamana zakryła twarz ręką. Jest tak blisko, a tak daleko. Nagle po pomieszczeniu rozbrzmiał dzwonek telefonu. Ell wyciągnął komórkę z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz. Imienia, które tam zobaczył się nie spodziewał. Zszokowany spojrzał na przyjaciółkę.
- Muszę odebrać. Dasz sobie radę?- zapytał. Rydel kiwnęła twierdząco głową. Chłopak szybko opósicił kawiarenkę.
- Pamiętasz może jak wyglądał ten chłopak, albo jak miał na imię?- zapytała z nadzieją w głosie.
- Szczupły. Chudy. Maił na imię... Nie pamiętam. Chyba coś na literę M. Ale nie wiem.- westchnął głośno. - Rydel co się stało?- zapytał.
- Nic David. Dziękuję ci, bardzo mi pomogłeś.-
- Będę uciekał. Dobrze cię znowu widzieć. Do zobaczenia.- pożegnali się i David zniknął Delly z oczu. Rydel siedziała nadal na swoim miejscu. Układała sobie wszystko w głowie. Już wszystko wiedział. Już pamięta.
- Kurwa...- powiedziała.


Rocky po udanej randce z Olivią wrócił do domu. Nie mógł jednak odpocząć. Po krótkiej rozmowie z siostrą dostał SMS od Ell. Chłopak pisał w nim, że mjszą się koniecznie spotkać. Rocky nie miał wyboru i czuł, że stało się coś niedobrego. Wsiadł w samochód i pojechał do baru. Przepychał się przez tłum, aż w końcu poszedł do przyjaciela. Usiadł obok niego na wysokim stołku przy barze. Zawołał barmana i poprosił o cole z lodem.
- Co jest, stary?- zaczął rozmowę, gdy zauważył, że Ell nie zamierza tego zrobić. - Dlaczego nie mogliśmy pogadać w domu.- Chłopak jednak nadal mu nie odpowiadał. Wpatrywał się tylko w swoją szklankę z colą.
- Ell? O co chodzi?- ponowił pytanie, już trochę poddenerwowany.
- Przyjechała tu na wakacje...- w końcu się odezwał.
- Kto?-
- Kelly.- Rocky otworzył oczy ze zdziwienia. - Zareagowałem tak samo.- skomentował minę przyjaciela, po czym upił łyk coli.
- Widziałeś się z nią?- zapytał niepewnie Rocky.
- Widziałem. Nawet więcej.-
- Co więcej?- Ell spojrzał na niego wymownie. Rokcy jeszcze szerzej otworzył oczy. - Nie widzieliście się ponad rok i pierwsze co zrobiliście to poszliście do łóżka?!- zapytał.
- Tak wyszło.-
- Tak wyszło? Ell ile ty masz lat? Takie wymówki to nie do mnie.- westchnął głośno. Wszyscy lubili Kelly. Była miła, koleżeńska, inteligentna, ale zerwali i nik już o niej nie wspominał. Nie chieli dokuczać Ellingtonowi. Męczyło go to, że Kelly z nim zerwała.
- Wracacie do siebie?- zapytał Rocky.
- Nie wiem. Pewnie tak.-
- Nie wyglądasz na prze szczęśliwego.-
- Bo nie jestem. Lubie Kelly, ale...-
- Ale w tym wszystkim jest jeszcze Rydel.- dokończył Rocky.
- Dokładnie. Zależy mi na niej. Jednak...chyba nadal kocham Kelly. Cały czas o niej myślę. Chyna chcę z nią być.- powiedział smutnym tonem.
- To zrób to. Tylko Ell..- położył rękę na plechach przyjaciela. - Nie mieszja w to mojej siostry.- Ratliff kiwną głową na znak że rozumie.
- Jedźmy do domu.-

*************************************************
Witam ponownie!
Oto nowy rozdział! Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Dziękuję za ostatnie komentarze. 
Naprawdę  wiele dla mnie znaczą. 
Przepraszam, że rozdział tak późno, ale prawie
cały tydzień ubolewałam na tym, że Austin&Ally
sie kończy :(
No cóż, bywa. Do napisania!
~Zakochana

niedziela, 5 kwietnia 2015

3. Spotkanie


Laura cała zdenerwowana chodziła w tą i z powrotem po salonie. Raini siedziała na kanapie czytając gazetę od czasu do czasu zerkając na przyjaciółkę.
- Uspokoisz ty się wreszcie?- zapytała nie podnosząc wzroku z nad pisemka. Laura spojrzał na nią zaskoczona.
- Przepraszam, jeśli ci to przeszkadza...- powiedziała wracając do swojego spacerku. Raini westchnęła i od niechcenia wrzuciła magazyn pod ławę.
- Nie przeszkadza, ale nie rozumiem czym ty się tak denerwujesz...- powiedziała podkradając winogrona. Laura upadła na fotel.
- To mój najlepszy przyjaciel! Martwię się o niego!-
- Znasz Ross'a. Ma szczęście do ludzi, w końcu przyjaźni się z nami!- czarnowłosa zarzuciła włosy do tyłu. Laura prychnęła i uspokoiła się trochę.
- Nie widziałyśmy się długo... Co u ciebie?- zapytała brunetka. Raini spuściła wzrok na paznokcie.
- Wiesz chciałam spróbować swoich sił i załapać się jako stażystka u kosmetyczki, ale mama powiedziała, że muszę skupić się na ostatnim roku szkoły. Jakby tego było mało to jeszcze każe mi iść na studia, na prawo jak tata...-
- Potrzebujesz pieniędzy?- Laura zdziwił się. Raini nigdy nie miał problemów z kasą.
- Nie, to nie o to chodzi...-
- Więc o co?-
- O samodzielność Laura. Gdy twoi rodzice zgięli, gdy patrzyłam na ciebie i na Van zdałam sobie sprawę, że ja na waszym miejscu bym przepadła.-
- Na początek proponuję nie kłócić się z rodzicami. Twoja mama ma rację Raini. Jesteś młoda i inteligentna, nie mówię tu o studiach, bo wiem, że ciebie prawo nie interesuje, ale...- Laura  zaśmiał się pod nosem. - Pamiętasz jak kiedyś chciałyśmy zostać aktorkami i grać w musicalach!- Teraz to Raini zaśmiała się.
- Chcesz zostać aktorką?-
- Chcę spełniać marzenia. Z moją najlepszą przyjaciółką.- Laura uśmiechnęła się najładniej jak tylko potrafiła. Raini odwzajemniła uśmiech i od niechcenia zerknęła na zegarek.
- Uuuuu spóźniają się...- Laura słysząc to szybko spojrzał na telefon. - To co robimy?...-


- Maia! Pośpiesz się, jesteśmy spóźnieni!- Ross ciągną dziewczynę za rękę!
- Spokojnie kotku! Czym ty się tak spinasz?-
- To nic.- Mruknął blondyn. Maia szarpnęła go mocniej za rękaw, tak, że się zatrzymał i odwrócił do niej przodem.
- Przecież widzę. Nie rób ze mnie idiotki... Ross możesz mi wszystko powiedzieć.- Maia objęła jego policzek dłonią. - Chodzi o Laure, prawda? Łączyło was coś więcej niż przyjaźń...-
- Nie to nie tak!- zdenerwowany usiadł na ławcę.
- To wytłumacz mi!-
- To ja byłem zakochany w Laurze!- wybuchnął, czym trochę przeraził Maie - Ona nic do mnie nie czuję!- Maia powoli podeszła do ławki i położyła dłoń na plecy Ross'a które zaczęła lekko masować.
- Co w tym złego? Każdy ma jakieś nieodwzajemnione miłostki.-
- Po prostu chcę żebyście się polubiły, zależy mi na tym. Nie mógłbym być z kimś kto jest zazdrosny o Laure.-
- Rozumiem, a więc postaram się je bliżej poznać! Chodźmy! Jesteśmy już spóźnieni.- Wstała, chwycił Ross'a za rękę i pociągnęła go w stronę domu Marano. Ross był trochę zaskoczony tą sytuacją, ale cieszył się, że jego dziewczyna go rozumie. Po kilku minutach dotarli do celu. Stanęli przed drzwiami.
- No to pukaj!- powiedziała uśmiechnięta dziewczyna.
- Żartujesz!? Do domu Marano i Lynch się nie puka!- powiedział, otworzył drzwi i gestem wpuścił dziewczynę do środka. Od razu do ich uszu doszły dźwięki fortepianu i dwa kobiece głosy. Na Mai nie zrobiło to większego wrażenia, ale Ross... Ross zaczą szczerzyć się do siebie jak idiota. Zdał sobie sprawę, że ostatni raz słyszał śpiew dziewczyn, jeszcze przez pogrzebem, na jakimś wspólnym ognisku u Lunch'ów. Brakowało mu tego. Trzymając się za ręce weszli do salonu. Laura i Raini roześmiane od razu się z nimi przywitały. Zasiedli na kanapie i fotelach i zapanowała cisza. Długo jednak nie trwała bo trójka przyjaciół zaczęła się śmiać. Więc rozkręcili się zaczęli rozmawiać o wszystkim i o niczym.
- Ej! Mam chyba jeszcze jakieś lody? Co wy na to? Idę nałożyć!- powiedziała Laura zaraz za nią wstał Ross.
- Pomogę ci.- Rzucił i razem poszli do kuchni. Raini jeszcze zachodząc się śmiechem popijała sok. Maia poprawiła się na kanapie i spojrzała na czarnowłosą.
- Tooo jak długo Laura i Ross są przyjaciółmi?- zapytała.
- Oj, już długo! Poznali się na koncercie, ten dureń chciał ją wyrwać na sławę.- zaśmiał się. - Biedna Lau miała nadzieję, że już więcej go nie zobaczy i nagle BUM!!! Ross z rodziną przeprowadzili się do NY i tak jakoś zaprzyjaźniliśmy się. Wszyscy. Później wspólne nocowania, ogniska, nawet R5 zabierało nas w trasy koncertowe.- Raini uśmiechała się od ucha do uch, jednak jej uśmiech malał z każdą sekundą. -Jesteśmy ze sobą zawsze, i zawsze się wspieramy. No! Nie smutajmy dzisiaj!-
- Maia lubisz lody czekoladowe? To moje i Van ulubione i niestety mamy tylko takie!- zapytał się Laura, która właśnie wróciła z Ross'em z kuchni.
- Uwielbiam wszystkie lody!-
- W takim razie smacznego!-
- Laura? Gdzie jest łazięka?- zapytała Maia.
- Korytarzem w lewo.-
- Dziękuję.- Maia uśmiechnęła się promiennie i opóściła pomieszczenie. Cała trójka powiodła za nią wzrokiem.
- Więccccc, co o niej myślicie?- Dziewczyny spojrzały na siebie.
- Szczerze?- zapytała Raini.
- Jest kompletnym przeciwieństwem ciebie. Spokojna, poukładana, ale... Sympatyczna.- dokończyła Laura. Ross uśmiechną się.
- Zagramy?- zapytał się wskazując na fortepian.
- Zawsze!- odpowiedział Raini wstając z miejsca. Laura powędrowała za ten czas do kuchni napotykając Maie.
- Pomóc ci w czymś?- zapytała.
- Tak jasne. Chciałam ukroić nam ciasta. Chodź!- machnęła zachęcająco ręką. Weszły razem do kuchni. - Możesz wyciągnąć talerze? Są w dolnej szawcę.-
- Tak jasne...- Maia schyliła się i wyciągnęła cztery talerzyki. Laura w tym czasie wyciągnęła ciasto z lodówki i pokroiła na cztery kawałki.
- Laura, chciałabym cię o coś prosić...-
- Jasne! Mów!-
- To trochę niezręczne... Chciałabym, abyś ograniczyła kontakt z Ross'em.- Laura aż otworzyła oczy ze zdziwienia.
- Proszę?!- zdołał wydukać.
- Nie jesteś mu obojętna.-
- Mnie i Ross'a łączy tylko przyjaźń.-
- Laura, kocham go, ale ani jemu, ani tobie nie wierze w tej kwestii i dopóki nie ograniczycie kontaktu, on nie zaangażuje się w ten związek całkowicie. Wiem, że potrafię dać mu szczęście! Ale ty stoisz nam na przeszkodzie...-
- Chcesz powiedzieć, że Ross jest nieszczęśliwy przeze mnie?- Laura zaczęła już wierzyć w słowa rozmówczyni.
- Nie chciałam żeby to tak zabrzmiało, ale tak. On nie będzie szczęśliwy jeśli utrzymacie kontakt. Chyba chcesz jego szczęścia?- to proste zdanie wzbudziło w Laurze gniew.
- Ustalmy sobie jedno, nie będziesz mówiła mi jak mam żyć. Ograniczę z nim kontakty do koleżeńskich, ale jeśli go skrzywdzisz to zapamiętaj, że ja jestem mała, ale oczka potrafię wydrapać.- powiedziała patrząc z nienawiścią na Maie, która kierowała się w stronę salonu. - Jeszcze jedno. Ty nie dasz mu szczęścia. Przekonasz się sama.- rzuciła i odwróciła się tyłem do Mai. Oparła się o blat ściskając go z całej siły, by dać upust emocjom. Czuła jak łzy napływają jej do oczu. Stał na drodze do szczęścia swojego przyjaciela. Maia ma racje. Ross cały czas ma na głowie jej kłopoty. Nie może zająć się swoim życiem. Najlepiej będzie jak ograniczy z nim kontakt. Pozwoli mu odejść, ale nie potrafi dopóki wie, że ta lafirynda czyha na niego.
- O nieee! Tak się bawić nie będziemy.- powiedziała głosem pełnym złości. Chwyciła  dwa pozostałe talerze i ruszyła do salonu. Usiadła na miejsce i w ciszy wsłuchiwała się w rozmowę przyjaciół i Mai. Gdy skończyła zajadać się ciastem oparła się o kanapę, założyła nogę na nogę i zaczęła..
- Maia- zwróciła się do siedzącej na przeciwko brunetki. Ta spojrzała na nią z uśmiechem, tak fałszywym, że Laura myślała, że nie wytrzyma i wygarnie jej wszystko. - Ross mówił, że skończyłaś szkołę aktorską.-
- Tak, rok temu.- Maia odpowiedziała z całkowitym opanowaniem. Pomiędzy dziewczynami wytworzyła się niewidzialna linia napięcia.
- Oooo jesteś aktorką?! Ja i Laura zawszę o tym marzyłyśmy! Jak ci się to udało?- zapytała Raini.
- Trzy lata temu wypatrzył mnie młody reżyser. Okazał się być bardzo... uprzejmy.- zaczęła opowiadać Maia, a Laura wzdrygnęła się na myśl o Mai dającej się wymacać reżyserowi dla roli. - Załatwił mi małą role w małym teatrze. Grałam wiedźmę.- przewrócił oczami.
- Ooooo to pewnie bez problemu odnalazłaś się w tej roli!- powiedział Laura. Ross aż zakrztusił się sokiem, a Raini spojrzała zaskoczona na przyjaciółkę.
- Słucham?- nie dowierzała Maia.
- Laura!- szepnęła Raini i lekko uszczypnęła brunetkę w nogę.
- Ooo powiedziałam to na głos?- Laura zakryła teatralnie usta ręką.
- Co ty wyprawiasz?- zapytała czarnowłosa. Laura za dobrze ją znała. Domyślił się, że Raini nie polubiła Mai, tylko sama nie wiedział dlaczego.
- Mówię to co obie myślimy.-
- Laura!- tym razem głos zabrał Ross. Marano popatrzył na niego z chamskim uśmieszkiem. - Mogę cię prosić na słówko?- zapytał wstając z kanapy.
- Z tobą zawsze kochanie!- uśmiechnęła się Laura i ruszył za chłopakiem. Kątem oka jeszcze zerknęła na dziewczyny w salonie. Maia była roztrzęsiona zaistniałą sytuacją.
-Trzeba przyznać, że aktorka z niej niezła.- mruknęła pod nosem.
- Co ty wyprawiasz?-
- Pokazuję ci, że to nie jest dziewczyna dla ciebie.- powiedziała uderzając go palcem wskazującym o klatkę piersiową.
- Nie znasz jej! Nie wiesz jaka jest!-
- Oooo tu się zdziwisz! Przez tą godzinę poznałam ją lepiej od ciebie!- ze złości skrzyżował ręce na piersiach.
- Odpuść sobie!-
- Okej! Dam jej spokój!-
- I przeprosisz...-
- Nie ma mowy! Nie będziesz mi mówić co mam robić, tak jak ona!- powiedziała i biegiem wróciła do salonu. Ross zrezygnowany oparł się o ściane korytarza. Tak bardzo chciał aby się zaprzyjaźniły... Wrócił smutny i zły do dziewczyn. Laura odpuściła sobie Maie, tak jak obiecała. Teraz zajęła się atakowaniem Ross'a. Po kilkudziesięciu minutach wypytywania go o ich związek i chamskich komentarzy Laura zadała TO pytanie.
- Oooo mam pomysł!- krzyknęła podekscytowana.- Co powiecie na podwójną randkę!?- Para spojrzał na siebie. Maia nie chciała się zgodzić, ale Ross był w czasie "wojny" z Laurą i jego duma wygrała.
- No pewnie!- Maia spojrzał na niego złowieszczym spojrzeniem.
- To super!-
- Świetnie!-
- Wspaniale!-
- Fenomenalnie!-
- Genialnie!-
- Przestańcie!- wrzasnęła Raini.
- Masz rację.- przyznał jej Ross. - My już pójdziemy.-
Laura i Raini grzecznie odprowadziły gości do drzwi i pożegnały się z nimi. Czarnowłosa szybko wróciła do salonu, a Laura zamykając dom na klucz oparła się czołem o drzwi i trawiła całe dzisiejsze spotkanie. Po chwili weszła do salonu gdzie czekała na nią Raini z oskarżycielskim spojrzeniem. Laura stała jak zaczarowana, nic nie mówiąc. Ni z tego, ni z owego zaczęł szlochać. Zelektryzowana Raini nie wiedziała co sie dzieje. Siedziała na kanapie jak skamieniała. Laura rzuciła się w jej ramiona.
- Nienawidzę się z nim kłócić!- wymamrotała w ramię przyjaciółki.
- Ciiiii. Co się dzisiaj stało?- uspokajała ją Raini.
- Maia powiedziała mi, że Ross przeze mnie nie jest szczęśliwy. Poprosiła mnie abym ograniczyła z nim kontakt...-
- Chyba nie uwierzyłaś w to?-
- Raini ona ma rację!- Laura oderwała się od przyjaciółki i spojrzał jej w oczy. - Ross cały czas ma mnie na głowie. Mnie i moje problemy! Jestem dla niego tylko kłopotem... Nie zaprzeczaj, bo tak jest.- powiedziała Laura gdy zobaczyła minę przyjaciółki. - Ja ogranicze z nim kontakt, ale dopiero jak ta lafirynda zniknie z jego życia... Nie pozwolę jej go zniszczyć!

##############################
Witajcie! 
Jestem załamana tym rozdziałem! Od początku
mi się nie podobał :/
Jak widzicie blog się zmienił. Jest inne tło i w ogóle.
Dodałam również zakładki, aby było łatwiej poruszać się po blogu. Jest mi strasznie smutno z powodu komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Co się stało? 
No nic, mówi się trudno i płynie się dalej!
Zapraszam do obserwowania i komentowania!
Wesołych świąt i miłej nocy!!
5 KOMENTARZY - 4 ROZDZIAŁ
~Zakochana <3
Ps. Teraz podpisuję się Zakochana!
Baju baju!

Kontakt

Jeśli chcielibyście się ze mną skontaktować to zapraszam!
O każdej porze dnia i nocy! Ja nie gryzę!

GG: 53566916
E-mail: agnieszkarebacz189@gmail.com
 

środa, 18 marca 2015

3. Praca+Ojciec


Vanessa dzisiaj wstała bardzo wcześnie. Po mimo tego czuła się wypoczęta i zrelaksowana. Szybko ubrała się w naszykowany już wczoraj zestaw ubrań i zeszła do kuchni na śniadanie. Zrobiła sobie płatki z mlekiem i zaczęła pałaszować swoje śniadanko. Korzystając ze swojego doskonałego chumoru usmażyła swojej młodszej siostrze kilka naleśników. Ułożyła je na talerzu, a obko położyła sztućce, bitą śmietane, jagody i maliny w miseczce oraz gorące kakao. Z uśmiechem na twarzy ruszyła do łazienki w celu umycia zębów i zrobienia sobie lekkiego makijażu. Po 20 minutach była już gotowa do wyjścia z domu. Jeszcze wstąpiła do pokoju siostry i obudziła ją pod pretekstem zimnego kaka, którego Laura nienawidzi. Po odprowadzeniu siostry do kuchni i krótkiej wymianie zdań wyszła z domu. Wsiadł do samochodu i jeszcze przed odjazdem wysłała sms-a, zapaliła solnik i ruszyła. Po drodze wstąpiła do piekarni i kupił kilka cieplusieńkich bułeczek. Ładnie podziękowała i ruszyła w dalszą podróż. Po kilku minutach zaparkowała przed domem Lynch'ów. W podskokach poszła do drzwi, które otworzyła jej Rydel. Ness podarowała jej paczuszke z bułeczkami i czarną koperte.
- Dziękuje. Proszę, nie mów o tym nikomu. Dowiedzą się w swoim czasie.- poprosiła Delly, troche przygnębiona.
 -Jasne. Gdybyś potrzebowała jeszcze jakiś informacji to zadzwoń. Zawsze ci pomogę i chcę żebyś wiedziała, że cie rozumiem i na twoim miejscu zrobiłabym dokładnie to samo, a teraz sorry, ale nie chce się spóźnić do nowej pracy już pierwszego dnia.-
- Leć i powodzenia!- krzknęła Rydel na pożegnanie. Ness jeszcze pomachała przez szybe samochodu przyjaciółce i zniknęła za zakrętem. Dojechała do firmy w kilkanaście minut. Zdenerwowana weszł do windy i z drżeniem rąk wcisnęła numer 4. Po niecałej minucie weszła na dane piętro i ruszła do prezesa. Ładnie się przywitał i została wysłna do pani Anny, która jej wszystko objaśni. Po godzinie Ness miała już pęłną wizje tego co będzie robiła w tej firmie przez jakiś czas. Będzie fotografować modelów. Nagich modelów. Oczywiście wiedziała na co się pisze, ale Van nigdy nie miała problemu z nagością, a robić zdjęcia uwielbiała, więc można by powiedzieć, że spełniala się w tej pracy. Podczas czekania na modela zajęła się przygotowywaniem sprzętu. Gdy to robiła do jej gabinetu wszedł młody chłopak. Na oko 18/19 lat. Przystojny, fajnie ubrany, blondyn w ręku trzymający jabłko. Bez przywitania oparł się o ściane i wpatrywał się w onieśmieloną zajściem Vanesse.
- Cześć.- w końcu odezwał się, bardzo seksownym głosem.
- Cześć?- oowiedział zdezoriętowana dziewczyna.
- Widać, że jesteś nowa.- uśmiechną się chłopak. - Jestem Kevin.- podał czarnowłosej dłoń, którą Van uścisnęła.
- Vanessa, ale mów mi Ness.- uśmiechnęła się. - Nie wiesz może kiedy przyjdzie jakiś model, bo czekam już trochę a nikt się nie zjawia...- zapytała.
- Nie, nie wiem, ale  sprawdze. Zaraz wracam.- powiediał i wyszedł z gabinetu. Ness ponownie wróciła do jarania się całkiem nowym aparatem, gdy usłyszała za sobą głośne chrąknięcie. Szybko odwróciła się by zobaczć Kevina....Nagiego Kevina.
- Nie mówiłeś, że jesteś modelem.- powiedziała.
- Nie jestem. Chciałm żebyś zobaczyła mnie nago.- powiedział chamsko się uśmiechając. Brunetka także się uśmiechnęła.
- Nie  błaznuj tylko do roboty!- zaczęł się z nim droczyć. Zmuszony Kevin staną na wyznaczonym miejscu i zaczął pozować. Po ilku zdzięciach odezwał się do Ness.
-Wiesz, że jesteś pierwszą dziewczyną fotografem, która nie zaburaczyła się na mój widok.  W sensie jak jestem nagi.-
- Nie schlebiaj sobie. Nie takie rzeczy widziałma.- zaśmiała się, a chłopak spojrzal na swoją "męskość".
- Aż tak źle?- zapytał udając smutnego. Ness wychyliła się zza aparatu i spojrzała na jego sprzęt.
- Mogło byś lepiej!- powiedział po czym oboje zaczęli się śmiać.
Po kilku godzinach pracy oboje (ubrani xd) zasiedli przed komputerem i oglądali zdjęcia. Co chwila wybierając  perełki.
- To jest genialne!- Kevin wskazał na fotografie na której stał z głową spószczoną w dół.
- Hahahha to było wtedy jak ocenialiśmy twój sprdzęt.- powiedziała.
- Jesteś zabawna to dobrze wróży dla twojej przyszłości w tej firmie.- powiedzial Kevin pokazując rząd białych zębów.
- Myśle, że prezes nie będzie na to patrzył.-
- Ale ja patrze, a powiedzmy, że jako syn prezesa mam trochę do powiedzenia...- powiedział, a Ness prawie zaksztusila się kawą, którą właśnie piła.
- Jesteś synem szefa!?- wykrzyczała.
- Tak i jako ważna szycha w firmie zapraszam cię na lunch.- powiedzial wstając z miejsca- Mi nie wolno odmawiać- dodał widząc minę dziewczyny. Dziewczyna, niepewnie, ale z głośnym westchnięciem wstała i poszła po torebkę rzucając krótkie "Daj mi chwile". Chłopak odprowadził brunetkę wzrokiem zatrzymując się na jej zgrabnym tyłeczku... Van miała jednak wątpliwości. Chodzi już troszkę po tym świecie, ale za cholerę nie wie co zrobić gdy małolat ewidentnie ją podrywa. Uznała jednak, że za krótko się znają żeby wyciągać pochopne wnioski.  Po kilku minutach oboje siedzieli w restauracji i zamawiali dania. Podeszła do nich ładna kelnerka i zapytała się co życzą sobie do picia.
- Poprosze wiski.- powiedział Kevin i odłożył menu.
- A ja poproszę dowodzik!- uśmiechnęła się kelnerka. Chłopakowi mina zrzedł.
- Prosze.- powiedział Ness i wyciągnęła z torby swój dokument.
- Poprosimy wyski dwa razy.- uśmiechnęła się do kelnerki, która z niezadowoleniem przyjęła zamówienie.
- Ładna jesteś wiesz?- zapytał Kevin oblizując łyżeczkę.
- Nie pozwalaj sobie gówniażu! Ile ty w ogóle masz lat? 18? 19?- oburzyła się Vanessa i świdrowała młodego wzrokiem.
- Nie, mam 15 lat.- Ness, aż wypluła sok, który właśnie piła.
- 15!? O Boże podrywa mnie jeszcze gimnazjalista, a na dodatek kupiłam mu alkohol. Cholera czuje sie jak pedofil!- wykrzyczała sama do siebie. Kevi jeszcze bardziej poszeżył swój uśmiech.
- Lubie starze kobiety!-
- Chłopaczku, o czym ty do mnie mówisz?- zapytał z poblażliwym wzrokiem. Kevin przysuną do niej swoje krzesło. - Jesteś świrnięty!- Ness pacnęła się w czoło. Oboje zaczęli się śmiać...

- Rydel wychodzę! Umówiłem się z Laurą i Raini!- usłyszała blondynka i pożegnała brata krótkim "pa". Siedziała sama w domu, przykryta kocem i próbowała czytać książke, na której za cholere nie mogła się skupić. Motała się w myślach i wspominała wczorajszą kolację...
Gdy zabawa trwała w najlepsze Rydel poprosiła Vanesse o rozmowę. Czarnowłosa trochę zaskoczona ale zgodziła się i obie ruszyły do pokoju blondynki. Usiadły na przeciwko siebie iii milczały. Ness widziała, że Rydel coś gryzie.
- No! Mów o co chodzi! Przecież widzę, że coś jest nie tak!- zachęciła przyjaciółkę uśmiechem i położyła rękę na jej kolanie.
- Chciałabym prosić cię o pomoc...- powiedziała w końcu i spojrzała na Ness. - Chce odnaleść ojca mojego dziecka.- spóściła głowe i pogłaskała swój brzuch. Nastała chwila ciszy, której nie chciała przerywać żadna z dziewczyn.
- Jesteś tego pewna?-
- Chce wiedzieć kto jest ojcem mojego dziecka. Nie chce żeby to dziecko go nie znało i jestem pewna że on nie wie, że zostanie ojcem.- odpowiedziała smutno.- Tylko potrzebuje twojej pomocy.- Vanessa  zamyśliła sie.
- Zobaczę co da się zrobić...- chwyciła przyjaciółke za ręke. - Chce żebyś wiedziała, że zawsze ci pomogę. Tak robią siostry...
Rozejrzała się po salonie, żeby upewnić się, że jest sama. Przeanalizowała sobie gdzie kto wyszedł i już pewniejsza siebie wyjęła spod ławy czarną koperte, od Ness. Po chwili zawachania szybko zajrzała do środka koperty.  Wyciągnęła kilka zdjęć i kilka zapisanych kartek. Zaczęła dokładnie czytać i oglądać otrzymane papiery, nawet nie zauważyła, że ktoś się jej przygląda...
- Co ty robisz!?- Rydel podskoczyła na głos kolegi.
- Ell!! Przestraszyłeś mnie... Nie słyszałam jak wszedłeś.- Delly nerwowo zaczęła bawić się naszyjnikiem.
- Co to jest?- zapytał Ell chwytając jedno ze zdjęć, na którym była Rydel. Widać było że ktoś ją obejmywał w pasie, ale twarz była zasłonięta.
- Co to jest, się pytam?!- powtórzył.
- Zdjęcia...-
- Przecież widzę, że zdjęcia...- Ell przykucnął przed Rydel i spojrzał jej głęboko w oczy. Delikatnie przybliżył swoją dłoń do jej policzka i jeździł po nim kciukiem. - Wiesz, że możesz mi zauf....-
- Szukam go.- Delly przerwała przyjacielowi i podniosła twarz by zobaczyć jego minę. Ell nie musiał o nic więcej pytać.
- Chcę ci pomóc..- powiedział niepewnie. Usiadł obok Delly i chwycił ją za rękę.
- Dziękuję.-
- Nie ma za co...- Spojrzeli sobie w oczy. Ell zauważył łzę na policzku dziewczyny. Ponownie objął jej twarz swoją dłonia. Tym razem jednak ruszył o krok dalej... Jednym ruchem pocałował Rydel, delikatnie i czule. Blondynka na początku nie opierała się. Ich pocałunek trwał chwilę, jednak nie było im dane tego ciągnąć. Rydel zatrzymała Ell'a opierając dłoń na jego klatce piersiowej. Odsunęła swoje usta od jego na kilka milimetrów. Otworzyła oczy i zrównała oddech.
- Zdecyduj się wreszcie czego chcesz Ell... Nie chcę być twoją zabawką.-
Wyszeptała mu do ust, po czym ruszyła do swojego pokoju.
*****************************************************************
Witajcie!!
Coś długo mnie tu nie było O.o Tęskniłm! <3
Miałm mase problemów z Frankiem (tabletem) ale już wszystko dobrze więc pełnął parą wracam na bloga!
Mam mase na głowie, niestety :/ Jednak postaram się dodawać rozdziały systematycznie.
Sorry za błędy, ale nie miałam czasu sprawdzać :/
No! To chyba tyle, więc do przeczytania!!
5 KOMENTARZY-ROZDZIAŁ 3